[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I zacząć na bokumały interes pod tytułem, jak oszukać Kościół.- To zależy.- Dam pani wszystko, czego pani potrzebuje.To chyba oczywiste, żemam spore możliwości.- Tak.- Musi pani przyznać, że to było o wiele lepsze niż zwyczajne sfingowanenawiedzenie.Czy on mówił poważnie?- Czego pan chce, żebym poklepała pana po ramieniu? Nie oglądampańskich filmów, panie Fletcher.I niech pan nie oczekuje ode mnie oklasków.- Nie musi być pani taka niegrzeczna.- Na miłość boską.- Sięgnęła po torbę i wyłowiła z niej papierosy.Zapaliłzapalniczkę, i to zanim zdążyła włożyć papierosa do ust, jakby byli na jakiejśrandce.Ale pozwoliła mu przypalić.- Po co? Po co to wszystko?- Po co? Ja.- Pokręcił głową i sięgnął po szklankę, którą miał po prawejstronie.Nie zauważyła jej wcześniej, ale teraz poczuła zapach whisky.- Tochyba oczywiste.Roger Pyle chce opuścić mój program i zacząć robić filmy.Nie moje filmy.Jest moją największą gwiazdą i jest mi potrzebny, chcę zacząćkolejny scenariusz.Chcę, żeby się stąd wyniósł i wrócił tam, gdzie jego miejsce.Do cholery, zawdzięcza mi całą swoją karierę, jest mi to winien.Ale tonieważne.Nie domyślała się pani tego? Wpadła pani na to, jak to zrobiłem.Atak przy okazji, niezły numer z tym dymem w łazience.Ale nie domyśliła siępani motywów?- Niezupełnie.Byłam pewna, że to pan.- Chociaż.Kiedy się nad tymzastanowiła, coś jej dalej nie pasowało.To wszystko poszło zbyt łatwo, zbyt.- Ale nie miała pani dowodów, że to ja.Tak naprawdę, cały czas niczegopani nie ma.-Mogę je zdobyć.Z uśmiechem pokręcił głową.- Wątpię.Ach, młodość jest taka arogancka.Byłem taki sam, jak pani.Mimo moich wad, byłem pewien, że nie mogę zrobić nic złego.Nie mogła się oprzeć.- Tak jak teraz?Skrzywił usta.- Różnica polega na tym, że teraz wiem, że to, co robię, jest złe.Jestemtylko zdeterminowany, by nie dać się złapać.- I dlatego mnie pan szantażuje?- A pani nie zrobiłaby tego samego na moim miejscu? Naprawdę, aż siępani prosi.Jeśli ja mogłem panią śledzić i zdobyć dowody na to, że zażywa paninarkotyki, chociaż to już raczej uzależnienie, nie wierzę, by ktokolwiek innymiał z tym problem.Powinna pani być bardziej ostrożna.- Będę o tym pamiętać.- Na pewno.- Wysłał pan komuś te zdjęcia?- Co? Nie, nie.Wszystkie tu są, razem z negatywami.Zatrzymam je, mamnadzieję, że pani to rozumie?Owszem, rozumiała.Ale wcale jej się to nie podobało.Nie ufała mu.Może za parę lat zdecyduje, że potrzebuje jakiejś kościelnej przysługi? Już i takbyła na każde zawołanie Bumpa i Lexa.Nie potrzebowała kolejnego szantażystyna karku.Musiał zauważyć, że się poddała, bo jego irytujący uśmiech zrobił sięjeszcze szerszy.Zgarnął zdjęcia, układając je w elegancki mały stosik.- Proszę mi powiedzieć, jakich dowodów pani potrzebuje i jak chce topani rozegrać.Zgodzę się na to, co pani zaproponuje.Proszę.Pomiędzy jego wskazującym a środkowym palcem pojawiła sięwizytówka, jakby nie chciało mu się jej trzymać.- To moja wizytówka, z prywatnym numerem komórkowym.Dowódmojego zaufania.Wiele osób zapłaciłoby każde pieniądze za ten numer.Jeślipani nie zdradzi moich sekretów, ja nie zdradzę pani tajemnic.Może być?Wizytówka była zrobiona z tak sztywnego i ostrego papieru, że można niąbyło robić kreski.Na odwrocie rzeczywiście widniał jego numer telefonu,wypisany grubym czarnym tuszem.- Niech pani do mnie zadzwoni - rzucił lekko, wracając do papierów,które rozłożył na biurku Rogera Pyle a.Jednym słowem, odprawił ją.Na nic więcej nie zasłużyła.***Slobag nie chciał zapuszczać się zbyt daleko na terytorium Bumpa, aBump nie chciał, żeby Slobag zobaczył, gdzie mieszka, więc spotkaniezaplanowano na moście Aceria, daleko na zachód, niemal w Cross Town.Stojącna samym środku mostu, Chess widziała pomarańczowy blask ognisk z DolnejDzielnicy, odbijający się w mgle i dymie, eleganckie latarnie Cross Town, anawet domy na wzgórzach Północnej Dzielnicy.Było bardzo cicho, spokojnie.Jakby znalazła się zupełnie gdzie indziej.Gdzieś, gdzie nikt jej nie szantażował, gdzie nie wychodziła ze skóry zestrachu, że wszystko się wyda, gdy Lexowi coś się przypadkowo wymsknie.Gdzieś, gdzie nie czułaby na sobie wzroku Terrible a.Gdzie niespieprzyłaby wszystkiego między nimi.Znowu.Mimo ognia buchającego z kubła po lewej, było zimno.Ale Chess to nieprzeszkadzało.Przynajmniej miała wymówkę, żeby skulić się w płaszczu, wsobie, gdy stała z opuszczoną głową, oparta o barierkę.Pod nimi szalały lodowate wody Rzeki Wieczności, wzburzone od śniegu,który stopniał w ciągu dnia.Wir był tak mocny i silny, że cały most ażwibrował.Przez chwilę Chess wyobraziła sobie, że most się załamuje, a oniwszyscy spadają w dół, wchłonięci przez czarny prąd.Czy to by bolało? A możewoda sprawiłaby, że straciłaby przytomność i nawet nie poczuła, jak jej płucaprzestają pracować, jak.- Jesteś gotowa, biedroneczko? Zdobędziesz od nich wszystko, czego citrzeba? - Otoczone złotymi obwódkami oczy Bumpa wpatrywały się w nią spodposzarpanego ronda fioletowego kapelusza.W złotej sprzączce paska odbijał sięblask ognia.Daleko mu było do Bumpa, którego widziała nie tak dawno widiotycznej pidżamie.To był Bump uliczny.Na jego ramionach spoczywałamoc, zarzucona równie niedbale jak obskurna biała, futrzana peleryną którą miałna sobie.Pod nią dostrzegła co najmniej trzy koszule, gdzieniegdzie pocięte tak,że prześwitywał przez nie materiał, który był pod spodem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]