[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O mój Boże.- Dziewczyna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, zrobiła krok naprzód i zaświ-eciła Tremaine latarką w twarz.- Czy to prawda? Co ty sobie myślisz?- Hej! - Krzywiąc się, Tremaine odsunęła latarkę.Odwróciła się do Iliasa i spytała ze zniecierpli-wieniem: - Prosiłam cię, żebyś komuś mówił?- Nie - odparł i dodał: - Liczyłaś na to, że nie będę umiał nic powiedzieć w twoim języku.Florian wykonała bezradny gest.- Tremaine!- No co, doniesiesz na mnie? - Zirytowana, wzruszyła ramionami i ruszyła dalej korytarzem.-Może za karę zmuszą mnie, żebym przedostała się do obcego świata i walczyła z uzbrojonymi czar-noksiężnikami, którzy& Zaraz, zaraz, przecież to właśnie robimy.- Tremaine.- Kręcąc głową, ale wyraznie nie znajdując dalszych słów dezaprobaty, Florianruszyła za nią.Idąc dalej w głąb statku, przekonali się, że pali się tu więcej świateł, usłyszeli głosy, a potem zo-baczyli marynarzy, wojskowych i członków personelu Instytutu.Dotarli do biura stewarda, otwarte-go i pustego, więc zostawili tam swoje torby, potem w pobliżu klatki schodowej zlokalizowali Nile-sa, pogrążonego w rozmowie z Averim.Averi miał na twarzy swój zwykły grozny wyraz, a Nileswyglądał na zdesperowanego i wyczerpanego.- Jak to dobrze, że jesteście - powiedział.- Mieliśmy już odbijać.- Tak? - zapytała ze zdziwieniem Florian.- Myślałam, że zabierze się z nami więcej ludzi.Averi pokręcił głową.- Większość personelu wojskowego i instytutowego zgodziła się pojechać, zwłaszcza ci, którzy tumają rodziny i nie mogli ich inaczej ewakuować.Rozesłaliśmy wiadomość, ale mało kto z miesz-kańców Rel, którzy jeszcze zostali na miejscu, chciał podjąć ryzyko.- Czy możemy to obejrzeć? Chyba nas jeszcze nie potrzebujecie, prawda? - wtrąciła się Trema-ine, chcąc zabrać stąd Florian, żeby dziewczyna nagle nie zaczęła mówić o domniemanej kradzieżystatku.Ilias, niepokojący się o swoich przyjaciół i niecierpliwiący się, by jak najprędzej wyruszać,też potrzebował czegoś, czym mógłby się zająć.Było wyraznie widać, że Niles i Averi nie dbają o to, co robią inni, pod warunkiem, że nie będąim zawracać głowy.Tremaine wybrała jedne z metalowych, kręconych schodów i trafiła na pokład.Kiedy tylko Ilias otworzył drzwi, przekonali się, że kiedy byli na dole, kadłub Rawenny chroniłich przed złą pogodą.Teraz zaatakował ich zimny, mokry wiatr i pchnął pod ścianę.Byli niedalekodziobu, na głównym pokładzie, skąd było widać całą zatokę: fale zalewające rytmicznie białą plażę,zaciemniony port i górujący nad nim hotel.Powietrze zamigotało, jakby nagle spłynęła na nichmgła, a potem znowu wszystko było widać wyraznie.- To strażniki.- Florian podniosła głos, bo wiatr zagłuszał jej słowa.- Te, które sprawiają, że sta-tek nie jest widoczny z powietrza, dowiązane do kadłuba tak, że popłyną z nami.Ilias zmrużył oczy i z niepokojem popatrzył w górę.Tremaine niecierpliwie poprowadziła ich naprzód statku, skąd mogli patrzeć na niższe pokłady i nabrzeże daleko w dole.Usłyszała krzyki i ło-moty, które musiały oznaczać zamykanie ostatnich luków statku.Zaraz będą odcumowywać.Poc-zuła niemiły skurcz żołądka i pomyślała, że Florian musi się teraz bardzo denerwować; zostało jużniewiele czasu.Wiatr sprawił, że obie kobiety skuliły się obok Iliasa, ciepłego i chroniącego ich przed zmieceni-em z pokładu przez podmuch wiatru.Na dole, na ciemnej, sfalowanej wodzie widziały zbliżającysię holownik, a łagodne dudnienie silników zaczęło się wydobywać z trzewi statku.Tremaine podniosła wzrok i zobaczyła, że z ogromnego, górującego nad nimi komina wydobyłsię obłoczek pary.Nie wiadomo dlaczego ścisnęło się jej serce; nie denerwowała się myślą, że wró-ci na wyspę, ani też nie wynikało to z niepokoju o Gerarda, Gilieada i innych. Rawenna , uwięzi-ona przy nabrzeżu przez tak długi czas, ruszała w rejs.Tremaine nie była zbytnią optymistką, aletym razem wszystko musi się udać.- Jesteśmy już prawie gotowi& - urwała, rzucając okiem na nabrzeże, które zaczęło się szybkoodsuwać.Potem zrozumiała, że statek ruszył.Zobaczyła, że holownik znowu przepływa przed dzi-obem, a jego światła ukazywały poruszające się żwawo postacie na pokładzie.- Uderzymy w ten budynek.- Florian wskazała przed siebie, sprawiając wrażenie nieco przestras-zonej.Dziób kierował się w stronę piętrowego magazynu, stojącego na końcu molo.Tremaine kiwnęłagłową, zafascynowana.- Na to wygląda.Ilias wyciągnął szyję, próbując zobaczyć coś za pokładem dziobowym.- I w dodatku przytrze o koniec nabrzeża.- Myślę, że kadłubowi to nie zaszkodzi.- Tremaine uniosła brwi, gdy zaokrąglony, metalowydach magazynu nagle został zmieciony i zniknął z pola widzenia.Jeśli przez wielki statek przebieg-ło drżenie, to ona nic nie poczuła.Okręt zmiażdżył budynek równie łatwo, jak ciężarówka rozgniot-łaby aluminiowy kubek.Zgrzyt łamanego drewna i metalu podążył za nimi, gdy Rawenna , nabi-erając prędkości, ruszyła na środek zatoki, na pełne morze, w stronę majaczącego w dali horyzontu.Znajdowali się wysoko nad wodą, ale Tremaine czuła, że pokład porusza się jej pod stopami, inac-zej niż na mniejszych łodziach.Wydawało się, że ciężar wielkiego statku sprawia, że to woda sięprzesuwa.Nasza potajemna ucieczka odbywa się na największej jednostce pływającej na tej półku-li, pomyślała, ciesząc się tym paradoksem.- Lepiej wracajmy do środka.Niedługo się zacznie.- Florian potarła ramiona i obejrzała się naport.Niewiele już można było zobaczyć; paliło się tylko kilka świateł, a strażniki na nabrzeżuwytwarzały zgęstnienie powietrza, jakby budynki okrywała lekka mgiełka.Rel wyglądało na całko-wicie opuszczone; duch miasta nad starożytnym, zrujnowanym portem.- Mam nadzieję, że w tymmagazynie nikogo nie było - dodała Florian, psując romantyczny obraz, jaki Tremaine zdążyła so-bie wytworzyć.Odwracając głowę tyłem do wiatru i wymacując sobie drogę wzdłuż relingu, Tremaine nie wi-adomo dlaczego poczuła się zobowiązana do obrony Rawenny.- Słyszałam, że raz wpłynęli do portu w Chaire bez użycia holownika.- To szkoda, że dzisiaj nie mieliśmy za sterem tamtego kapitana - stwierdził sucho Ilias, rzucającostatnie spojrzenie za siebie.***Spotkali Nilesa, tym razem przy wejściu do sali balowej dla pasażerów pierwszej klasy.- Pośpieszcie się - powiedział, machając na nich nagląco.- Z mostka przysłali wiadomość, że jes-teśmy niemal na właściwej pozycji.Nie trwało to długo, ale napęd Rawenny był na tyle mocny, że pod pełną parą mogła posuwaćsię z prędkością trzydziestu węzłów.Byli jeszcze daleko od blokady Gardier, ale dłuższe przebywa-nie na tych wodach mogłoby okazać się dla statku niebezpieczne, nawet mimo kamuflującej farby iukrywających go strażników.Magiczny krąg znajdował się w głównej sali balowej, jednym z najobszerniejszych pomieszczeńna statku.Stanowił on powiększoną wersję kręgu z hangaru i został po prostu wymalowany na mar-murowej posadzce.Niewielkie znaki strażników otaczały lakierowane na czerwono kolumny, żebynie zostały przeniesione, kiedy zaklęcie zadziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]