[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odepchnęła rękę Caine a ze swojego ramienia i kontynuowała:  Nie lubię bogaczy. Szkoda. Caine roześmiał się. Dlaczego?Caine próbował wprowadzić Jade do domu, ale ona zatrzymała się przed schodami i teraz patrzyła na bu-dynek tak, jakby stanowił dla niej zagrożenie.Caine widział w jej oczach lęk. Jade, wszystko będzie dobrze  powiedział. Nie masz się czego obawiać.Zareagowała tak, jakby Caine znieważył jej rodzinę. Nie obawiam się niczego  oznajmiła wyniośle.Odpowiedziała instynktownie, ale natychmiast zorientowała się, że popełniła błąd.Do diabła, zgodnie z ro-lą, którą grała, powinna się bać.Caine przyglądał się jej z nieprzeniknioną miną.Nie popełniłaby tego błędu,gdyby nie czuła się tak zle.O Boże, tak ją bolało. Sam siebie znieważasz mówiąc, że jestem przestraszona  wyjaśniła. Co takiego? Caine, gdybym się bała, znaczyłoby to, że nie mam do ciebie ani odrobiny zaufania, prawda?  Niespo-dziewanie uśmiechnęła się do niego tak miło, że przestał zwracać uwagę na to, co mówi. A przecież  konty-nuowała  naliczyłam jedenastu uzbrojonych mężczyzn.Przypuszczałam, że to twoi ludzie, bo nie strzelali donas.Widząc, jakie środki ostrożności podjąłeś, przestałam się martwić o swoje bezpieczeństwo.Jej uśmiech stał się jeszcze milszy, gdy zorientowała się, że Caine znów zaczyna traktować ją jak idiotkę,ale nagle potknęła się.Tym razem wcale nie chodziło o podstęp.Naprawdę zasłabła i byłaby upadła, gdybyCaine jej nie podtrzymał. Słabo mi  powiedziała szybko. Nie jestem przyzwyczajona do jazdy wierzchem.Caine, nie trzymajmnie w talii.To boli. Koteczku, co cię boli?  zapytał.W jego głosie brzmiało rozbawienie, ale w oczach malowała się czu-łość.Jade udawała niezadowolenie. Jestem kobietą, czyżbyś o tym nie pamiętał? A mówiłeś, że kobiety są słabe.Czy dlatego jesteś teraz zsiebie taki zadowolony, mój panie? Bo właśnie dałam powód, by twoja obrazliwa opinia wydała ci się praw-dziwa? Gdy tak na mnie patrzysz, Jade, zapominam, jaka jesteś dziwna.Skarbie, masz najpiękniejsze oczy, jakiekiedykolwiek widziałem.Chyba teraz rozumiem, czym jest prawdziwy blask szmaragdu.Jade wiedziała, że Caine chce ją wprawić w zakłopotanie.Jego powolne, zmysłowe mrugnięcie było wystarczająco wymowne.Ten mężczyzna już był dla niej zagro-żeniem.Gdy pochylił się i pocałował ją we włosy, całą siłą woli musiała się powstrzymać, by nie westchnąć zrozkoszy.Zapomniała nawet o bólu.I wtedy otworzyły się frontowe drzwi, co przyciągnęło uwagę Caine a.Jade podniosła wzrok i zobaczyławysokiego, starszego mężczyznę.Wyglądał jak gargulec.Jade pomyślała, że to musi być kamerdyner Caine a.Był ubrany całkowicie naczarno, chociaż strój ten rozjaśniała biała koszula, a jego surowy sposób bycia idealnie pasował do tego ubioru.Jade pomyślała, że wygląda, jakby zamoczono go w krochmalu i powieszono na sznurze do wyschnięcia. To Sterns, mój kamerdyner  powiedział Caine. Nie pozwól się onieśmielić, Jade  dodał widząc, żeJade gwałtownie przysunęła się do niego. Gdy jest w odpowiednim nastroju, potrafi być władczy jak król.W głosie Caine a brzmiała szczera serdeczność, więc Jade zrozumiała, że kamerdyner wcale go nie onieśmiela. Jeżeli Sterns cię polubi, a jestem pewien, że tak się stanie, będzie cię bronił nawet za cenę własnego życia.Jest niezwykle lojalny. Człowiek, o którym właśnie była mowa, zszedł ze schodów niespotykanie godnym krokiem, zatrzymał sięprzed swoim chlebodawcą, i złożył sztywny ukłon.Jade zauważyła osrebrzone skronie i pomyślała, ze musimieć pod sześćdziesiątkę.Jego szpakowate włosy i pospolite rysy twarzy przywiodły jej na pamięć wujka Har-ry ego.Natychmiast go polubiła. Dzień dobry, milordzie  wyrzekł Sterns i dopiero potem popatrzył na Jade. Czy polowanie się udało? Nie byłem na polowaniu  powiedział Caine. Więc te strzały, które słyszałem, to było tylko dla sportu?Służący nawet nie spojrzał na swojego chlebodawcę, gdy wypowiadał tę uwagę.Cały czas bacznie przypa-trywał się Jade.Caine uśmiechnął się.Jego kamerdyner był wyraznie wzburzony, ale z całych sił starał się zachować swójsztywny sposób bycia. Polowałem na człowieka, nie na zwierzynę  wyjaśnił Caine. I odniosłeś sukces?  spytał Sterns bez specjalnego zainteresowania. Nie  odparł Caine.Westchnął, widząc, że kamerdyner nie zwraca na niego uwagi.Jednak nie mógł miećmu za złe, że od razu znalazł się pod urokiem Jade.Przecież on reagował tak samo. Tak, Sterns, jest piękna,prawda? Prawda, milordzie  przyznał kamerdyner zakładając ręce za plecami. Jednak nie wiem jeszcze, jaki macharakter. Zobaczysz, że równie piękny  zapewnił go Caine. Milordzie, nigdy jeszcze nie przywiozłeś do domu kobiety. Nie. A ona jest naszym gościem? Tak  odparł Caine. Czy przypadkiem nie wyobrażam sobie więcej, niż istnieje w rzeczywistości? Nie.Kamerdyner niedowierzająco uniósł brew, a po chwili skinął głową. Najwyższy czas, milordzie  stwierdził. Mam przygotować pokój gościnny, czy też pani zamieszka wtwoich pokojach?Ponieważ to bezczelne pytanie zostało zadane tak rzeczowo, i ponieważ Jade ciągle jeszcze była obrażona,że rozmawiają o niej tak, jakby jej tu nie było, nie od razu zorientowała się, co Sterns proponuje.Zareagowaładopiero po chwili, gdy dotarła do niej cała prawda. Pani żąda osobnego pokoju, mój dobry człowieku.Pokoju z porządnym zamkiem w drzwiach.Zrozumia-łeś?Sterns wyprostował się na całą wysokość. Zrozumiałem, milady. Chociaż odpowiedział z wielką godnością, w jego ciemnych oczach rozbłysłaiskierka uśmiechu.Do tej pory tylko Caine a obdarowywał taką serdecznością. Sam sprawdzę zamek  obie-cał i popatrzył porozumiewawczo na swojego chlebodawcę. Bardzo ci dziękuję, Sterns  powiedziała Jade. Widzisz, mam wielu nieprzyjaciół, którzy mnie prześla-dują i nie mogłabym spać spokojnie, gdybym musiała się martwić, że jakiś dżentelmen wśliznie się do mojegopokoju i zechce mi nakładać koszulę nocną.Możesz to zrozumieć, prawda? Jade, nie zaczynaj znowu!  krzyknął Caine. Caine zaproponował, żebym zamieszkała z jego tatą i mamą, ale nie mogłabym tego zrobić, Sterns  kon-tynuowała Jade ignorując ostre słowa Caine a. Nie chcę ściągać niebezpieczeństwa na jego drogich rodziców.Osoba, na którą ktoś poluje jak na wściekłego psa, po prostu nie ma czasu martwić się o swoją reputację.Zga-dzasz się ze mną?Sterns kilka razy mrugnął podczas tej oracji, a potem, gdy Jade spojrzała na niego słodko i wyczekująco,skinął głową.Gdzieś daleko rozległ się grzmot. Przemoczy nas do suchej nitki, jeżeli jeszcze trochę tu postoimy  powiedział Caine. Sterns, natych- miast wyślij Parksa po lekarza. Caine, czy sądzisz, że to naprawdę jest potrzebne?  spytała Jade. Tak. Jesteś chory, milordzie?  W oczach Sternsa odbiło się zaniepokojenie. Nie, ale chcę, żeby Winters zbadał Jade.Miała wypadek. Jaki wypadek? On mnie wrzucił do Tamizy  wyjaśniła Jade.Sterns znów uniósł brew.Jade spodobało się jego oczywiste zainteresowanie sprawą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl