[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z pozostałych piratów odkleił się od ściany, którą dotąd podpierał, ipodszedł do niego. Tak? zapytał. Wez Vickersa i jeden ze śmigaczy rozkazał Shakko. Polecicie na pokładstatku i wyślecie tę listę Komodorowi. Wręczył podwładnemu kartę danych.Pózniej skontaktujesz się z Biscem i powiesz mu, \e ma pół godziny nazakończenie ładowania zaopatrzenia i umieszczenie go w ładowniach. Chcesz, \ebym zaczął przygotowywać statek do startu? zapytał Tannis. To mo\e poczekać, dopóki tu nie skończymy stwierdził Shakko.Skontaktuję się z tobą i powiem ci, kiedy masz się tym zająć. W porządku. Tannis ruszył w kierunku wrót, zabierając ze sobą jednego zpozostałych piratów.Mara nie czekała, a\ usłyszy coś więcej.Szybko wycofała się do mrocznegomiejsca, w którym pozostawiła torbę i wycięła trójkąt w tylnej ścianie.Było jasne,\e wkrótce przemytnicy, piraci i Caaldra polecą w ró\ne strony, a nawet RękaImperatora nie dałaby rady śledzić trzech celów naraz.Naturalnie mogła wrócić na pokład swojego statku i wezwać pomoc.Nawetjednak gdyby w pobli\u znajdowały się wojska Imperium, które by zareagowaływystarczająco szybko na jej wezwanie, raczej nie dałyby rady dyskretnie kogośśledzić.Oznaczało to, \e jest zdana wyłącznie na własne siły.Na szczęście doskonale wiedziała, co powinna zrobić.Caaldra mo\e i byłintrygującą postacią, jednak to piraci zamierzali wyruszyć na wyprawę, podczasktórej będą łupić i mordować.To oni stanowili główne zagro\enie dla Imperium ijego obywateli, więc Mara musiała zapobiec przede wszystkim temu.A poza tym podczas rozmowy z Shakką Caaldra powiedział, \e pierwszy itrzeci cel nale\ą do niego.Ciekawe byłoby się dowiedzieć, dlaczego tak bardzo muna nich zale\y.Trzy minuty pózniej Mara znalazła się znów w kabinie po\yczonegośmigacza lądowego.Włączyła silnik i trzymając się w przyzwoitej odległości,podą\yła za dwoma piratami, którzy tak\e przelatywali nad podjazdemotaczającym firmę braci Birtraub.Statek Shakka był zaparkowany na lądowisku po zachodniej stronie kompleksu,na tyle blisko magazynu, \eby dało się szybko przetransportować towary, azarazem na tyle daleko, aby przypadkowy obserwator nie od razu odgadł związek,jaki mógł łączyć u\ytkownika magazynu z piratami.Jednostka była średniejwielkości koreliańskim frachtowcem typu HT-2200, miała niemal sześćdziesiątmetrów długości i cztery klimatyzowane ładownie.Z daleka wyglądała jak wielkiezwierzę pociągowe, ale, podobnie jak w przypadku statku przemytników, wyglądzewnętrzny mógł mylić.Piraci nie pozostawili na lądowisku \adnego stra\nika, lecz Mara od razu sięzorientowała, \e na pokładzie czuwa przynajmniej jeden członek załogi.Rampaładownicza zaczęła opadać, zanim jeszcze Tannis zastopował śmigacz lądowyobok wysuniętego bardziej na lewo jednego z dwóch sterczących ku dziobowidzwigów załadunkowych.Obaj piraci zostawili śmigacz na płycie lądowiska,wyskoczyli z kabiny i wbiegli po rampie, która natychmiast zamknęła się za nimi.Mara wiedziała, \e ten typ frachtowca ma drugą rampę w prawym ramieniuzaładunkowym, ale tamta rampa z pewnością była strze\ona równie pilnie jakpierwsza.Nie szkodzi.I tak nie zamierzała wchodzić tamtędy na pokład statku.Gdyby nie zmieniła wektora, przeleciałaby w odległości mniej więcejdwudziestu metrów od rufy frachtowca.Skręciła lekko, \eby jej pojazd przeleciałza róg najbli\szego magazynu firmy braci Birtraub, gdzie byłby niewidoczny dlaczłonków załogi pirackiego statku, gdyby go zastopowała albo pozwoliła, aby sięroztrzaskał.Chwyciła rączki torby i kiedy śmigacz przelatywał za frachtowcem,wyrzuciła ją na płytę lądowiska i wyskoczyła z kabiny.Uderzyła stopami w permabetonową płytę, przeturlała się dwa razy dlawytracenia impetu, szybko wstała, podniosła torbę i podbiegła do rufy pirackiegofrachtowca.Przystanęła pod czterema ogromnymi dyszami wylotowymi jednosteknapędowych, \eby ostatni raz omieść spojrzeniem okolicę.Odwróciła się, wrzuciłatorbę do najni\szej dyszy z prawej strony i pomagając sobie Mocą, wskoczyła dootworu.Dysza nie była na tyle du\a, \eby dało się w niej wyprostować, alewystarczająco obszerna, aby mogła kucnąć.Uwolniła myśli, \eby sprawdzić, czymimo wszystko ktoś jej nie zobaczył.Była pewna, \e w dyszy nie zainstalowanosensorów optycznych ani kamer, bo silne promieniowanie podczas lotuniewątpliwie by je zniszczyło.Mogła jednak przeoczyć jakiegoś stra\nika na płycielądowiska.Je\eli nawet ktoś zwrócił uwagę na tak niezwykły sposób dostawania się Maryna pokład statku, nie wszczął alarmu.Mara odsunęła torbę na bok, \eby jej nieprzeszkadzała, i wyciągnęła świetlna miecz zza pasa, aby powiększyć otwórmiędzy dyszą a komorą reaktora.Czekało ją niełatwe zadanie, które kilkakrotniećwiczyła, ale którego ani razu nie wykonywała w praktyce.Problem polegał natym, \eby przeciąć fragment bocznej izolacji i osłony co mogło zmniejszyć czaspracy silnika, ale nie nara\ało na szwank nikogo na pokładzie frachtowca i nieuszkodzić przy tym \adnego przewodu ani rurociągu zasilającego czujniki czysystemy chłodzenia.Na szczęście, przy tak du\ych jednostkach napędowych miała mnóstwomiejsca.Zanim przecięła czwartą część osłony, utworzył się otwór wystarczającodu\y, aby mogła się przez niego przecisnąć.Wyłączyła klingę miecza, przeszła nadrugą stronę i znalazła się w komorze reaktora.Przy niektórych typach silników trzeba było przejść co najmniej przez jeszczejedno pomieszczenie, zanim dało się dostać do wnętrza statku.Pomysłowikonstruktorzy firmy Corellian Engineering Corporation przewidzieli jednak takąsytuację.Zaprojektowali w ścianie komory reaktora okrągły właz, przez który mógłsię przecisnąć człowiek, a tak\e kilka standardowych otworów dla automatówremontowych i sprzątających.Zcianki włazu miały grubość kilku centymetrów i były uszczelnione zprzeciwnej strony, ale dla Ręki Imperatora nie stanowiło to \adnej przeszkody.Mara zapaliła klingę świetlnego miecza i wcisnęła szpic między klapę włazu aframugę.Starała się nie wyrządzić więcej szkód samemu materiałowi, dopóki niepoczuła, \e szpic klingi przebija się na drugą stronę.Przemieściła ostrze w dół i wgórę, a\ poczuła lekki opór, który uświadomił jej, \e przecięła zamek.Wyłączyłaklingę broni, wyjęła blaster z kabury na przedramieniu i ostro\nie pchnęła klapęwłazu.Zobaczyła niewielkie i zagracone, ale zdumiewająco czyste pomieszczenietechniczne.Nikogo w nim nie było, ale Mara wiedziała, \e na pokładzie statkuprzebywają Tannis, Vickers i przynajmniej jeszcze jeden członek załogi.Wkrótcemieli się zjawić tak\e Shakko i pozostali piraci, więc jej samotność nie mogłatrwać długo.W pierwszej kolejności musiała uszczelnić właz.Podeszła do kąta, gdzie stałregał z narzędziami, sięgnęła po spawarkę i starannie zasklepiła otwór wycięty wścianie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]