[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wtedy właśnie go zobaczyłam.Urzeczywistniły się moje najgorsze obawy.Mutawwa(przedstawiciel policji religijnej)[15], napawając się niedozwolonym widokiem, zbliżał się doswojej ofiary.Pojawił się niepostrzeżenie, mimo że wokół było niewielu ludzi.Wszyscy mutawwa in zapuszczali bujne brody różnej długości, ponieważ tegowymagała religia.Tak było również w tym przypadku.Przepisowa broda byłanieprzystrzyżona - nie wolno jej skrócić, dopóki mężczyzna nie może chwycić tworzących jąwłosów w garść.Mutawwa nosił taką samą białą saubę jak przeciętny Saudyjczyk, alekrótszą, więc widać było owłosione nieumięśnione golenie.Na wierzchu miałciemnobrązowy płaszcz zwany bisztem, wykonany z półprzezroczystego muślinui wykończony misternym złotym haftem.Delikatny materiał ostro kontrastowałz odrażającym cielskiem.Byłam skonsternowana.Raziła mnie zwłaszcza ta złota nić, zbytbogata, jak na ponoć ascetycznego świętego męża, i przywodząca na myśl strój królewski -znak rozpoznawczy saudyjskich monarchów (oni także nosili biszty) - tak jakby obydwapłaszcze zostały uszyte z tego samego materiału.Na czubku głowy mutawwa miał białe nakrycie, które zwisało aż do wydatnegobrzucha.Tkanina trzymała się bez żadnego widocznego mocowania, jeśli pominąć tradycyjnączarną obręcz noszoną przez saudyjskich mężczyzn jako uzupełnienie nakrycia głowy,i nachodziła na twarz, przysłaniając część czoła i tworząc niewielki daszek.Ograniczała muwidzenie wokół, co było doskonałą metaforą wąskich horyzontów i nieelastycznych zasad.Mutawwa podpierał się laską.Szedł wąską alejką, jakby balansował na cienkiej linieekstremizmu.W prawej dłoni trzymał drewniany różaniec.Wyglądało na to, że różaniecpomagał mu się uspokoić; kręcił nim coraz szybciej i szybciej wraz z rosnącymrozdrażnieniem, jakie wywołało wykroczenie, którego dopuściła się Maurag.Mutawwa,apodyktyczny i arogancki, zażądał stanowczym tonem:- Zakryć włosy!Zaniepokojone kobiety szybko przemknęły obok nas, znikając z pola widzeniaw obawie, że zostaną wciągnięte w konflikt.Miałam wielką ochotę do nich dołączyć.Przyglądałam się tej scenie, stojąc z boku, kilka kroków na lewo od Maurag.Mutawwa niebył sam; towarzyszył mu znudzony chudy policjant, który niemal znikał za otyłą sylwetką,będącą symbolem nietolerancji.Maurag wysunęła szczękę, dając do zrozumienia, że jestprzekonana o swojej racji.Szykowała się do riposty.- Nie zamierzam zasłaniać włosów! Mój mąż tego nie wymaga! Pozwala, żebymchodziła niezasłonięta! - mówiła ze złością.Poluzowało się wiązanie abai i wystawał jejciążowy brzuch.Mimo że była wściekła, rozmawiając z mutawwą, powoływała się naautorytet mężczyzny, zamiast użyć swojego.- Musi je pani zakryć! - żądał mutawwa.- Natychmiast zakryć włosy! - powtórzyłi zwrócił się po arabsku do stojącego obok znudzonego policjanta.Może skończył mu się zasób angielskich słów, pomyślałam.Policjant wciąż milczał.To był pierwszy mutawwa, jakiego widziałam.Oczywiście mężczyzna.Szybkoprzyzwyczaiłam się do zmory, jaką były patrole powołanej przez państwo policji religijnej.Równocześnie czułam odrazę i byłam zafascynowana.Chciałam się im bardzo dokładnieprzyjrzeć, ale śmiałe spojrzenie było zakazane.Mutawwa był wysoki i, ze względu na swoje cielsko oraz wiążącą się z tym siłę,wyglądał przerażająco.Jednak, co wydawało mi się niezrozumiałe, Maurag w najmniejszymstopniu nie wyglądała na przestraszoną; miałam nawet wrażenie, że zrobiła bezczelną minę.Byłam zaskoczona, a właściwie zmartwiona jej niemądrą odwagą.Nie mogłam uwierzyć, żezafundowała nam takie przedstawienie, i to podczas mojego pierwszego w Arabii Saudyjskiejpobytu w miejscu publicznym.Myślałam, że jest rozsądniejsza.Cóż, tak właśnie wyglądały moje pierwsze nieśmiałe kroki w nowiutkiej abai.Stałyśmy rzut beretem od sklepu, w którym ją kupiłam, a Maurag już zdążyła sprowokowaćmutawwę.Zamiast czuć złość na niego, ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem zła na nią.Złorzecząc, Maurag narzuciła zmięty szal na rude włosy.Kipiała ze złości.Mutawwapowoli wycofywał się z powrotem do kryjówki, w której wcześniej się czaił.Westchnęłamz ulgą pod zasłoną, którą trzymałam kurczowo przy twarzy podczas całego zajścia.Mutawwa zniknął.Wciąż jeszcze przestraszona poprawiłam szal, mocno zawiązującgo pod brodą na podwójny supeł niczym bandaż na zranionej głowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]