[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pracowitymi dÅ‚oÅ„mi zbieraÅ‚a suchekartki na podoÅ‚ku, porzÄ…dkujÄ…c, równajÄ…c, ukÅ‚adajÄ…c.WracajÄ…c samochodem po ciemku, Roland i Maud porozumiewali siÄ™ krótkimi, rzeczowymi zdaniami -wyobraznia obojga zajÄ™ta byÅ‚a czym innym.- MieliÅ›my ten sam odruch, żeby pomniejszyć znaczenie.- Maud.- MuszÄ… być warte fortunÄ™ - Roland.- Gdyby Mortimer Cropper wiedziaÅ‚, że istniejÄ….- Jutro znalazÅ‚yby siÄ™ w Harmony City.- Sir George byÅ‚by znacznie bogatszy.MógÅ‚by wyremontować dom.- Nie wiem, o ile bogatszy.Nie mam pojÄ™cia o pieniÄ…dzach.Może trzeba powiedzieć Blackadderowi.Może powinny być w Bibliotece Brytyjskiej.Chyba to coÅ› w rodzaju narodowej spuÅ›cizny.- To listy miÅ‚osne.- RzeczywiÅ›cie, na to wyglÄ…da.- Może poradzÄ… sir George'owi, by poszedÅ‚ do Blackaddera.Albo do Croppera.- Módlmy siÄ™, żeby nie do Croppera.Przynajmniej jeszcze nie teraz.- JeÅ›li mu poradzÄ…, żeby zgÅ‚osiÅ‚ siÄ™ na uniwersytet, może po prostu trafi do mnie.- A jeÅ›li mu poradzÄ…, żeby zgÅ‚osiÅ‚ siÄ™ do Sotheby's*, listy przepadnÄ… w Ameryce lub gdzie indziej, albo,jeżeli bÄ™dziemy mieli szczęście, dostanie je Blackadder.Nie wiem, dlaczego sÄ…dzÄ™, że to zle.Nie wiem, dla-czego mam wobec nich takie poczucie wÅ‚asnoÅ›ci.Przecież nie sÄ… moje, do cholery.- To dlatego, żeÅ›my je znalezli.I dlatego - dlatego, że sÄ… prywatne.- Ale przecież nie chcemy, żeby po prostu schowaÅ‚ je do szafy!- SkÄ…dże! Skoro już wiemy, że istniejÄ…?- Może siÄ™ dogadamy - zawrzemy pakt? %7Å‚e jeÅ›li jedno z nas jeszcze coÅ› znajdzie, da znać drugiemu i ni-komu wiÄ™cej? Bo one dotyczÄ… w równym stopniu obojga poetów, a jest tyle innych zainteresowanych stron.- Leonora.- JeÅ›li jej powiesz, to bÄ™dzie pół drogi do Croppera i Blackaddera, a oni majÄ… znacznie wiÄ™kszÄ… siÅ‚Ä™przebicia.- Twój pomysÅ‚ ma sens.Miejmy nadziejÄ™, że sir George porozumie siÄ™ z uniwersytetem w Lincoln i żeprzyÅ›lÄ… go do mnie.- Omdlewam z ciekawoÅ›ci.- Miejmy nadziejÄ™, że szybko siÄ™ zdecyduje.Ale upÅ‚ynęło sporo czasu, zanim ponownie usÅ‚yszeli o listach i sir George'u.RL* Sotheby's - wielki brytyjski dom aukcyjny (przyp.tÅ‚um.).ROZDZIAA SZÓSTYWiedziony pasjÄ… smaku zwiedzaÅ‚ wtedySalony drobnych mieszczan, przesiÄ…kniÄ™teOdorem patriarchalnych podwieczorków,Gdzie krążąc wokół skwapliwego %7Å‚yda,GÅ‚adkiego poÅ›ród brutalnych mahoniów,Solidnych komód i stołów odzianychW syty spokój Szabatu i w indygo,WyblakÅ‚y szary brÄ…z i kreton w paski -MógÅ‚ czasem ujrzeć, wyjÄ™te po jednymZ trzykroć zamkniÄ™tych, gÅ‚upio pulchnych szuflad,Z miÄ™kkich, jedwabnych, wschodnich zawiniÄ…tekNajczulej odwiniÄ™te i odkryte,I uÅ‚ożone w porzÄ…dku wÅ‚aÅ›ciwym,W ametystowym szafirze odwieczneDwadzieÅ›cia starych, damasceÅ„skich kafli,Jasnych jak bramy Nieba i subtelnychJak żywy poÅ‚ysk barw na szyi pawia.Wtedy zaspokojona byÅ‚a jego dusza,Wtedy smakowaÅ‚ miód i w martwych blaskachZnów ożywionych, poznawaÅ‚ swe życie,I pÅ‚aciÅ‚ zÅ‚otem, aby patrzeć, patrzeć.R.H.Ash, Wielki kolekcjoner"Aazienka byÅ‚a wÄ…skim, ciasnym, prostokÄ…tnym pomieszczeniem koloru pralinek.Armatura miaÅ‚a mocnÄ…różowÄ… barwÄ™, zÅ‚amanÄ… tonem szaroÅ›ci, podÅ‚ogÄ™ pokrywaÅ‚y szarofioletowe kafelki, niektóre - nie wszystkie -zdobne w upiorne pÄ™ki biaÅ‚ych lilii, wedÅ‚ug wÅ‚oskiego projektu.Kafelki te siÄ™gaÅ‚y do poÅ‚owy Å›cian, gdzie spo-tykaÅ‚y siÄ™ z winylowÄ… tapetÄ… w barwny wzór, na której roiÅ‚o siÄ™ od pracowitych pijawek, oÅ›miornic i Å›limakówmorskich w odcieniach jaskrawej purpury i różu.CaÅ‚ość Å‚agodziÅ‚y dymnoróżowe ceramiczne detale: pojemnikina papier toaletowy i serwetki, kubek do zÄ™bów na spodku, przypominajÄ…cym ogromnÄ… afrykaÅ„skÄ… ozdobÄ™warg, ozdobna muszla o falistym brzegu, a na niej schludne, jajowate mydeÅ‚ka, różowe i fioletowe.Zmywalnażaluzja z winylu wyobrażaÅ‚a różowy Å›wit z grupkÄ… pÄ™katych cumulusów, muÅ›niÄ™tych pÄ…sem.Szorstka baweÅ‚-niana mata kÄ…pielowa, podbita skóropodobnÄ… gumÄ…, miaÅ‚a kolor lawendy, podobnie jak baweÅ‚niany półksiężyc,obejmujÄ…cy muszlÄ™ klozetowÄ… i wyÅ›cieÅ‚any pokrowiec frotte, w który przyodziana byÅ‚a pokrywa sedesu.NaRLpokrywie, czujnie nasÅ‚uchujÄ…c dobiegajÄ…cych z domu dzwiÄ™ków, siedziaÅ‚ w ogromnym skupieniu profesorMortimer P.Cropper, usiÅ‚ujÄ…c opanować gruby plik papierów, latarkÄ™ w gumowej oprawie oraz sztywne, ma-towe, czarne pudeÅ‚ko, akurat mieszczÄ…ce siÄ™ na jego kolanach bez obijania siÄ™ o Å›ciany.ByÅ‚a godzina trzecia wnocy.To nie byÅ‚o jego milieu i pikanteria sytuacji, niedorzecznej i zakazanej, po części go bawiÅ‚a.MiaÅ‚ na so-bie dÅ‚ugi czarny jedwabny szlafrok ze szkarÅ‚atnymi wyÅ‚ogami, a pod nim czarnÄ… jedwabnÄ… piżamÄ™ ze szkarÅ‚atnÄ…lamówkÄ… i monogramem na kieszonce.Kapcie, aksamitne i krecioczarne, zdobiÅ‚a haftowana zÅ‚otem gÅ‚owa ko-biety w aureoli promieni lub rozwianych wÅ‚osów.Wykonano je w Londynie wedÅ‚ug jego wskazówek; podobnarzezbiona postać znajdowaÅ‚a siÄ™ na portyku Muzeum Harmonii, najstarszej części Uniwersytetu Dale'a Owena,wywodzÄ…cej swÄ… nazwÄ™ od starożytnej Akademii Aleksandryjskiej, owego goÅ‚Ä™bnika muz".PrzedstawiaÅ‚aMnemozyne, matkÄ™ Muz, choć niewiele osób rozpoznawaÅ‚o jÄ… bez podpowiedzi, ci zaÅ›, którzy posiedli odrobi-nÄ™ wyksztaÅ‚cenia, najczęściej brali jÄ… za MeduzÄ™.GÅ‚owa ta, aczkolwiek niezbyt ostentacyjnie, pojawiaÅ‚a siÄ™także na papierze listowym Croppera, nie pojawiaÅ‚a siÄ™ natomiast na jego sygnecie z imponujÄ…cej wielkoÅ›cionyksem, w którym wyrzezbiono skrzydlatego konia i który niegdyÅ› należaÅ‚ do Randolpha Henry'ego Asha,obecnie zaÅ› spoczywaÅ‚ na krawÄ™dzi umywalki, w której Cropper przed chwilÄ… umyÅ‚ rÄ™ce.Jego rysy w lustrze byÅ‚y subtelne i regularne, srebrzyste wÅ‚osy - ostrzyżone z wytwornÄ… surowoÅ›ciÄ…,oprawki okularów - pozÅ‚acane, usta - zesznurowane, aczkolwiek zesznurowane luzniej, po amerykaÅ„sku, i le-piej niż angielskie dostosowane do otwartych samogÅ‚osek i mniej afektowanej wymowy.MiaÅ‚ dÅ‚ugie ciaÅ‚o,szczupÅ‚e i zadbane, oraz amerykaÅ„skie biodra gotowe na przyjÄ™cie skórzanego pasa i odlegÅ‚ego ducha rewolwe-ru.PociÄ…gnÄ…Å‚ za sznurek i piecyk Å‚azienkowy z sykiem rozpoczÄ…Å‚ swe powolne dziaÅ‚anie.NacisnÄ…Å‚ prze-Å‚Ä…cznik na czarnej skrzynce, która również syknęła i zamrugaÅ‚a Å›wiateÅ‚kiem.WÅ‚Ä…czyÅ‚ latarkÄ™ i poÅ‚ożyÅ‚ jÄ… naumywalce tak, by oÅ›wietlaÅ‚a jego pracÄ™, po czym zgasiÅ‚ górne Å›wiatÅ‚o i wyćwiczonym w ciemni ruchem do-tknÄ…Å‚ przegródek i wÅ‚Ä…czników.Delikatnie, palcem i kciukiem, wyciÄ…gnÄ…Å‚ list z koperty.List byÅ‚ stary, wiÄ™cwygÅ‚adziÅ‚ wszystkie zaÅ‚amania, po czym wsunÄ…Å‚ go do skrzynki, zatrzasnÄ…Å‚ pokrywÄ™, zamknÄ…Å‚ i wÅ‚Ä…czyÅ‚.SwojÄ… czarnÄ… skrzynkÄ™ darzyÅ‚ wielkim przywiÄ…zaniem.WymyÅ›liÅ‚ jÄ… i udoskonaliÅ‚ w latach pięćdziesiÄ…-tych, a teraz niechÄ™tnie myÅ›laÅ‚ o porzuceniu jej na rzecz nowszych, bardziej bÅ‚yszczÄ…cych urzÄ…dzeÅ„ - w koÅ„cusÅ‚użyÅ‚a mu wiernie przez dziesiÄ…tki lat.UmiaÅ‚ z niezwykÅ‚Ä… zrÄ™cznoÅ›ciÄ… wpraszać siÄ™ do najbardziej nieprawdo-podobnych domów, w których mogÅ‚y siÄ™ ostać relikty pisane rÄ™kÄ… Asha, doszedÅ‚ wiÄ™c do wniosku, że uzy-skawszy wstÄ™p, winien sporzÄ…dzać dla siebie prywatny zapis znaleziska na wypadek, gdyby wÅ‚aÅ›ciciel okazaÅ‚siÄ™ oporny i nie zgadzaÅ‚ siÄ™ na sprzedaż lub choćby na zrobienie odbitek - co zdarzyÅ‚o siÄ™ raz czy drugi ku nie-powetowanej szkodzie nauki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]