[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozumiem.- Zuzanna Pacławską wahała się.- Dlaczego mi pan to mówi?- Bo chcę, żeby pani wiedziała, że gram w otwarte karty i że.- I że.- powtórzyła jak echo reporterka.-.i że pani pierwsza to ujawni.Słowo honoru.- Wyrwicki położył rękę na sercu.Zuzanna Pacławską wyglądała na zadowoloną, a on miał jeszcze dla niej mały bonus.- Wielewskazuje na to, że porwanie polskiego inżyniera to element wojny gazowej.- Pułkownik niemusiał patrzeć na dziennikarkę, by wiedzieć, że jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki.Przynęta zarzucona.Kontynuował opowiadanie wymyślonej naprędce historyjki.Był dziwniepewny tego, że i tak żaden dziennikarz nie będzie nawet próbował jej weryfikować.Zaczął odfaktów, które łatwo było sprawdzić, a które stworzą wiarygodne tło opowieści.- W ostatnichdniach Iran, Pakistan i Indie porozumiały się w sprawie budowy gazociągu pokoju.Roczniebędzie nim przesyłane 55 miliardów metrów sześciennych gazu.To bardzo nie podoba sięnaszym amerykańskim sojusznikom, którzy wspierają konkurencyjny projekt budowygazociągu z Turkmenistanu przez Afganistan do Pakistanu i Indii.Czasami wydaje mi się, żewojska koalicyjne na czele z Amerykanami wyłącznie po to zajęły Afganistan.- Jak zwykle, ropa, gaz i kasa - wtrąciła się Zuzanna Pacławską, by pokazać, żenadąża.- A oprócz nich miedz, złoto i rubiny - uzupełnił Wyrwicki.- Z tego, co wiemy,Amerykanie wspierają po cichu grupy separatystyczne i terrorystów w podzielonym na częśćirańską i pakistańską Beludżystanie.Region ten walczy o suwerenność i to właśnie tamporwano naszego inżyniera.- Ciekawe.- Dziennikarka się zamyśliła i czekała na ciąg dalszy.- A teraz najważniejsze.Według naszych zródeł w wywiadzie pakistańskim -pułkownik ściszył nieco głos, by dodać dramaturgii swojej wypowiedzi - za porwaniemRoberta Klimka stoi Egipcjanin Ahmed Mohammed Hamed Ali, ten sam, którego StanyZjednoczone oskarżają o przygotowanie zamachów na ambasady USA w Tanzanii oraz wKenii.Od 1998 roku nie wiadomo, gdzie przebywa.Już wtedy jednak wskazywano Pakistan.Według naszych zródeł Hamed Ali pojawił się ostatnio na południu tego kraju, w Turbacie.To bardzo blisko Gwadaru.Stamtąd kieruje akcjami terrorystycznymi wspieranymi przezStany Zjednoczone.Takie qui pro quo.- Dlaczego Pakistańczycy go nie zatrzymają?- Dobre pytanie.- Wyrwicki ponownie zlustrował nogi Zuzanny Pacławskiej.-Polityka Islamabadu wobec terrorystów jest niejasna.Z jednej strony Pakistańczycy są wkoalicji antyterrorystycznej, z drugiej przymykają oczy na afgańskich talibów ukrywającychsię w Pakistanie.Do tego dochodzą frakcje polityczne, militarne, klany i plemiona.Tozłożona sytuacja, proszę mi wierzyć.- Spojrzał dziennikarce w oczy.- Wysłaliśmy doPakistanu najlepszych negocjatorów i ludzi z wywiadu.Niestety, z naszych analiz wynika, żenie uda nam się uwolnić Roberta Klimka.Porwali nie tę osobę, którą chcieli, dlatego szybkosię go pozbędą.Proszę to jednak przedstawić delikatniej.- O Boże, oczywiście.- Zuzanna Pacławską wyglądała na przerażoną nie losempolskiego inżyniera, ale tym, czy jej naczelny zarezerwował wystarczająco dużo miejsca naartykuł.Czasu nie było wiele - Obserwator ukazywał się w poniedziałek.Za kilka godzinpowinien iść do druku, a trzeba jeszcze zmienić okładkę.Wyrwicki wiedział już, że pożar został ugaszony.Media pójdą w kierunku, którywskaże im Zuzanna Pacławską, w kierunku, który wskazał on sam.W poniedziałek trzebabędzie tylko wydać jakiś komunikat, może zwołać konferencję prasową.Resztę załatwiącałodobowe kanały informacyjne.Sieczka, sieczka, sieczka.Otworzył oczy.Dojechali na Lotnisko Chopina.Nie zatrzymali się jednak na górnympoziomie przed halą odlotów, ale na specjalnym parkingu w strefie dla VIPów.Pułkownikwysiadł i prowadzony przez stewarda, zniknął za drzwiami ekskluzywnego SalonuSenatorskiego, pomieszczenia wydzielonego z części terminalu A.Tam prominentne osobyalbo bogaci biznesmeni w komfortowych warunkach czekali na swój lot.Był jeszcze jedenplus tego miejsca - indywidualna odprawa biletowa, bagażowa, celna i kontrolabezpieczeństwa przy zachowaniu pełnej dyskrecji.Wyrwicki usiadł w skórzanym fotelu, odchylił do tyłu głowę i patrzył zamyślony wsufitowe lampy.1610.05.2008, sobotaPisz, dom Marii i Andrzeja Kaliskich godzina 8.00Słońce odnalazło szparę między zasłonami i pojedynczy promień, wpadłszy dopokoju, rozlał się na ścianie.Zapowiadał się pogodny dzień.Poranne światło uwypukliłowszelkie nierówności i niedociągnięcia fachowców, którzy ostatnio przeprowadzali remont urodziców Roberta.Zciana na pewno nie była gładka, o czym świadczyły cienie w miejscachzagłębień.Z każdą minutą plama światła stawała się większa i wędrowała po ścianie, jakbysłońce skanowało ją centymetr po centymetrze.Anna zwinęła poduszkę pod głową ipodziwiała ten poranny spektakl.Dominik leżał obok, zaciskając piąsteczki i śmieszniecmokając przez sen.W nocy obudził ją tylko dwa razy.Chodziło o jedzenie, ale jak tylkodostał pierś, zaraz zasypiał.Anna zamknęła oczy.Wciąż nie wiedziała, co sądzić owczorajszym spotkaniu z Panem X.Tak go nazwała w myślach.Spotkali się w hotelu NadPisą.Pokój 89 okazał się ładnie urządzoną dwójką z dwoma osobnymi łóżkami.Ten widoknieco uspokoił Annę, ale wciąż ściskała paralizator w kieszeni sportowej kurtki.Zasłony byłyzaciągnięte, w pokoju panował półmrok, jedynym zródłem światła była mała lampka nocna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]