[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przekazuję dowództwo pierwszemu zastępcy, proszę, by płynął najwolniej, jak można,a sam biegnę do kabiny ogolić się.Następnie wracam na mostek, gdzie czeka mnie kolejnaniespodzianka: na pokładach wszystkich okrętów stojących w zatoce i basenach portowychzebrały się całe załogi, wszyscy w galowych mundurach, krzyczą: Hurra! na naszą cześć,machają czapkami, na dwóch czy trzech okrętach gra orkiestra.Na masztach okrętówstojących w Basenie Południowym flagi kodowe: Flota wita marynarzy podwodniaków i gratuluje sukcesu.Z początku nie dotarło domnie, że to nasz okręt wita flota! Widok był poruszający, tym bardziej że nikt się niespodziewał takiego powitania.Nasz waleczny S-98 wyglądał jak ostatnie nieszczęście! Farba z kadłuba inadbudówek oblazła aż do linii wodnej, a nawet niżej.Okręt od rdzy cały porudział(marynarze dobrze wiedzą, jak morska woda zjada żelazo).Patrząc z lądu, ktoś postronnymógłby pomyśleć, że oto S-98 płynie w swój ostatni rejs, na cmentarzysko okrętów!W Basenie Południowym, przy nadbrzeżach 153 Brygady, prężą się w galowym szykuzałogi wszystkich okrętów podwodnych.Cumujemy przy dzwiękach muzyki.Na molooczekuje nas głównodowodzący Floty Czarnomorskiej, admirał Władimir AfanasjewiczKasatonow wraz z całą świtą.Schodzę po trapie na keję.Ziemia kołysze mi się pod nogami -to skutki prawie miesięcznego pobytu na wzburzonym morzu.Melduję naczelnemu dowódcy,że zadanie zostało wykonane.Władimir Afanasjewicz wita się ze mną, mocno ściska mi rękę i gratuluje wykonaniazadania.Mówi, żebym nie zarządzał zbiórki załogi na pokładzie - chce porozmawiać zmarynarzami na okręcie, w przedziałach, bez świadków - również beze mnie.Zostałem nanadbrzeżu z witającymi nas oficerami i podoficerami.Gratulacje, uściski dłoni i pytania -wiele pytań.Głównodowodzący zszedł do wnętrza okrętu, przywitał się z oficerami,podoficerami i marynarzami, podziękował za wykonanie zadania, a następnie wrócił na keję.Powiedział mi, że wszystko jest w porządku i że daje trzy dni odpoczynku całej załodze.Mnieosobiście każe szykować się do raportu i analizy zadania.Po dwóch tygodniach w klubiebalakławskiej szkoły nurków odbyła się dyskusja nad wynikami wyprawy.W saliwidowiskowej klubu zebrali się dowódcy wszystkich okrętów podwodnych i nawodnychFloty Czarnomorskiej, sztaby związków taktycznych, dowództwo poszczególnych zarządówsztabu floty.Mówiłem krótko.Właściwie był to zwyczajny meldunek o przebiegu rejsu i głównychwydarzeniach, jakie miały podczas niego miejsce.Nie chwaliłem się ani nie kajałem, niczegonie ukrywałem ani nie upiększałem.Sądziłem, że moja rola na tym się skończy.Tak jednaksię nie stało.Rozpoczęła się dyskusja.Jako pierwszy zabrał głos szef sztabu 153 Brygady,komandor Aleksiej Fiodorowicz Nadieżdin.Bardzo ostrożnie oceniał działania okrętupodwodnego i dowódcy - to znaczy, moje - mówił głównie o nagłym alarmie bojowym, wramach którego okręt wypłynął na zadanie bojowe, o gotowości okrętu do prowadzeniadziałań bojowych i o tym, że okręt niespodziewanie znalazł się w sytuacji pełnejautonomiczności.Ogólnie ocenił nasze działania pozytywnie, poruszył jednak kwestię brakuna okręcie świeżych produktów żywnościowych, specjalnego mydła do mycia się w słonejwodzie, zapasowych kompletów bielizny itp.Po wystąpieniu Nadieżdina wybuchła istnaburza.Na trybunę wchodzili kolejno zupełnie mi nieznani ludzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]