[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Parma patrzył na Grunliga zotwartymi ze zdumienia ustami.Potrząsnął głową; nie mógł uwierzyć, że to naprawdęGrunlig.To nie może być on.W nagłym przypływie odwagi powiedział głosem szorstkim,wyniosłym: Ty przecież nie żyjesz.Odszedłeś, żeby umrzeć.Jesteś martwy.Jesteś jedyniecieniem człowieka, zagubionym cieniem, który wkrótce rozpłynie się w powietrzu.To, cowidzę, to tylko złudzenie.Złudzeniem jest twój głos.Przecież obrabowałem twój dom,kradłem twoje bydło, plądrowałem łodzie.Nie było cię, kiedy twoi ludzie wzywali pomocy.Teraz jesteśmy daleko od naszego kraju.Co to za miejsce? Gdzie jesteśmy? Ty nie możeszbyć Grunligiem, bo Grunlig przestał być wyniosły i dumny.Jeśli żyje, wygląda żałośnie, aprawdopodobnie już dawno zginął z własnej ręki".Grunlig stał bez ruchu, patrzył na niego iuśmiechał się. Czy nam ci powiedzieć, Parmo, kim jestem i gdzie jesteśmy? Powiedz cochciałbyś najpierw usłyszeć, ty podły tchórzu". Potrafię latać.Odlecę od ciebie, a potemwrócę i zabiję cię", Parma zerwał się na nogi, zamachał rękami, ale nic się nie stało.Wspiąłsię na stojącą obok skałę i zeskoczył, wymachując szaleńczo rękami.Usłyszał, jak Grunligśmieje się, a był to śmiech tak dziki i przerażający, jak śmiech potępieńców wchrześcijańskim piekle.Parma nie wzniósł się ku górze, tylko runął ponownie na ziemię ustóp Grunliga. To znów ta czarownica", zawołał w gniewie. Pozbawiła mnie mocy.Niechbędzie przeklęta na wieki" Grunlig uniósł nogę nad głową Parmy i powiedział: Posłuchajmnie, głupcze.Nie masz żadnej mocy.Jest w tobie tylko pycha i głupia wyniosłość.Terazdostaniesz to, na co zasłużyłeś".Laren przerwała.Uśmiechnęła się do mężczyzn, kobiet, dzieci, do wszystkich, którzy wskupieniu wpatrywali się w nią.Taby spał na kolanach Cleve' a.- Dalej! Dalej! - huknął Erik.- Denerwują mnie te przerwy.Do licha, mów, co się siało.Cozrobił Grunlig? Czy zmiażdżył nogą czaszkę Parmy ? No i, na wszystkich bogów, gdzie onisą?Laren potrząsnęła głową.- Jestem tylko kobietą, panie, i muszę teraz odpocząć.Wybaczcie mi, może jutro wieczórbędę mogła dalej ciągnąć tę opowieść.Rozległy się glosy protestu, a Erik wyglądał tak, jakby był bliski furii.Od dawna lubiłsłuchać opowieści skaldów, a tak się nimi przejmował, że tracił poczucie rzeczywistości.Matka mogła go wówczas wołać, a on nawet jej nie słyszał.- Uspokójcie się - powiedział ze śmiechem Merrik.- To nie kobieca słabość.Ona to robispecjalnie.Celowo zostawia was w niepewności, żeby zachęcić do dalszego słuchania.Totaka przynęta na haczyku wędki.Nie namawiajcie jej.Najlepiej pochwalcie ją, że niezleopowiadała, ale powiedzcie, że nie ciekawi was dalszy ciąg opowieści.To będzie dla niejdotkliwa kara za nadmierną pewność siebie.- Roześmiał się jeszcze raz i zwrócił do Erika: -No, powiedz, bracie, co myślisz o moim nowym skaldzie?Erik przyglądał się Laren.Merrikowi nie podobał się sposób, w jaki na nią patrzył.Wolałuniknąć kłopotów.Nie chciał konfliktów z bratem, ale jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemusiał powiedzieć mu, żeby zostawił Laren w spokoju.Nie wiedział, dlaczego czuje się dotego zmuszony, ale tak było.Spojrzał na Sarlę, która też patrzyła na męża.Ona wie, pomyślałz pewnością wie.Trudno, żeby tego nie zauważyła.Bądz co bądz tutaj, w tej izbie,znajdowali się dwaj nieślubni synówie Erika: Kenna, silny, zdrowy chłopiec podobny do ojca,i młodszy, nie mający jeszcze roku.Były tutaj też ich matki, które, na ile Merrik wiedział,nadal dzieliły łoże z jego bratem.Sarla nie miała jeszcze dzieci, chociaż od ślubu z Erikiem minęły dwa lata.Merrikwestchnął.Nie podobała mu się ta sytuacja.Podszedł do Cleve'a i wziął od niego Taby'ego.Trzymając dziecko na ręku, zwrócił się do Laren.- Dzisiaj ja zajmę się Tabym - powiedział.Patrzył na jej twarz zarumienioną poodniesionym sukcesie.Uśmiechnęła się do niego i był to piękny uśmiech, który sprawił, żepoczuł ciepło rozlewające się po całym ciele.Chciał, żeby częściej się tak uśmiechała, ale nieteraz, nie do niego.Podszedł do niej bliżej i dodał półgłosem: - Nie oddalaj się od domu.Staraj się trzymać blisko Sarli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]