[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moje zadanie tutaj jest zakończone i wraz z moim stadem niezwłocznieodpłyniemy. Cóż stwierdził Edmund. Czekamy na żaglowiec.Prosimy o pozwolenie zostania dojego przybycia.Zresztą i tak mam jeszcze do dopracowania pewne szczegóły z Jacksonem.Wciąż uważam, że potrzebujecie większej ilości materiałów i pracuję nad listą, którą przekażęhandlarzom.Ale odpłyniemy niezwłocznie po przybyciu naszego żaglowca. Dobrze zgodził się Bruce. Możecie zostać do jego przybycia.Mam nadzieję, żenastąpi to niedługo? Myślę, że w ciągu dnia lub dwóch.Już jest spózniony. Musiał się zatrzymać, żeby spalić niewinny transportowiec wtrąciła złośliwie orka. Dość uciął Bruce. Zdecydowanie tu tego nie chcemy.Shanol, odpłyń Już.Edmundzie, ty najszybciej jak to możliwe. Bardzo dobrze odpowiedział Shanol. Mam nadzieję, że spotkamy się Jeszcze wlepszych czasach. Po tych słowach machnął ogonem tak, że woda mocno uderzyła wEdmunda i odpłynął w stronę otwartego morza, gwiżdżąc do swojego stada.Rozdział 27Następnego dnia świt znów wstał pogodny i zanim całkiem rozwiały się poranne mgły,smoki wystartowały, szukając ławic większych ryb.Koo i Vickie zostali na lądzie, więc z jezdzców Herzerowi towarzyszył tylko Jerry, którybył najlepszym pływakiem.W śmieciach sprzed Upadku Jackson wygrzebał parę płetw imaskę z rurką, pasującą na jezdzca, który zamierzał w jak największym stopniu uczestniczyćw polowaniu.Elayna została w obozie, ale w grupie znalezli się Jason, Pete, Jackson i starszytryton imieniem Bill.Bast także postanowiła zostać w mieście.Wlecieli do góry spiralą z braku prądów termicznych i wiatru smoki musiały użyć dowzbicia się wyłącznie swojej siły i zaczęli rozglądać się za jakimkolwiek ruchem.Alepowierzchnia oceanu na ogromnej przestrzeni była gładka jak lustro i nigdzie nie było widaćśladu migrujących ryb. Obawiam się, że dzisiaj musimy się ograniczyć do ryb z raf zmartwił się Jerry. Wszystko jedno warknęła Joanna. Jestem piekielnie głodna. Gdybyśmy mogli się jeszcze chwilę wstrzymać odezwał się Bill. Czasami ławiceczekają na odpływ przy przesmyku Robertsa.To nie jest daleko stąd. Mniej więcej tam, gdzie polecieliśmy na polowanie pierwszego dnia wyjaśnił Pete. Możemy spróbować burknęła Joanna. A jeśli nic tam nie będzie, zjemy albo rybyrafowe, albo trytony, które wysyłają nas na bezsensowne wyprawy.Herzer obejrzał się i skierował wzrok na wschód, mrużąc oczy z powodu wschodzącegosłońca i dostrzegł błysk na powierzchni. Czekajcie powiedział, wykręcając Chaunceya na ogonie. Coś tam jest. Delfiny rzucił Jason, gdy Nebka wykręcił za Joanną. Przynajmniej tak myślę. Delfiny potwierdziła Joanna. Widzę zaokrąglone czoła. Stąd? zapytał Pete.Jechał zamocowany za Jerrym i z wysiłkiem próbował dostrzec to,o czym mówią. Mogę dostosować swoje oczy do widzenia na duże odległości wyjaśniła smoczyca.To delfiny.Ale. Czemu stoją na ogonach? zapytał Herzer.Było ewidentne, że stado nie płynie, tylkorzuca się przy powierzchni.Jakby próbowały ściągnąć na siebie uwagę? Nie wiem stwierdziła Joanna. Ale coś płynie na nie od strony miasta.Cośpodwodnego. Komandorze odezwał się Herzer. Z całym należnym szacunkiem, sugerowałbym,natychmiastowy powrót do miasta. To orki warknęła Joanna.Cała grupa szybowała już w stronę delfinów, a terazwiększy smok zaczął machać skrzydłami, przyspieszając. Polują na nie.Weszła w stromy lot ślizgowy, z którego wyszła, przelatując nad delfinami.Została wlocie poziomym z czubkami skrzydeł tuż nad powierzchnią wody, aż znalazła się nad orką.Niezależnie od tego, czy było to efektem szczęścia czy idealnego wymierzenia, zrobiła toakurat w chwili, gdy niczego niespodziewająca się orka wynurzyła się na powierzchnię.Kiedy to zrobiła, wszystkie cztery szpony wystrzeliły w dół i zatopiły się w jej skórze.Chwilę po uderzeniu wykręciła w górę, a ponieważ leciała z prędkością prawieczterdziestu klików, potężny ssak morski został wyrwany z wody równie zgrabnie, jak rybaupolowana przez rybołowa.Jednak masywna orka ważyła spory procent wagi smoczycy i Joanna szybko odkryła, żeutrzymanie jej nad wodą nie było tym samym, co wyciągnięcie z niej.Po kilku desperackichwymachach skrzydeł uwolniła walenia i pozwoliła krwawiącemu spaść z powrotem dooceanu.Orka jednak zdała się dojść do wniosku, że ma już dość i zanurkowała w stronę rafy przydnie, uciekając na otwartą wodę i z dala od delfinów. Tylko pokojowi dyplomaci, co warknęła Joanna, ponownie nabierając wysokości.Wykręciła w stronę wioski, ale obejrzała się na krwawy ślad, pozostawiany za sobą przezorkę. Pa, pa, robaczku. Musimy zejść na dół! krzyknął Jason. Zajmę się tym razem ze smokami odpowiedziała Joanna. Herzer, jaskinia porodowa. Szlag! krzyknął, wykręcając Chaunceya w stronę lądu, podczas gdy reszto smokówzaczęła wodować na płyciznach. Wrócę!* * *Rachel czekała na ojca, który rozmawiał właśnie z jednym ze starszych trytonów w cieniuskalnego nawisu.Tryton kiwał głową, słuchając Edmunda, wyraznie zgadzając się zesłowami generała.Edmund krążył po okolicy, od kiedy tylko Bruce rozkazał im odejść aż dopózna wczorajszej nocy i teraz, jeszcze przed śniadaniem, zajął się tym znów.Wydawało się,że osiągnął jakieś poroży mienie i właśnie zaczynał odpływać, gdy z odległości rozległ sięprzenikliwy pisk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]