[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dlatego też przyjechałam, aby otrzymać informacje o jego czasie pracy – możliwie najdokładniejsze.Chcę je porównać z czasem popełnienia niektórych zbrodni.– Mogę pani dostarczyć te dane.– Czy jest tu jakieś miejsce, które szczególnie sobie upodobał?– Gabinet.– Jutro przeprowadzimy tam rewizję.A może ma jakąś szafkę w szatni, miejsce w garażu, rzeczy w schowku? Skoro ma rodzinę, to wątpię, żeby przechowywał w domu narkotyki albo narzędzia zbrodni.– Nie, ma wyłącznie gabinet.Ludivine nie przypuszczała, żeby Brussin miał wspólnika.Do niej też wtargnął sam.Lubił manipulować innymi przestępcami, ale kiedy już przechodził do czynów, stawał się psychopatą-samotnikiem.Ogniste oblicze diabła na moment stanęło jej przed oczyma, ujrzała jego źrenice jak rozpalona lawa, czuła cuchnący siarką oddech, słyszała, jak zgrzyta groźnymi pazurami.Ludivine zamrugała i dotknęła ręką czoła.– Źle się pani czuje? Może wody?– Nie, wszystko w porządku, dziękuję…Wzięła głęboki wdech i wyprostowała się, zmuszając do uśmiechu.– To tylko zawrót głowy.Skupiła się na kwestii ewentualnego wspólnika.Była to hipoteza bardzo mało prawdopodobna, nie należało jej jednak lekceważyć – w końcu zabrał ze sobą HPL do Brunoy, chociaż Ludivine uważała to za swoisty rytuał wtajemniczenia, który służył zaimponowaniu adeptowi i zagwarantowaniu jego wierności.– Czy jest tu ktoś, z kim łączą go bliższe więzi?– Ma dobre relacje ze wszystkimi.– Ale czy kogoś uważa za przyjaciela? Kiedy przyjechaliśmy tu poprzednio, zauważyłam, że ma doskonały kontakt z ochroniarzem.Odstręczającym typkiem o lubieżnym spojrzeniu, dodała w myśli.Zrobił na niej jak najgorsze wrażenie.– Z Loïkiem? Nie sądzę.Poza tym moim zdaniem człowiek, którego pani szuka, nie dzieli się z nikim swoimi fantazjami.Lubi dominować, rozkazywać, z pewnością nie zniża się do poziomu tych, którymi manipuluje.Ma adeptów, ale nie partnera.Tutaj nikt nie jest „podporządkowany” Serge’owi, obowiązuje inny styl.Ludivine skrzywiła się i pokiwała głową.Co do tego byli zgodni.Przypomniała psychiatrze, że miał jej dać grafik Brussina.Porównali go punkt po punkcie z czasem porwania pary z Ennery i jej śmierci.Brussin miał wolne w piątek po południu, nie pracował też cały weekend.Potem skonfrontowała z grafikiem datę śmierci dziewczyny z Taverny, mężczyzn z paryskiego mieszkania oraz José Soliza z Brunoy.Wszystko się zgadzało – każdej nocy, gdy dochodziło do morderstwa, Brussin miał wolne i najczęściej nie pracował też następnego dnia rano.– We środę, kiedy byłam tu z partnerem, Brussin wyszedł późno? Miał nocny dyżur?Tym razem Malumont nie musiał niczego sprawdzać w kalendarzu, pokręcił tylko głową.– Nie, nie dyżurował.Wydaje mi się nawet, że wyszedł wcześnie, tuż po państwa wyjeździe.To już naprawdę nie mógł być zbieg okoliczności.Mieli go.– Czy jest tutaj dzisiaj? – zapytała.Malumont zrozumiał, do czego zmierzała, i zmarszczył brwi, a pionowe zmarszczki się pogłębiły.– Tak.Ale czy rozmowa z nim to dobry pomysł? Brussin to inteligentny człowiek, spostrzegawczy i przenikliwy, jeśli…– Wiem – ucięła Ludivine.Mimo to w głębi ducha zapragnęła tej konfrontacji sam na sam.Wokół niego będzie wiele osób, które nie pozwolą mu uciec.Była uzbrojona.I zdeterminowana.Takie postępowanie byłoby z jej strony głupie i nieodpowiedzialne, i chociaż nie była w normalnym stanie, wątpiła, żeby na jej zachowanie wpływały narkotyki obecne jeszcze w jej krwi.Po prostu dawała o sobie znać obsesja.Zobaczyć wyraz twarzy, kiedy zrozumie, że został zdemaskowany.Że to już koniec.I że to właśnie ona mu o tym powie.Oddychała pełną piersią, żeby dotlenić mózg.Podjęła decyzję.53Złe przeczucie przypomina trochę stanie na rozchybotanej łódce, na środku lodowatego jeziora, do którego brzegów usiłuje się przybić, wiedząc, że fale są coraz silniejsze.Segnon fatalnie czuł się na tej łódce, a w dodatku zrywający się wiatr odpychał go od brzegów.Odezwał się instynkt, mówił mu, że dzieje się coś potwornego, że to go dotyczy, ale nikt nie chce mu o tym powiedzieć.Wielokrotnie próbował skontaktować się z Laëtitią.Za pierwszym razem telefon dzwonił, potem odzywała się poczta głosowa.Wiedział, że rano ją zirytował – może nadal się dąsała.Bo znowu to ona miała się poświęcać, a on nie chciał…Żona i dwaj synowie – tylko oni go obchodzili.W porównaniu z nimi nic nie było ważne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl