[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze nie wiem, jaka długość będzie odpowiednia.Musimy zdążyć uciec nabezpieczną odległość. A jeszcze mówiłeś, że rozwalisz tę pułapkę w Wąwozie Małp. Toteż tym bardziej.Warto by się dowiedzieć, czy już jej kto nie załatwił. Nie wiem jak.To znaczy, nie wiem kiedy.W przyszłym tygodniu mamy jechać doOranu. Coś trzeba wykombinować, żeby tam pojechać, bo powiem ci, że mnie głupio.I jeszczetrzeba mieć trochę czasu na te sztuki z rozwalaniem.Zostawić tego na zawsze nie możemy,bo to by było świństwo.Przez chwilę, nic nie mówiąc, pracowicie zeskrobywali łepki. Ja bym zrobiła tak odezwała się Janeczka po namyśle. Nawet i bez wybuchu,żeby nie było dużego hałasu.Parę siatek bym wzięła albo toreb, albo czegoś takiego.Włożyłabym do tego kamienie, po jednym, i ostrożnie, albo nie po jednym dużym, tylko dużomałych i te kamienie w torbach położyłabym na kupie zamiast tych luzem.Do toreb trzebaprzywiązać długie sznurki.Wyszłabym i pociągnęła za sznurki i wtedy te kamienie w torbachby zlazły.A resztę załatwiłby sam pień.Nawet gdyby porządnie gruchnęło, to zawsze byłobyciszej niż wybuch.Pawełek ze zmarszczoną brwią oceniał pomysł siostry. Można i tak, dlaczego nie? Tylko na to potrzebne jest o wiele więcej czasu.Wybuch, topodłożyć, podpalić i w nogi, a tu by się trzeba kotłować z pół godziny.Nie wiem, czy nas tamzostawią na tak długo. To przygotować sobie i jedno, i drugie, a potem zrobić to, na co będziemy mieli czas.Jakoś się do tego Wąwozu Małp dostaniemy.W ostateczności uprzemy się, żeby pojechać taksobie. Okropnie wielka ta Algieria! mruknął Pawełek z lekką urazą. Dużo jeszcze? spytała trochę niecierpliwie Janeczka, przegarniając oskrobanązapałką proszek w połówce mydelniczki.Pawełek zajrzał do mydelniczki i również przegarnął proszek. Na próbę może wystarczy.Czekaj, zrobię lont i zamoczę, a ty skrob dalej.Niszcząc kolejne pudełko zapałek, Janeczka z zaciekawieniem przyglądała się bratu.Pawełek nalał do mydelniczki odrobinę wody i wymieszał zawiesinę.Następnie odciął odkłębka pani Krystyny nieco więcej niż dwa metry włóczki, złożył ją na pół, skręcił porządnie,znów złożył na pół i puścił jeden koniec.Sznurek skręcił się sam.Pawełek przyjrzał mu się izawahał. Cienki trochę.No nic, w razie czego się pogrubi& Dlaczego dolałeś do tego wody? spytała Janeczka nieufnie. Przecież ma się palić.Woda się będzie paliła? Już ja wiem, co robię.Będzie się paliło, jak wyschnie.Wymieszał proszek z wodą jeszcze raz i ostrożnie zaczął w nim zanurzać skręconysznurek.Sznurek nasiąknął błyskawicznie, ale pokruszone łepki od zapałek nie chciały się doniego przyczepiać.Pawełek zafrasował się nieco. Niedobrze&Podrapał się po głowie, zastanowił i poszedł do kuchni po łyżeczkę. Wynieś śmieci powiedziała kończąca obiad pani Krystyna. Teraz zaraz? oburzył się Pawełek. Teraz zaraz.Jest pełno, a muszę gdzieś postawić drugą torbę.Pawełek westchnął ciężko, zabrał z kąta wielką, plastikową czarną torbę ze śmieciami iwyniósł ją pod latarnię przy ulicy.Wzdłuż pobocza, pod wszystkimi niemal latarniami stałyjuż takie same czarne torby, po które o rozmaitych porach przyjeżdżali śmieciarze.Część znich była poprzewracana i rozgrzebana.Pawełek wrócił bardzo szybko. Hej, tu przyszedł osioł! zawołał, wpadając do domu. Stoi przed naszą furtką.Dajmy mu coś!Janeczka zerwała się natychmiast. Gdzie osioł? Chcę zobaczyć!W wąskim przejściu między ogrodzeniami istotnie stał osioł.Wyglądał bardzosympatycznie, ale wydawał się smętny i zrezygnowany.Janeczka biegiem wpadła do kuchni. Dajmy mu coś do zjedzenia! Co on jada? Jest nieszkodliwy, Chaber nic nie mówi! Możecie wziąć stare bagietki, leżą na dole w kredensie pozwoliła pani Krystyna.Tylko nie dotykajcie go przypadkiem i uważajcie, żeby was nie ugryzł. E tam, ugryzł! prychnął Pawełek wybiegając.Osioł sięgnął pyskiem do bagietki bez chwili wahania, ale też bez pośpiechu i z wielkągodnością.Pogryzł stare pieczywo zdumiewająco szybko i z taką samą godnością sięgnął ponastępny kawałek.Nie ruszał się z miejsca i zjadał stare bagietki tak, jakby poczęstunekakurat w tym miejscu uważał za rzecz słuszną i naturalną, której właśnie oczekiwał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]