[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak tylko ówtaniec mógł się przyczynić do wyjaśnienia dręczących jątajemnic.Poza tym obecność Rosalind powstrzymałaby goz pewnością przed stosowaniem tych dziwnych sztuczek.Juliet popadała w tarapaty wyłącz wówczas, gdyprzebywała z nim sam na sam.Należało zatem unikaćtakich sytuacji.A gdyby jednak miały miejsce, musiałapostępować twardo i konsekwentnie.%7ładnego całowania,dotykania, niezależnie od tego, jak cudowne powodowałyuczucia.Zanim doszła do małżeńskiej sypialni Rosalind,zdecydowała, że powie siostrze o propozycji Sebastiana.Niech Rosalind zdecyduje sama.Juliet mogła jej oczywiście pomóc, tym bardziej że przy tej okazji niebyłaby narażona na pozostawanie sam na samz Sebastianem.Zapukała szybko do drzwi.- Niech cię licho, Griff, idz sobie - dobiegł ją stłumionygłos z wnętrza pokoju.Juliet wyprostowała plecy.Rosalind w takim humorzestawała się osobą nadzwyczaj niebezpieczną.- To nie Griff, to ja - zawołała przez drzwi.- Otwórz,zanim zbiegną się tu wszyscy służący.- Dla mnie może tu przybiec nawet sam Pan Bóg -wybuchła Rosalind.- Odejdz.Powiedz Griffowi, że niechcę rozmawiać ani z nim, ani z jego wysłanniczką.Masz ci los.Co tu robić? Nie mogła przecież teraztracić czasu na dyskusje.- Posłuchaj, kochanie, muszę z tobą porozmawiać natemat.lorda Templemore'a.Cisza.A potem gniewne:- Co z nim?Juliet rozejrzała się, czy aby nikt nie kręci się w pobliżu.- Pocałował mnie.To była przecież prawda.Może nie?Z ulgą przyjęła szczęk otwieranych drzwi i weszła dośrodka.- Dziękuję.Potrzebuję niezwłocznie twojej rady.Na szczęście Rosalind zawsze uwielbiała się wtrącaćw sprawy Juliet.Rosalind wyjrzała na korytarz, a Juliet objęła wzrokiempokój.Panował w nim ład i porządek.Niedobry znak.Jeśli Rosalind upadła tak nisko, by sprzątać, znaczyło toniechybnie, że jest bardzo zdenerwowana. Rosalind zamknęła drzwi i popatrzyła na Juliet spodzmarszczonych brwi.- No dobrze.Co z tym całowaniem?Miała zaczerwienione oczy i spuchnięty nos.- Płakałaś - stwierdziła Juliet, gdy usadowiła się na jejłóżku.- Wcale nie.- Pociągając nosem, Rosalind podeszła dotoaletki, opadła na taborecik i obejrzała uważnie swojątwarz w lustrze.- Niech to licho! Wszystko po mnie widać.Nie chcę,żeby on coś zauważył.- Chodzi ci pewnie o Griffa.Jeśli już chcesz wiedzieć,to twój mąż jest kompletnie wytrącony z równowagi.- Aha! - Rosalind obróciła się gwałtownie na taborecie.- Wiedziałam, że przychodzisz w jego imieniu! -Wskazała drzwi.- Nie wtrącaj się, Juliet! Proszę, wyjdz.- Nie przyszłam, by mówić o twojej kłótni z mężem.Chciałam ci tylko powiedzieć, że lord Templemorezaproponował pomoc.- Pomoc? W czym? - spytała Rosalind, patrząc nasiostrę szeroko otwartymi oczami.Teraz czekało ją najgorsze.- Widzisz.jego lordowska mość domyślił się jakoś,o co wam poszło.Rosalind odwróciła wzrok, sięgnęła - niesłychanie! - potamborek i zaczęła szukać igły.Sprawy wyglądałynaprawdę fatalnie.Dzgnęła z furią materiał.- Nie wiem, o co ci chodzi.Przemówiliśmy się i tyle.- Tak, w sprawie znachorki pomagającej w poczęciu.Tamborek upadł z brzękiem na podłogę. - Skąd.przecież to bzdura.Juliet poczuła, że ma serce w gardle, wstała z łóżkai podeszła do siostry.- Nie ma się czego wstydzić.Wiele kobiet długo niemoże zajść w ciążę.Położyła rękę na ramieniu siostry, lecz Rosalindodskoczyła, jakby ją ktoś oparzył.- Dwa lata na nic.A przecież nic innego nie.to znaczy,tak się staram.do diabła, wiesz, o czym mówię.- Teoretycznie tak - przyznała Juliet, czując, że napoliczki występują jej rumieńce.- Nie ma więc ku temu żadnych powodów, chyba że& -przerwała i zaklęła cicho pod nosem.- Tak?Rosalind popatrzyła na nią niewidzącym wzrokiem.- %7łe coś jest ze mną nie tak.- Nie żartuj.- Juliet podniosła tamborek i postawiła go natoaletce, objęła siostrę w pasie i podeszła z nią do łóżka.-To wymaga czasu.Nic więcej.- Ty się akurat na tym znasz - mruknęła Rosalind, alepozwoliła Juliet usiąść obok siebie.- Nie rozumiesz, dlamnie to już trwa wieki.A ja tak bardzo pragnę dziecka.Dziecka Griffa.- Słysząc udrękę w głosie siostry, Julietpoczuła ukłucie w sercu.Głos Rosalind stwardniał nieco.- Ale mojego upartego męża to wcale nie obchodzi.- Oczywiście, że obchodzi - powiedziała Juliet, głaszczącuspokajająco plecy Rosalind. Jestem pewna, że Griffpragnie dziecka tak samo jak ty.- Więc dlaczego nie pozwala mi się leczyć? - Pewnie sądzi, że czas rozwiąże problem.Poza tym tomleko kobyły wcale nie pomaga, a może zaszkodzić.Codo tego Griff ma z pewności rację.Lord Templemore jestrównież tego zdania.Rosalind popatrzyła z przerażeniem na siostrę.- Rozmawiałaś z lordem Templemore'em o mnie i oGriffie?- Nie! O jego rodzicach.Przed urodzeniem blizniakówlady Templemore również miała kłopoty z poczęciem.Próbowała całe pięć lat.Widząc błysk w oczach Rosalind, Juliet uznała, żewreszcie udało się jej pozyskać zainteresował siostry.- I cóż się wydarzyło?Juliet zdała jej relację z rozmowy z Sebastianemi wyjaśniła, na czym polega jego propozycja.- Czarownica? Słyszałam o takich kobietach& zwyklemieszkają na dalekiej prowincji.- Myślała chwilę.-Zamierzam spróbować - powiedziała zdecydowanymtonem, prostując plecy. Ale Griff nie może się o tymdowiedzieć.Wciąż jest zdania, że przesadzam, i nigdy sięna to nie zgodzi.Co za uparty zbój!- Jeśli plan ma się udać - powiedziała Juliet - będzieszmusiała go przekonać, że dąsy już ci przeszły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl