[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wie, że nie jest w najlepszym miejscu,by poczuć się wolna - jest biała, jest samotna - ale nie obchodzi jej, czystanie się to za sprawą whisky, czy czegoś poważniejszego.Na ekranie nad barem ubrana w skafander kosmiczny postaćobraca się wolno na tle ciemności oraz zimnych i jasnych jak lód,błękitno-białych gwiazd; lina ratunkowa unosi się niczym pępowinapomiędzy człowiekiem a białym kadłubem statku.Za nim inna postaćporusza się wzdłuż czarnego, lustrzanego skrzydła.U dołu ekranu odprawej strony do lewej przemykają chińskie znaki nie do odszyfrowania,podczas gdy w prawym górnym rogu tkwi zawsze rozpoznawalne logoPepsi.Podążając za jej spojrzeniem, Lo obraca się na krześle.Naprawiają panel, mówi.Słucham?Panel, uderzył w niego meteor i doszło do uszkodzenia.Teraz gonaprawiają.Na ekranie jedna z odzianych w białe skafandry postaci podajedrugiej wygiętą taflę czegoś, co wygląda jak czarne szkło.Kto to?Amerykanin, Foster.A ten drugi to Gromeko, odpowiada Lo zobojętnością, która kłóci się z wagą wydarzenia, jakie opisuje.Gdy mówi,przychodzi kelnerka z jedzeniem, bez słowa odsuwa na bok ich kubki i zbrzękiem stawia na stole talerze.Lo podnosi kęs pałeczkami i marszczynos.Miejscowa specjalność, wyjaśnia z sardonicznym uśmiechem, aAnna, rozluzniona przez whisky, śmieje się, co dla niego stanowi sygnałdo rozpoczęcia długiego monologu o niedociągnięciach miejscowejkuchni.Jego głos brzmi trochę zbyt donośnie, Anna kilka razy zauważa,jak ludzie z pobliskich stolików rzucają w ich stronę rozzłoszczonespojrzenia.Przy tym wszystkim jego sposób bycia jest tak powściągliwy,że Anna nie może powstrzymać się od śmiechu, świadoma tegokontrastu.Jednak kiedy chwali jego angielski, zadowolenie w jegouśmiechu zdradza próżność kryjącą się za fasadą skromności.Jako student spędziłem trochę czasu w Kanadzie, tłumaczy, nauniwersytecie w Toronto.I?, zachęca go, by mówił dalej.Byłem tam dość długo, miałem więc czas, żeby dobrze nauczyć sięjęzyka.Kiedy naciska mocniej, Lo zaczyna mówić, najpierw powoli, apotem z coraz większą swobodą, o rozległych terenach północnej Kanady,o odwiecznych oceanach i górach ukrytych pod zamarzniętą ziemią ijęzorami lodowców, o ich pofałdowanych, nakładających się na siebiepowierzchniach, o zatopionych w nich tajemnicach.Opowiada jej opracach w terenie wraz z przyjacielem archeologiem, o piciu i ćpaniu wnamiotach daleko za Kołem Podbiegunowym, gdzie słońce nigdy niezachodziło.Jego ręce poruszają się w podnieceniu, gdy opisujeprehistoryczne szlaki handlowe i migracyjne, wijące się przezzamarznięte morze, naczynia wypalone w Chinach trzy tysiące lat przedtym, jak zostały znalezione na Alasce, indiańskie rzezby odkryte naSyberii.Mówi o kle morsa, z którego pradawny artysta wykonałniedzwiedzia o długim pysku, z nogami wyrzuconymi do tyłu, jakby leciał,a którego znalazł pewnego popołudnia leżącego sobie jak gdyby nigdy nicw tundrze, na wpół przykrytego trawą, i którego wyciągnął i zaniósł doswojego namiotu, nie wspominając o tym przyjacielowi, kierownikowiwyprawy, choć zdawał sobie sprawę z jego niezwykłej wartościhistorycznej.Wciąż ma tego niedzwiedzia u siebie w mieszkaniu wPekinie.Potem już wolniej, z większym trudem opowiada jej o latach,kiedy nie mógł wrócić do domu, bo zadawał się z dysydentami wKanadzie, o latach, które spędził na zmywaniu naczyń i wprowadzaniudanych do komputerów w anonimowych biurach.Potem rozmowa schodzi na jej temat i Lo wydaje się odzyskiwaćdobry nastrój, sondując ją pytaniami, które wciąż balansują na krawędziimpertynencji, łagodzonej tylko pokorą w zachowaniu i niemą sugestią,że nie musi odpowiadać, jeśli nie chce.Od dawna już z nikim tak nierozmawiała i czuje teraz, że nie pozostaje obojętna wobec jegozainteresowania, subtelnego flirtu.Jej policzki płoną od whisky
[ Pobierz całość w formacie PDF ]