[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na systemie tym korzystają też uczniowie biali, u których obserwuje się wzrost samooceny i sympatii do szkoły, a ich postępy szkolne są nie gorsze niż postępy białych dzieci z klas tradycyjnych (Aronson, Bridgeman i Geffher, 1978a,1978b).Zatrzymajmy się nieco nad tymi wynikami.Co takiego dzieje się w kla-sach-układankach, że uzyskuje się w nich rezultaty od lat z nadzieją wyczekiwane w desegregowanych rasowo szkołach? By lepiej to zrozumieć, rozważmy przytaczany przez Aronsona (1975) przypadek Carlosa, meksykańsko-amery-kańskiego chłopca, który znalazł się w takiej klasie:Carios niezbyt biegle władał angielskim, który był jego drugim językiem.Ponieważ inne dzieci często się naśmiewały z jego wymowy, nauczył się w ogóle nie zabierać głosu w klasie.Powiedzieć nawet można, że Carios i nauczycielka zawiązali swoisty spisek milczenia.On siedział cicho, skryty wśród gwaru klasy, nie narażony na amabarasujące dukanie odpowiedzi, ona zaś nie wywoływała go do odpowiedzi.Intencje kierujące nauczycielką były zresztą jak najlepsze - nie chciała Carlosa narażać na upokorzenia i wyśmiewanie przez inne dzieci.Jednak takie postępowanie nauczycielki prowadziło do faktycznego wypisania Cariosa z życia klasy, przekazywało bowiem innym dzieciom ukryty komunikat - Carios nie jest wart, by zwracać nań uwagę.Skoro nauczycielka o nic go nie pyta, to pewnie na żadne pytanie nie potrafi odpowiedzieć.Jest głupi.Całkiem możliwe, że do podobnego wniosku doszedł i sam Carios.Naturalnie, nowy system był dla Carlosa co najmniej niewygodny, bo wymuszał mówienie do kolegów, co przychodziło mu z dużą trudnością.Wygłaszając swój kawałek, Carios jąkał się i wiercił niespokojnie, często przystając.Inne dzieciaki wcale mu nie pomagały - reagowały zgodnie ze swoim utrwalonym przekonaniem, że Carios jest nierozgarnięty.Kiedy jedno dziecko jąka się, inne nie darują sobie okazji, żeby mu nie podokuczać."Przecież ty nic nie umiesz, tylko jąkasz się i jąkasz" oskarżyła go Mary."Jesteś dumy, po prostu durny".Jeden z nas, obserwatorów, włączył się wtedy ze słowami: "No dobra, możecie się z niego wyśmiewać, jeżeli akurat taką macie ochotę.Ale nawet jeżeli jest torzeczywiście śmieszne i tak nie pomoże to wam w dowiedzeniu się, -co Joseph Pullitzer robił w tych latach, o których ma wam opowiedzieć Carios.l jak wtedy zdacie klasówkę, która jest za godzinę?" Zauważcie, że komentarz ten zmienił definicję zysku.Dla dzieci stało się jasne, że Mary nie może nic zyskać poniżając Cariosa - wyśmiewając się z niego naraża się tylko na straty.Po szeregu takich doświadczeń zbieranych przez kilka dni przez dzieci zaczęło do nich docierać, że jedynym sposobem nauczenia się tego kawałka materiału, który przedstawiał im Carios, było uważne słuchanie Cariosa.l kiedy to już sobie uświadomiły, dzieciaki stały się świetnymi "zadawaczami pytań" - kimś na kształt młodocianych Sherlocków Holmesów.Zamiast ignorować czy wyśmiewać Cariosa, nauczyły się zadawać mu takie pytania, które ułatwiały mu wytłumaczenie, o co chodzi.Będąc rozumianym coraz lepiej, Carios mniej już był napięty, co doprowadziło do tego, że mówił już lepiej.Po dwóch tygodniach dzieci doszły do wniosku, że Carios nie był nawet w części tak tępy, jak to sobie przedtem myślały.Zauważyły w nim rzeczy, których przedtem wcale nie widziały.Zaczęły go lubić, a szkoła zrobiła się dla Cariosa znacznie przyjemniejsza, kiedy okazało się, że anglosaskie dzieciaki są jego przyjaciółmi, a nie prześladowcami (s.47-48).Stojąc w obliczu tak pocieszających wyników, nietrudno popaść w nadmierny entuzjazm - oto znaleźliśmy proste i łatwe rozwiązanie poważnego problemu społecznego.Jednak doświadczenie podpowiada, że poważne problemy rzadko zyskują sobie takie proste rozwiązania.Podobnie jest pewnie i w tym przypadku - zakres skuteczności klasy-układanki jest bowiem sprawą dość niejasną (Rosenfieid i Stephan, 1981; Slavin, 1983).Jego poznanie wymaga wielu dalszych badań nad tym, w jakim wieku najlepiej stosować tę metodę, jak duże i jakiego rodzaju winny być grupy dzieci itp.Dopiero lepsze rozpoznanie tych kwestii pozwoliłoby na ewentualne wprowadzenie tej metody na szerszą skalę do amerykańskich szkół.Ewentualnie, bo metoda ta ma i swoje koszty.Pozbawia ona nauczyciela jego centralnej roli w klasie, jako że większość nauczania przejmują na siebie uczniowie.Poza tym, w szkole winno być też i miejsce na pewną dozę rywalizacji, która silnie motywuje uczniów do wysiłków i osiągnięć, co stanowi ważny warunek kształtowania się pozytywnej samooceny.Zatem idzie nie tyle o całkowitą eliminację rywalizacji i zastąpienie jej współpracą, ile o zniesienie wyłączności tej pierwszej i znalezienie w szkole miejsca na współpracę dzieci o różnym pochodzeniu etnicznym.Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń, nie mogę powstrzymać się od żywienia dużych nadziei, jakie budzą we mnie dotychczasowe dowody na skuteczność "kooperatywnych" metod nauczania.Gdy rozmawiam ze swoimi studentami czy nawet przyj aciółmi o perspektywach nauczania kooperacyjnego czuję, że budzi się we mnie optymizm.Szkoły publiczne są od dawna źródłem zniechęcających wiadomości - spadek poziomu nauczania, ucieczka nauczycieli od zawodu, wzrost przestępczości i - oczywiście - konfliktów na tle etnicznym.Nauczanie kooperacyjne wydaje mi się nieśmiałym jeszcze,Rysunek 5.4.Jak pokazują badania, zorganizowanie klasy szkolnej na wzór układanki "puzzle" nie tylko ułatwia przyjaźń i współpracę między uczniami o różnym pochodzeniu etnicznym, ale również podnosi samoocenę uczniów wywodzących się z mniejszości, podnosi stopień, w jakim lubią szkołę i stopnie, jakie w szkole otrzymują.ale ekscytującym i jasnym promykiem na tle tego coraz ciemniejszego obrazu.Po co taka długa dygresja o wpływie desegrega^i rasowej w szkołach na poziom uprzedzeń etnicznych? Szło mi o wskazanie dwóch spraw.Po pierwsze,choć "znaność" wywołana powtarzającymi się kontaktami zwykle nasila sympatię i lubienie, dokładnie na odwrót dzieje się wtedy, gdy do kontaktów dochodzi w nieprzyjemnych warunkach.Gdy więc rzucimy dzieci różnych ras w warunki nieprzyjemnej rywalizacji panującej w szkołach, oczekiwać możemy tylko tego, co faktycznie widzimy - nasilenia konfliktów i uprzedzeń etnicznych.Po drugie, dowody na to, iż nauczanie kooperatywne zmniejsza wrogość między uczniami wykazują też, jak dalece kooperacja decyduje o ludzkich sympatiach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]