[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z perspektywy czasu widać, że panujący najczęściejpojmowali rzeczywistość głupio albo solip-systycznie.Nikt nie byłabsolutnie bezpieczny i panowie szybko tracili władzę.Zostawałstraszliwy bałagan do posprzątania, zniszczone tereny, a po nich rozsianiZiemianie i ich maszyny.Głupie.Dotychczas wydaliśmy około 33 miliardów dolarów na program kosmiczny.Powinnyśmy je wydać na sprzątanie straszliwie brudnychkolonii na Ziemi.Nie ma się co śpieszyć z dotarciem w jakieś miejsce wkosmosie, chociaż Arthur C.Clarke chce odkryć zródło fantastycznychsygnałów radiowych płynących z Jowisza.Przecież i tak posuwamy się wprzestrzeni.Z każdą godziną cały system słoneczny przybliża się o 43 000mil do gromady kulistej M13 w gwiazdozbiorze Herkulesa.Gromada kulista Ml3.Oczywiście wspaniali entuzjaści przestrzeni, jak Arthur C.Clarke, toskarb dla tysięcy osób w niezwykle dochodowym przemyśle kosmicznym.Potrafi lepiej od nich czarować słowami.Jego sztuka i ich interesekonomiczny się łączą. Odkrycie, że Jowisz jest dość ciepły i ma dokładnie taki rodzajatmosfery, w którym, jak wierzymy, powstało życie na Ziemi, możestanowić preludium do najważniejszych biologicznych odkryć tegostulecia.Napisał tak ostatnio w  Playboyu. Playboy.Gdzieś tam wpłynęły pieniądze do kasy.Inni naukowcy, jak dr Harold C.Urey, dr Harold Masursky i impodobni, nieświadomie rozdmuchują zainteresowanie kosmosem, bopasjonuje ich znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy kratery na Księżycupowstały przez uderzenia meteorytów, a może po wybuchu wulkanu,ewentualnie z obu tych przyczyn, albo jeszcze w inny sposób.Bardzochcieliby dowiedzieć się tego natychmiast i teraz właśnie można to stwierdzić, ale płacąc olbrzymią cenę.Pieniądze ściągnęły urzędypodatkowe i często zabierano je amerykańskim Ziemianom, którzy sąbiedni jak naiwniak Hiob, że pozwolę sobie na żart.Hiob.Jeśli uda się pierwsze lądowanie na Księżycu, wszystkie hioby wAmeryce i cała uszczęśliwiona reszta, hojnie się zrzuci, żeby kupićpięćdziesiąt funtów kamieni i piasku z Księżyca.W ten sposób członkowiebractwa uniwersyteckiego pomogą mojemu bratu, który jest ważnąosobistością w programie kosmicznym.Jezdzi jaguarem XKE.XKE.Razem należeliśmy do jednego bractwa w Cornell.Członkowie bractwa.Mój brat z bractwa zupełnie słusznie aż puchnie z dumy nadprogramem kosmicznym.(Jest także dumny z bractwa, które może byćczymś zupełnie innym.) Jest inżynierem i gdy pewnej nocy wypiliśmymnóstwo koktajli z brandy i likieru miętowego, piał hymn pochwalny oprecyzji budowy i wyprowadzaniu na orbitę  ptaków.A ja tymczasemmyślałem o Harrym Houdinim, który zarabiał na życie uciekając zkaftanów bezpieczeństwa, sejfów bankowych i zamkniętych szafumieszczonych pod wodą.Woda.Alkohol podsunął mi myśl, że Houdini, gdyby miał 33 miliardydolarów, wynająłby najlepszych naukowców owych czasów, zamówiłby unich wielką rakietę i coś w rodzaju szybkowara, w którym mógłby lecieć.A potem kazałby się wystrzelić na Księżyc. Dlaczego Houdini miałby to robić? Bo nawet przy tak ograniczonychśrodkach był największym iluzjonistą wszechczasów.Poruszał ludzi wsposób, który najbardziej chwyta za serce: kładł na szali własne życie.Właściwie był inżynierem, który ciągle na nowo ratował swoją skórę,używając siły, odwagi, narzędzi i umiejętności technicznych.Ten houdinowski aspekt programu kosmicznego daje najwięcejZiemianom: tym głupim, z marginesu, windziarzom, stenotypistkom i takdalej.Są zbyt tępi, żeby się przejmować pochodzeniem kraterów naKsiężycu.Powiedz im o sygnałach radiowych z Jowisza, a z miejsca o tymzapomną.W gruncie rzeczy lubią przedstawienia, na których ludzie zostajązabici.Zabici.I to też dostają.Parę słów o tępych Ziemianach kontra mądrzy Ziemianie.Przez latapoznałem sporo naukowców i zauważyłem, że często prace kolegów nudząich tak samo jak nudziłyby tępaków.Przez pewien czas pracowałem w dziale public relations w InstytucieBadawczym w General Eletric Company i wiele razy miałem przywilejobserwowania, jak jeden uczony wpada do laboratorium drugiego wekstazie nad nową informacją.Właściwie ujadał:  Eureka! Eureka!Eureka.A uczony, który musiał słuchać tego całego ujadania, nie mógł siędoczekać, aż gość się zamknie i sobie pójdzie.Czasem rozmawiałem z uczonymi z G.E.na temat pasjonującychrzeczy opisywanych w  Scientific American.W tamtych czasach czytałem go regularnie.Bycie na bieżąco uważałem za część mojej pracy.Jeśli temat artykułu, o którym wspomniałem, nie odnosił się bezpośredniodo badań mojego słuchacza, zapadał w drzemkę.Równie dobrze mógłbymmówić po aramejsku.Dlatego twierdzę, że nawet nasi najwybitniejsi naukowcy są niecoznudzeni programem kosmicznym, chyba że bezpośrednio interesuje ichKsiężyc.Dla nich to też musi wyglądać jak bardzo droga imprezarozrywkowa.Eureka.Fundusze mojego brata na badania fizyki chmur w pewnej częścipochodzą od Marynarki Wojennej.Ostatnio rozmawiał z pewnymnaukowcem, jadącym na tym samym wózku, o miliardachzainwestowanych w program kosmiczny.Kolega stwierdził sucho:- Za takie pieniądze mogliby przynajmniej odkryć Boga.Odkryć Boga.Wykopiesz pięćdziesiąt funtów kamienia księżycowego i co zyskasz?Będziesz o dzień starszy i bardziej zadłużony.Zwięty Piotrze, nie wzywajmnie,  Bo nie mogę iść.Sprzedałem duszę w sklepiku firmy.Sklepik firmy.Na zdjęciach przysłanych mi przez NASA Ziemia jest ślicznąniebieską, różową i biała perłą.Wygląda tak czysto.Nie widać tychwszystkich głodnych, wściekłych Ziemian ani smogu, ścieków, śmiecia iskomplikowanej broni.Kiedyś leciałem z prędkością pięciuset mil na godzinę pięć mil nad Appalachami.Podobno w niektórych ich częściachżycie jest straszne, ale mnie się wydały rajskim ogrodem.Byłem bogatymfacetem wysoko w chmurach, który pogryzał orzeszki ziemne i popijałdżin.Raj. Ziemia jest naszą kołyską, którą niedługo opuścimy , mówi ArthurC.Clarke. A system słoneczny będzie naszym przedszkolem.Oczywiście większość z nas nie wyjdzie z tej kołyski, chyba że śmierćokaże się formą astronautyki.Zawsze pozostaje dżin.Dżin.Pamiętam małpy na wspaniałym filmie w systemie cineramy podtytułem  Odyseja kosmiczna 2001.Pamiętam ich przekrwione oczy, jakbały się w nocy i kiedy nauczyły się korzystać z narzędzi, by rozwalaćsobie czaszki.Nie sądzę, byśmy daleko zaszli na drodze ewolucji, chociażmamy cinera-mę.Tego samego wieczoru, kiedy obejrzałem  Odysejękosmiczną 2001 , dr Nathan Pusey, rektor Harvardu, wezwał policję domiasteczka uniwersyteckiego, gdzie rozwalili parę czaszek.Cinerama.Zastanawiam się, czy naprawdę musimy przeszukać cały systemsłoneczny, by znalezć przedszkole? A może jest cień szansy nazbudowanie go na miejscu?%7ładnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl