[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Giną nie wytrzymała.- To chyba największa głupota, jaką kiedykolwiek od ciebie słysza-łam - warknęła do brata, który właśnie wysunął się na prowadzenie ja-ko najgłupszy z jej trzech bardzo głupich braci.- 0 co ci chodzi? - Vic wzruszył ramionami i rozejrzał się za krze-słem.- Mówiłem tylko, że Max świetnie wygląda.No wiesz, jak na star-szego faceta.Co, chyba trochę schudłeś na tym szpitalnym wikcie, nie?- Tak, Victor.Tu nazywają to dietą umarlaków - odpowiedziała Ginąi zwróciła się do Maksa.- Mój brat naprawdę jest kompletnym idiotą.90 - Okay, wszystko w porządku - odparł, na przemian zginając i pro-stując palce.Bez wątpienia sprawdzał, czy Victor przypadkiem któregośnie złamał.- Ciągle mieszkasz na Manhattanie, Vic?- Nie, biuro przeniosło się do Jersey mniej więcej rok po jedena-stym września.Dojazdy kompletnie mnie wykańczały, więc w końcu za-ładowałem graty i przeniosłem się na drugą stronę rzeki.Mieszkam te-raz w pieprzonym Hackensack i prawie każdego ranka, kiedy się budzę,zastanawiam się, jak do diabła, do tego doszło.- Znam to uczucie - odparł Max.Ten komentarz był skierowany doGiny, ale udała, że nie wie, o co chodzi.- Możesz zawsze rozejrzeć się za nową robotą - zauważyła.- Na tym rynku? Nie sądzę.- Victor pokręcił głową.- Przy moimszczęściu zaraz by się rozeszły jakieś plotki i zanimbym się obejrzał, wy-leciałbym z firmy.Nie mamy tyle farta, Geen, żeby wciąż jakaś linia lot-nicza przelewała nam na konto forsę z odszkodowania.- Farta? - powtórzył Max z niedowierzaniem.Max najwyrazniej pomyślał, że brat Giny naprawdę uważa za szczęś-liwy zbieg okoliczności fakt, iż siostra znalazła się na pokładzie porwa-nego samolotu, którym ona i jazz-band z jej college'u lecieli na tourneedo Europy.I że pieniądze, które dostała od linii lotniczej, sprawiły, że tacala gehenna w sumie się jej opłaciła.Pospiesznie dotknęła ramienia Maksa.- On miał zupełnie co innego na myśli.Victor chyba nawet nie zauważył, że właśnie nadepnął Maksowi nawyjątkowo bolesny odcisk.- Nawiasem mówiąc, kupiłem sobie segment, kiedy raty kredytubyły wyjątkowo niskie.Potem sprawy nie wyglądały już tak dobrze.Max z całej siły zacisnął zęby, aż zadrgały mu mięśnie na policzkach.- Wszystko w porządku - szepnęła Giną.- To wcale mnie nie dotknęło.Nigdy nie powiedział ani słowa na ten temat - nigdy by się na to nieodważył - ale Giną wiedziała, że Max ciągle gryzie się tym, co ona prze-żyła jako zakładniczka na pokładzie tamtego samolotu.I to jak.91 Pan Ciężko Myślący zerknął na zegarek.- Chyba musimy powoli się zbierać - oznajmił, podnosząc się z krzesła.- Mam jeszcze spotkać się w Fairfax z kilkoma kumplami z college'u.Znowu wyciągnął rękę do Maksa.- No to cześć.Miło było znowu cię zobaczyć, chociaż to trochę głupio, że ty i moja mała siostrzyczka.- Już wystarczy, Victor - przerwała mu Giną.W odpowiedzi wzruszył ramionami.- Powiedziałem tylko, co myślę.To zwykła uczciwość.Przecież to tyzawsze brzęczysz mi nad uchem, żebym był uczciwy.- To teraz idz sobie z tą uczciwością na korytarz - zarządziła.- Wszystkiego dobrego, chłopie.- Vic kiwnął Maksowi ręką na po-żegnanie i wyszedł.- Jeśli Vic nie wróci szybko do domu, to wsadzą mnie za morderstwo- powiedziała, gdy zostali sami.- Gdybyś tylko słyszał te bzdury, który-mi zasypuje Julesa.Za wszelką cenę próbuje go skłonić, żeby biedak sięprzyznał, że tak naprawdę wcale nie jest gejem.Wez tylko pomyśl, chło-pie - zaczęła naśladować głos brata.- Na przykład Catherine Zeta-Jones.Wyobraz sobie, wracasz z roboty do domu, a tu ona leży nago w twoimłóżku.I co, może chcesz mi wmówić, że zostawiłbyś w spokoju takie cac-ko? Nie wierzę.Max uśmiechnął się, ale z jego oczu nie zniknął ponury wyraz.- Powinnaś mi pozwolić, żebym to ja wykonał egzekucję.- Ciągle cię to dręczy, prawda? - spytała Giną.- To, co przydarzyłomi się w tamtym samolocie.- Nie czekała na odpowiedz.- Szkoda, żenie widziałeś swojej miny, kiedy Vic zrobił tę durną uwagę o odszkodo-waniu.Powinniśmy o tym porozmawiać, Max.Może za dwa tygodnie?Miała nadzieję, że nawiązanie do wcześniejszej konwersacji przywołana jego usta uśmiech, ale spotkał ją zawód.Max znów zacisnął zęby.Pochyliła się w poprzek stolika, żeby go pocałować.Nie odpowiedziałjej tym samym, ale również nie próbował się odsunąć.- Victor ma samolot jutro o dwunastej trzydzieści - powiedziała.-Podrzucę go rano na lotnisko, a potem, kiedy skończysz grać w bilard,spotkamy się w twoim pokoju.Nie będziesz miał kłopotów, żeby mnie92 rozpoznać - kobieta, która usiądzie na twoim łóżku z lunchem w ręku,by wkrótce się rozebrać do naga, to właśnie ja.Pocałowała go jeszcze raz i zanim zaczął sprzeczkę, skierowała sięku drzwiom.Oczywiście niewykluczone, że Max wcale się nie pojawi.%7łe - jakokreślił to Vic - zostawi w spokoju takie cacko.Obejrzała się i dostrzegła w jego wzroku pożądanie.I już wiedziała, że Max przyjdzie. ROZDZIAAPITYHamburg, Niemcy 21czerwca 2005 Dzieńdzisiejszyiało Giny znajdowało się już na lotnisku.Wyższy stopniem szefCmiejscowego zespołu FBI Walter Frisk osobiście pofatygował się,żeby spotkać Maksa tuż przy samolocie, co z pewnością było zasługąJulesa Cassidy'ego.Frisk potrząsnął ręką Maksa, wybąkał coś na temat żalu po stracie,a potem rozkazał lokalnym ochroniarzom przeprowadzić gości przez od-prawę i terminal aż do kostnicy, pilnując przy tym, żeby nikt ich nie nie-pokoił ani nie zadawał zbędnych pytań.Wszystko to także załatwił Jules.Bez wątpienia młody agent miał ja-ja.Kiedy dotarli pod drzwi pomieszczenia, gdzie trzymano ciała zabitych,Jules podziękował Friskowi i uprzejmie, aczkolwiek zdecydowanie od-prawił faceta, mówiąc mu - nie prosząc! - żeby razem z ochroniarzemzaczekał na zewnątrz.W ten sposób zapewnił Maksowi odrobinę prywatności, żeby mógłwejść do środka sam.I Max wykorzystał tę sposobność, choć miał wrażenie, że jego nogisą z ołowiu.Przygotował się psychicznie na tę chwilę, bo niezależnie odtego, jak ciężkie wydawały mu się ostatnie dwadzieścia cztery godziny,najbliższe kilka minut z pewnością będzie jeszcze gorsze.Giną nie była sama [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl