[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W drugim tygodniu Lawrence zaczął przeglądać pokładową bibliotekę multimediów.Nie miał nic innego do roboty- Prime i roboty z łatwością obsługiwały urządzenia konieczne do funkcjonowaniakoła.Aktywował szafkę odżywiającą i włożył do niej Skórę, choć nie spodziewał się, żejeszcze kiedyś ją włoży.Kombinezon pompował cicho płyny, zupełnie bez jego pomocy.Silnik kompresyjny działał sprawnie, podobnie jak tokamaki.%7ładnego prowadzenianawigacji.%7ładnych codziennych inspekcji.I żadnych widoków.Na początku dobrał się do muzyki i zaczął odtwarzać ją bardzo głośno.Było to dośćupiorne wrażenie - dwoje ludzi zupełnie samych na statku przeznaczonym dla dwudziestutysięcy.Muzyka częściowo wypełniała pustkę, gdy gimnastykował się na siłowni, próbującutrzymać kondycję.Pózniej zaczęli się kłócić o dobór repertuaru.Lawrence stwierdził, że nie pozwoli, by ten konflikt wymknął się spod kontroli.Spędził w życiu całkiem sporo czasu,mieszkając w małych grupach na ograniczonej przestrzeni.Denise wychowała się na wsi i niemiała pojęcia, jakich kompromisów wymaga taka podróż.Ostatecznie pozwolił jej wybraćpołowę utworów i nie komentował jej upodobań.Mimo że trzy do czterech godzin spędzał na ćwiczeniach, wciąż pozostawało musporo czasu do zagospodarowania.Wrócił do biblioteki i zaczął przeglądać i-media.Nie robiłtego od czasu opuszczenia Amethi.Z początku wybierał komedie, stare i nowe, ale jak długomożna się śmiać z sytuacji, które zupełnie nie przystawały do jego życia? Potem zanurzył sięw filmach przygodowych, ale odpuścił, gdy stały się nudne i przewidywalne.Dramatyobyczajowe działały mu na nerwy.Domyślał się, że ostatnie wydarzenia mogły wprawić go wkiepski stan, powodując zwiększoną wrażliwość na melodramatyczne wątki.Science fictionnie wchodziło w rachubę.Zamierzał kiedyś obejrzeć Kierunek: horyzont, ale nie tutaj i niesam.Przeskakiwał zatem pomiędzy klasycznymi dramatami, dokumentami z podróży iinscenizacjami wydarzeń historycznych.Coraz częściej jednak zanurzał się w rozproszonychwspomnieniach smoka dotyczących Imperium Pierścienia albo innych miejsc i wydarzeń,które były stare już wówczas, gdy dinozaury na Ziemi dopiero wykluwały się z jaj.W ciągu dnia każde z nich trzymało się swoich zajęć, ale przykładali wiele wysiłku,by jadać razem posiłki.Starali się różnicować jedzenie, jak tylko mogli, ale Denise za każdymrazem skarżyła się na mdły smak.- Naprawdę ją kochasz, co? - spytała kiedyś przy obiedzie, w piątym tygodniupodróży.Lawrence rzucił jej spojrzenie zabarwione lekkim poczuciem winy.Wcześniej jakzwykle zignorował jej narzekania na kaczkę w pomarańczach.Kobieta wpatrywała się w jegoszyję i wtedy zdał sobie sprawę, że pociera w palcach wisiorek.Mały hologram uśmiechnąłsię do niego spod porysowanej powierzchni.- Aha - odparł.Teraz, gdy już nie było odwrotu, mógł to powiedzieć.- Bardzo.- Szczęściara.Kiedy to było? Trzydzieści lat temu?- Mniej więcej.- Po raz ostatni spojrzał na wisiorek i schował go pod koszulkę.- Zpoczątku zachowałem go tylko po to, by przypominał mi, dlaczego uciekłem z domu.%7łebygniew nie wygasł.Ale z biegiem lat trochę się zmieniło.Potem zatrzymałem go, byprzypominał mi tym, co reprezentowała sobą ta dziewczyna.Najszczęśliwsze dni mojegożycia.Dopiero po długim czasie zrozumiałem, że nikt nie może tak zadziałać na człowieka,jeśli nie jest mu choć trochę bliski.Denise uśmiechnęła się przyjaznie, nieco zaskoczona tym wyznaniem. - Mam nadzieję, że zdołasz się z nią pogodzie.- Ależ byłem wściekły, gdy się dowiedziałem.Winiłem wszystkich wokół za sam fakt,że żyją w świecie, gdzie dzieją się takie potworności.Tylko tak potrafiłem to wyrazić.To takiszok - odkryć, że twoja ukochana osoba dała się tak wykorzystać.Ale oboje byliśmy młodzi igłupi, i ja, i ona.Bardzo chciała wyemigrować, a tylko taki układ dawał jej tę możliwość.Iwiesz co? Oboje zrobiliśmy dokładnie to samo.Przez dwadzieścia lat pozwalałem Zantiu-Braun dysponować swoim ciałem, bo wierzyłem, że tylko tak zdołam zrealizować swojemarzenie.- Naprawdę się zafiksowałeś na tych lotach kosmicznych.- Oczywiście.Urodziłem się w kolonii.Samo moje istnienie jest owocem miłości dowłóczęgi.- To takie staroludzkie.To wieczne parcie naprzód, nie zważając na konsekwencje,byle tylko osiągnąć satysfakcję.Może Simon Roderick miał trochę racji.- Chyba żartujesz.- Jacintha przesłała całą rozmowę z Roderickiem na Koribu, zanimweszli w nadświetlną.Polityka Z-B nie zszokowała Lawrence'a tak bardzo, jak powinna - aprzynajmniej nie tak bardzo jak kiedyś.W końcu sam przeszedł dogłębne modyfikacjesomatyczne i gdyby miał dzieci, pewnie też chciałby dla nich jak najlepiej.Po wielu latachspędzonych w służbie Z-B lepiej rozumiał ich cele.Prawdopodobnie dla obserwatora zzewnątrz wyglądało to znacznie gorzej.Mądrzejsi, bogatsi, bardziej wpływowi ludzie chcielizmodyfikować dzieci, by mogły żyć w ich kręgu kulturowym, nie swoich rodziców.Lawrence nie był pewien, czy to ewolucja, czy raczej eugenika.- Nie - odparła Denise.- Miał rację, gdy powiedział, że zakładając kolonie, wciążtworzymy nowe Ziemie, i to wyłącznie dla własnych korzyści.Są zakładane jako noweterytoria dla bogaczy, gdzie nie nękają ich stare problemy i restrykcje.Ale te problemy iograniczenia nie przestają istnieć na Ziemi, tylko dlatego, że część ludzi odleciała.Wręczprzeciwnie, często dochodzi do pogorszenia, ponieważ to właśnie ludzie wykazujący dośćenergii i determinacji, by zarobić na bilet, mogliby je rozwiązać.To deklaracja polityczna:oznajmiasz, że niniejszym spisujesz resztę ludzkości na straty.- Ludzie od zawsze wędrowali w poszukiwaniu lepszego losu.To część naszej natury.Właśnie dlatego projekt Rodericka może ostatecznie odnieść sukces - ponieważ wszyscychcemy dla swoich dzieci jak najlepiej.Ludzie, jeśli tylko dostaną wybór, zawsze będąpróbowali polepszyć swoją sytuację, po prostu nie zgadzają się z definicją tego polepszenia.To właśnie wasza polityka.Kolonizacja to też forma ewolucji.Przedstawiciele mniejszościemigrują, by żyć po swojemu, nienarażeni na prześladowania.Gdy tylko uciekają z martwego uścisku inercji, rodzą się nowe pomysły.A ten uścisk to właśnie niezmienne, zadowolone zsiebie masy ludzkie.Nowe początki pozwalają ludzkiej kulturze podążać naprzód.- Naprzód, to znaczy gdzie? Na wyższy poziom konsumpcjonizmu?- I nie szkodzi, że wiele kolonii tak bardzo przypomina Ziemię.Niektóre są inne.Byłem na Santa Chico.Osobiście nie wybrałbym takiego życia, ale oni najwyrazniej sązadowoleni.Stworzyli coś nowego i za to ich szanuję.A kolonie portalowe.kto wie, jakiświat sobie budują.Znalezliście coś, co może nam pomóc rozwinąć się w sposób wręczniewyobrażalny.I znalezliście to tu, pośród gwiazd, z dala od zmarniałych horyzontów Ziemi.Przez przypadek.Ale nasza podróż tutaj, w nieznane, gdzie można spotkać inne smoki, to jużnie przypadek.Tu właśnie powinniśmy być, to nasze miejsce.- Smocze nanosystemy mogą nas wspomóc w rozwoju.Albo pomóc nam zniszczyćsiebie nawzajem.To bardzo potężna technologia.- Tak samo mówiono o innych wynalazkach.Pokolenie, które ogląda je jako pierwsze,jest przerażone, dwa pokolenia pózniej nikt już nie rozumie, o co był ten cały cyrk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl