[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To była wyjątkowa sytuacja - wyjaśniła.-Przez pewienczas miałam dostęp do cennego zródła informacji.- Jesteś pewna, że nie pojawiły się inne przyczyny? -spytał kpiąco Benno;- Co masz na myśli?- W pewnym sensie.przeszłaś na drugą stronę barykady- rzekł dyplomatycznie.- Znalazłaś się w kręgu bogatychi uprzywilejowanych, wśród których obraca się Demetrio Co-relli.Rozumiem, że detektywistyczne dziennikarstwo RevyHorden mogło nie pasować do wizerunku signory Corelli.- Widziałeś, żebym podpisywała swoje prace jako Corel-li?- Nie, ale każdy wie, kim jesteś.- Wyjaśnijmy jedną sprawę - rzekła stanowczo.- Kiedypracuję, nie jestem signorą Corelli.Nie mam zamiaru byćnawet Revą Horden, bo i to nazwisko wywołuje skojarzenia.Znajdę pseudonim, którego nikt nie zna.Moja mama chciałazrobić ze mnie tancerkę, więc poza imieniem Reva nadała miimiona swoich ulubionych baletnic - Margot, Alicja, Antoi-nette.- Alicja brzmi ładnie.- W porządku.Zostanę Alicją, po prostu Alicją.Tak bę-dzie bardziej tajemniczo.SR- A co z honorariami?- Odbiorę je za twoim pośrednictwem.Wystąpisz jakomój agent.- Nie zarobimy dużo - ostrzegł.- Pracuję dla małych cza-sopism specjalizujących się w tropieniu skorumpowanychpolityków.Płacą tyle, co kot napłakał, ale publikują prawdę.Słuchaj, co byś powiedziała na robotę, którą odrzuciło jużtrzech fotoreporterów?- To coś dla mnie - uznała.Benno opowiedział o fabryce napoi chłodzących, która,jak twierdził, stosowała niedozwolone metody produkcji.Chodziło o to, by rzecz wydobyć na światło dzienne.- Skąd o tym wiesz?- Mam u nich swojego człowieka, który wpuści nas nateren zakładu.- To na co czekamy?- Chwileczkę.Muszę zadzwonić.Pół godziny potem wśliznęli się bocznym wejściem dofabryki.Ubrani przez znajomego Benna w białe czepki i far-tuchy nie różnili się od reszty załogi.Reva fotografowaławszystko, co wskazał jej partner.W końcu przewodnik wpro-wadził ich do najbardziej interesującego pomieszczenia, za-strzegając, iż mają pięć minut, by je obejrzeć.Wewnątrz panował okropny zaduch, lecz Reva, opano-wując mdłości, w szaleńczym tempie strzelała fleszem, pod-czas gdy Benno zapisywał informacje na taśmie małego ma-gnetofonu.Nagle rozległ się ostry dzwięk.- Taśma produkcyjna się zacięła - rzucił przewodnik -Zaraz ktoś tu przyjdzie.Ruszajmy stąd.Po chwili znalezli się na zewnątrz, gdzie mogli odetchnąćświeżym powietrzem.SR- Hej, wy! - rozległ się gniewny głos.- Co tu robicie?Straż!- Czas na nas - szepnął Benno, ściskając rękę Revy.- Zamykają bramę! -krzyknęła.- Zostaje droga przez mur.Umiesz się wspinać?Ktoś otworzył drzwi i wypuścił psy, które z głośnymszczekaniem rzuciły się w ślad za uciekinierami.Reva o małonie spadła z pionowej ściany.Jedną ręką kurczowo wczepiłasię w mur, drugą chwycił Benno i ciągnął dziewczynę do gó-ry.Psy chwytały ją już za kostki u nóg.Kiedy znalazła się podrugiej stronie, zwierzęta zaczęły wściekle ujadać.Revai Benno uciekali co tchu, dopóki nie poczulrsię wystarczającobezpiecznie, by móc się rozejrzeć.Nikt ich nie ścigał.Revaoparła się o ścianę, łapiąc oddech.Z podniecenia krew szyb-ciej krążyła jej w żyłach.Lubiła to uczucie.- Muszę teraz wszystko opisać.Spotkamy się w barze ju-tro rano.Wtedy dasz mi zdjęcia.Mam nadzieję, że będą uda-ne - powiedział dziennikarz.- Na pewno - obiecała.Po drodze do domu Reva zrobiła zakupy w sklepie fo-tograficznym.Tak ją to pochłonęło, że nawet nie spostrzeg-ła, kiedy nadeszło popołudnie - czas sjesty.Pałac Corsevostał cichy w upalnym powietrzu.Nikt nie przeszkadzał Revie,gdy postanowiła rozejrzeć się trochę po domu.Na dole trafiłado nie używanego pomieszczenia kuchennego i w ciągudwóch godzin urządziła sobie w nim ciemnię.Zamknęła drzwi na klucz, a potem zasiadła do pracy.Kie-dy zajęła się wywoływaniem filmu i powiększaniem zdjęć,świat przestał dla niej istnieć.Wreszcie skończyła i z zado-woleniem spojrzała na własne dzieło.Tymczasem za drzwiami trwało najwyrazniej jakieś poru-szenie.Otworzyła je i zaczęła nasłuchiwać.W domu panowałSRharmider.Reva spostrzegła pędzącą dokądś pokojówkę.- Co się dzieje.- zaczęła.Na jej widok dziewczyna stanęła jak wryta, a potem ucie-kła krzycząc:- Signora jest tutaj! Signora jest tutaj!Reva podążyła za nią na górę.Uświadomiła sobie, że wzaciemnionym pokoju nie zauważyła, kiedy zapadł zmrok.Teraz nastał już pózny wieczór.- Gdzie, u diabła, byłaś? - Demetrio, blady z niepokoju,zażądał wyjaśnień.- Od dwóch godzin wszyscy cię szukają.- Och, mój drogi - rzekła przepraszająco.- Wywoływa-łam film i tak mnie to wciągnęło, że straciłam poczucie cza-su.Demetrio przez chwilę nie mógł wydobyć głosu.- Czy zdajesz sobie sprawę - spytał w końcu - że ja.żewszyscy martwiliśmy się o ciebie? Już miałem zacząć prze-szukiwanie piwnic.- Przepraszam - odrzekła bezradnie.- Naprawdę prze-praszam.Już nigdy więcej tego nie zrobię.- A w ogóle to dlaczego wywoływałaś zdjęcia? - zapytał.- Ponieważ, mimo twoich starań, by mi to uniemożliwić,znalazłam pracę.- Jaką pracę?- Och, nic ci nie powiem.Nie chcę, żebyś mi przeszka-dzał.- Myślę, że nie masz powodu pracować - zauważył.- Mylisz się - odparła.- Więc pozwól sobie powiedzieć, iż oczekiwałem, żekiedy tu będziesz.- przerwał, widząc jej ironiczne spojrze-nie.- A zresztą, rób, co chcesz! - mruknął i ruszył ku scho-dom.- Dokąd idziesz? - zawołała.SR- Wracam do biura.Równie dobrze mogę być tam, jaki tutaj.Reva patrzyła skonsternowana, jak mąż wsiada do samo-chodu i opuszcza podjazd.Potem odwróciła się i zauważyłaNicolettę.- Tak mi przykro - powtórzyła.- Powinnam była wziąćpod uwagę, że nikt nie ma pojęcia, gdzie jestem.- Wiem, że zwykłaś zamykać się w sobie i kryć tam,gdzie nie dotrze żaden intruz.Jesteś artystką, więc nie mo-żesz być inna.Mój niemądry brat powinien o tym pamiętać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]