[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic takiego się jednak nie stało.Zamiast koziołków i uwijających się ludzi, natknął się naprzewrócony wóz strażacki z Unity.Kabina oderwała się od reszty pojazdu, a ze zbiornikawyciekały resztki jego zawartości.Lester, oddychając dymem zmieszanym z powietrzem,które zabiłoby prawie każdego na Ziemi, stał na miękkim poboczu, wpatrując się jakurzeczony w bezwładną białą rękę zwisającą z okna amputowanej kabiny wozu.Białądelikatną skórę po wewnętrznej stronie ramienia znaczyły nieregularne wzory ze strużekzasychającej krwi.Tu się dzieje coś złego.Coś więcej niż tylko pożar lasu.Musisz stąd uciekać, Les.Zamiast posłuchać, znów odwrócił się w stronę ognia i był zgubiony.Powietrze coraz mocniej smakowało dymem.Płomienie już nie trzaskały, ale huczały jakprzetaczająca się gwałtownie burza.Nagle go oświeciło myśl spadła na niego jak wiadrocementu: Nikt nie walczy z pożarem.Absolutnie nikt.Z jakichś niezrozumiałych powodówalbo nikt nie mógł się dostać w pobliże pożaru, albo nikomu na to nie pozwolono.Wrezultacie pożar szalał zupełnie swobodnie, a przy wzmagającym się wietrze rozrastał sięnieokiełznanie jak radioaktywny potwór z horroru.Kiedy to sobie uświadomił, ogarnęło go przerażenie& podniecenie& i chora, mrocznaradość.Nie powinien się cieszyć, ale fakt pozostawał faktem i nie sposób mu byłozaprzeczyć.Zresztą nie tylko on miał takie odczucia.Mroczna radość ogarniała każdego zestrażaków, którym stawiał drinki (czyli prawie wszystkich, jakich spotkał od dnia, gdy pobadaniach lekarskich nie przyjęto go do bostońskiej straży).Potykając się i zataczając, wrócił do auta, uruchomił je nie bez kłopotów (podejrzewał, żewciskając w przejęciu gaz, prawdopodobnie o mało nie zalał cholernego dinozaura), odkręciłdo końca klimatyzator i ruszył dalej w stronę Haven.Zdawał sobie sprawę, że to najczystszejwody idiotyzm przecież nie był Supermanem, tylko czterdziestopięcioletnim, łysiejącymakwizytorem podręczników, który pozostawał kawalerem, bo był zbyt nieśmiały, żebyumawiać się z kobietami.Jego zachowanie trudno było jednak nazwać po prostu idiotycznym.Opinia ta, choć surowa, była racjonalna.Natomiast Lester zachowywał się jak szaleniec.I niepotrafił się powstrzymać, zupełnie jak ćpun, kiedy zobaczy działkę bulgoczącą na łyżeczce.Nie mógł z tym walczyć&.& ale mógł przynajmniej pojechać to zobaczyć.A będzie na co popatrzeć, myślał.Pot płynął mu już ciurkiem po twarzy, jak gdyby woczekiwaniu na mający go ogarnąć żar.Och, tak, będzie na co popatrzeć.Pożar lasu, któremuz jakiegoś powodu pozwolono rozszaleć się bez żadnej kontroli, jak miliony lat temu, gdyludzie byli tylko małym plemieniem bezwłosych małp przycupniętych w blizniaczychkolebkach Nilu i Eufratu, a ogień wybuchał samorzutnie, wzniecany uderzeniem pioruna lubupadkiem meteorytu, a nie wywoływany przez pijanych myśliwych, których gównoobchodziło, gdzie rzucają niedopałki.Zobaczy jasnopomarańczową gardziel pieca, ścianęognia w lesie wysokości dziewięćdziesięciu stóp; będzie pędziła przez polany, ogrody i łąkijak pożar prerii w Kansas w latach czterdziestych dziewiętnastego wieku, pochłaniając domyz taką szybkością, że od nagłej zmiany ciśnienia powietrza będą implodowały, tak jak domy ifabryki od bomb zapalających podczas drugiej wojny światowej: Będzie mógł zobaczyć, jakdroga, którą jechał, zniknie w paszczy żarłocznego pieca jak autostrada w otchłani piekła.Asfalt zacznie najpierw płynąć lepkimi, cienkimi strużkami, myślał& a potem zaczniepłonąć.Wcisnął mocniej gaz, myśląc: jak można nie jechać dalej? Kiedy masz szansę jedyną wżyciu zobaczyć coś takiego, jak można nie jechać?6 Nie wiem tylko, jak wytłumaczę ojcu to wszystko powiedział sprzedawca w sklepie Artykuły Medyczne Maine.Szczerze żałował, że przed czterema laty upierał się, abyposzerzyli ofertę o wypożyczanie sprzętu.Ojciec wyrzucał mu to, kiedy tamten staruchpożyczył flat pack i nie oddał, a teraz w Haven rozpętało się piekło w radiu mówili, żewybuchł pożar lasu i dawali do zrozumienia, że mogą się też tam dziać dziwniejsze rzeczy mógł więc iść o zakład, że nigdy też już nie zobaczy aparatu, który wypożyczył ranoreporterowi w grubych okularach.Teraz przyszło jeszcze dwóch, ni mniej, ni więcej, tylkogliniarzy ze stanowej.Obaj byli wysocy i na domiar złego jeden miał chyba najczarniejsząskórę na świecie.Zażądali niejednego, ale sześciu aparatów typu flat pack. Możesz powiedzieć ojcu, że je zarekwirowaliśmy powiedział Torgeson.Dostarczacie przecież sprzęt do oddychania strażakom, prawda? Tak, ale& W Haven jest pożar lasu, zgadza się? Tak, ale& No to je przynieś.Nie mamy czasu na duperele. Ojciec mnie zabije! jęknął płaczliwie sprzedawca. To wszystkie, jakie mamy!Torgeson spotkał Claudela Weemsa, kiedy ten właśnie wjeżdżał na parking pod komendą,a Torgeson właśnie wyjeżdżał.Jedyny czarny funkcjonariusz stanowej w Maine był wysokinie tak wysoki jak nieżyjący Bestia Dugan, lecz sześć stóp i cztery cale budziły respekt.Claudell Weems miał z przodu złoty ząb i kiedy podchodził do kogoś bardzo blisko naprzykład do podejrzanego i uśmiechał się, ukazując lśniący złoty siekacz, człowiekzaczynał się mocno denerwować.Torgeson spytał kiedyś, dlaczego tak się dzieje, a tenodrzekł, że jego zdaniem to po prostu czarna magia, co nie, stary? Potem wybuchnął gromkimśmiechem, aż zadzwięczały szyby w oknach komendy.Weems nachylił się blisko sprzedawcy i uciekł się do czarnej magii, w której był miszczem,co nie, stary?Kiedy wyszli ze sklepu z sześcioma aparatami typu flat pack, sprzedawca nie był pewien,co się właściwie stało& Wiedział tylko, że ten czarny gość miał największy złoty ząb, jaki wżyciu widział.7Bezzębny staruszek, który sprzedał Johnowi Leandrowi koszulkę, stał na werandzie,przyglądając się obojętnie mknącemu drogą radiowozowi Torgesona.Kiedy samochódzniknął mu z oczu, wszedł do środka, podniósł słuchawkę i wykręcił numer, pod którywiększość ludzi nie mogłaby się dodzwonić; usłyszeliby tylko sygnał przypominający syrenę,który tak rozwścieczył Anne Anderson.Ale telefon sklepikarza był wyposażony w specjalnyaparat i po chwili połączył go z coraz bardziej znękaną Hazel McCready.8 No! powiedział wesoło Claudell Weems, zerknąwszy na szybkościomierz.Widzę, że jedziemy ponad dziewięćdziesiąt mil na godzinę! A ponieważ panuje przekonanie,że prawdopodobnie prowadzisz pojazdy mechaniczne najgorzej ze wszystkich dupków wpolicji stanowej Maine& Jakie, kurwa, przekonanie? spytał Torgeson. Moje, kurwa, przekonanie odparł Claudell Weems.W każdym razie płynie stądlogiczny wniosek.Taki, że wkrótce umrę.Nie wiem, czy wierzysz w takie bzdury jak prawoskazańca do ostatniego życzenia, ale jeżeli wierzysz, może mi z łaski swojej powiesz, o co tuchodzi.Znaczy się, żebyś zdążył, zanim zrobisz nam implanty z bloku silnika.Andy otworzył usta, ale zaraz je zamknął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]