[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ojciec jej, zzawodu jubiler, uprawiający jednak zarazem w znacznym stopniu grę giełdową, uwikłał się wjakąś fatalną aferę finansową, której wynikiem było pociągniecie go do odpowiedzialności iskazanie na rujnującą karę.Umarł, niezdolny przeżyć utraty majątku i hańby niesławy.Jegostara garbata matka i opłakująca go, nieszczęśliwa żona pozostały bez środków do życia izginęłyby z nędzy, gdyby nie to, że wzgardzony niegdyś przez nie, ale niezmiennie wiernynarzeczony Justyny Marii, dowiedziawszy się o złych warunkach materialnych obu pań,pospieszył dopomóc im ze szczególną skwapliwością i szczerym oddaniem.Zrewanżował sięza ich zuchwałą pychę świadczeniem im największych dobrodziejstw, dał im dach nad głowąw domu, który pozostał mu256jeszcze po ojcu, dbając o nie i opiekując się nimi pod każdym względem tak ofiarnie i tkliwie,że syn rodzony nie mógłby uczynić tego lepiej.Matka na ogół kobieta dobra umarła,błogosławiąc go; dziwaczka babka, bezbożna, wyzbyta wszelkich uczuć, nienawidząca ludzi,żyje w dalszym ciągu, całkowicie utrzymywana przez tego ofiarnego człowieka.Ona, którabyła zgubą jego życia, która unicestwiła wszystkie jego nadzieje, która pozbawiła go miłości iszczęścia domowego ogniska, skazując go w zamian na dożywotnią żałobę i bolesną, posępnąsamotność, jest teraz traktowana przez niego z szacunkiem, na jaki tylko kochający syn możezdobyć się w stosunku do najczulszej matki. Sprowadził ją do tego domu, w którym dodał kapłan ze łzami w oczach dajeschronienie i mnie również, jego dawnemu duchowemu przewodnikowi i wychowawcy, atakże Agnieszce, zgrzybiałej już obecnie dawnej służącej rodziny swego ojca.Wiem, żepoświęca na nasze utrzymanie, a także na inne cele dobroczynne, trzy czwarte dochodu zeswojej pracy nauczycielskiej, zatrzymując jedynie czwartą część na własne najskromniejszepotrzeby: zadowala się chlebem i najbardziej prymitywnymi wygodami.Kierując w tensposób własnym życiem, uniemożliwił sobie ożenienie się: ofiarował się Bogu iprzebywającej wśród aniołów oblubienicy swojej, jak gdyby był kapłanem, jak ja.Przy tych ostatnich słowach otarł zacny podrę łzy z oczu, które na jedną chwilę skierował namnie.Podchwyciłam w tym spojrzeniu szczególny błysk; pomimo rozmyślnie przezornegoprzyćmienia zdradził nagły ten błysk znaczenie, które olśniło mnie w sposób przerażający.Dziwne istoty z tych papistów! Rzymskiego obrządku kapłan, którego znamy nie lepiej niżostatniego ze szczepu Inkasów z Peru czy też pierwszego cesarza chińskiego wie o naswszystko, dokładnie poinformowany jest o wszystkim, co nas dotyczy.Ilekroć słyszymy zjego ust coś takiego, co, jak nam się wydaje, wyrwało257się z nich zupełnie przypadkowo, pod wpływem nagłego impulsu, było w rzeczywistościpowiedziane po dojrzałej rozwadze, z powodów jemu samemu jedynie wiadomych.Z góryuplanował sobie zniewolenie cię, abyś stawiła się tego a tego dnia, na takie a takie miejsce, wtakich a takich okolicznościach, gdy ty tymczasem wyobrażałaś sobie, że stało się to jedyniewskutek szczególnego trafu, wyjątkowego zbiegu okoliczności czy też było wynikiemnieuniknionej konieczności.Nagłe przypomnienie sobie przez Madame Beck o obowiązkuprzesłania powinszowań i prezentu, wysłanie mnie przez nią na Rue des Mages, rzekomoprzypadkowe wyjście starego księdza z domu i przechodzenie jego na przełaj przez plac wmomencie, gdy ja się tam znalazłam, jego stanięcie w mojej obronie wobec nieprzystępnościstarej służącej, która nie chciała mnie wpuścić, ponowne jego ukazanie się na klatceschodowej, wprowadzenie mnie do tego pokoju, portret, opowiadanie i wyznanie, uczynionetak ochoczo w stosunku do osoby zupełnie mu obcej wszystkie te drobne wydarzenia,rozpatrywane każde z osobna, w miarę jak następowały po sobie, zdawały się, ot, zwyczajniegarścią luznych paciorków; nanizane wszelako łącznie nagłym owym błyskiem oka jezuity,utworzyły jeden długi sznurek, niby ów różaniec n&prie Dieu.Gdzie szukać klamry,spinającej ten mnisi różaniec? Dostrzegłam, a bodaj tylko wyczułam łączność, nie byłamjednak zdolna znalezć miejsca ani też wykryć sposobu połączenia.Możliwe, że zaduma, w jaką wpadłam, rozmyślając nad tym zagadnieniem, wydała się niecopodejrzana swoim oderwaniem od otaczającej mnie rzeczywistości, po chwili bowiem wyrwałmnie z niej padre łagodnie. Mademoiselle zapytał mam nadzieję, że nie będzie pani zmuszona iść daleko przezte zalane powodzią ulice? Z górą pół mili dzieli mnie od domu. Mieszka pani.?258 Przy Rue Fossette. Chyba nie dodał z nagłym ożywieniem na pensji Madame Beck? Tam właśnie. Donc rzekł, klasnąwszy w dłonie donc vous devez connaitre mon noble eleve,monsieur Paul?1 Czy Monsieur Paula Emanuela, profesora literatury? Tak, jego i nikogo innego.Zapadła krótka chwila milczenia.Sprężyna łączącego zamka wydała mi się naglewyczuwalna: doznałam wyraznego wrażenia, że ustępuje on pod naciskiem. Zatem owym dobroczyńcą, o którym pan mówił, jest Monsieur Paul? wykrztusiłam zsiebie wreszcie. Czy to on jest pańskim wychowankiem i dobroczyńcą MadameWalravens? Tak, i Agnieszki także, starej służącej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]