[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PrzyszedÅ‚ do mni e ze Å‚zami w oczach. Doktorze powiedziaÅ‚  czy wydaÅ‚eÅ› polecenie, że nikt nie Å›mie mni estÄ…d odesÅ‚ać, gdy ty bÄ™dziesz w Europie?"   OczywiÅ›cie,N'Tschambi, ni komu nie wol no odesÅ‚ać ciÄ™ stÄ…d.Już on bymiaÅ‚ za swoje!" Wzruszony uÅ›cisnÄ…Å‚ mojÄ… rÄ™kÄ™.Azy spÅ‚y­waÅ‚y mu po policzkach.N' Tschambi ego dostawiono nam przed kilku miesiÄ…camizakutego w Å‚aÅ„cuchy.W zamroczeniu umysÅ‚owym zabiÅ‚kobietÄ™.W celi uspokajaÅ‚ siÄ™ stopniowo.Teraz pod nadzo­rem może siÄ™ poruszać, a także pracować.Ostrzy siekie­ry, chodzi z paniÄ… Russel do lasu i pomaga w wycinani udrzew.Gdy tylko ktoÅ› zauważy, że zaczyna być niespo­kojny, N' Tschambi idzie znów do celi na obserwacjÄ™.Od­czuwa ciÄ…gÅ‚y strach, że bÄ™dzie musiaÅ‚ opuÅ›cić szpital, wktórym znalazÅ‚ dobrÄ… opiekÄ™.Wie, jaki los czeka go nawsi.Boi siÄ™ także, że mógÅ‚by w zamroczeniu popeÅ‚nić no­wÄ… zbrodniÄ™.Jakże mni e to cieszy, że mogÅ‚em jemu i in­nym, których dotknęło to samo nieszczęście, na dÅ‚ugo ofia­rować schronienie!21 lipca wybije godzina pożegnania z Lambarene.Wy­jeżdżajÄ… ze mnÄ… panna Kottmann i panna Lautenburg.Panna Kottmann po trzyletniej pracy jedzie na kilka mi e-215 siÄ™cy na wypoczynek do Europy.Panna Lautenburg wra­ca do domu, żeby wyjść za mąż.W Przyl Ä…dku Lopeza musi my kilka dni czekać na paro­wiec, którym popÅ‚yni emy do Europy.Tymczasem paro­wiec w Kongo osiadÅ‚ na mieliznie i ma kÅ‚opoty z zejÅ›ciemz niej.29 lipca wsi adamy na statek.Powoli , w blasku sÅ‚oÅ„­ca, wypÅ‚ywa z zatoki.Wraz z moi mi wi ernymi pracowni­cami patrzÄ™ na uciekajÄ…cy lÄ…d.CiÄ…gle nie mogÄ™ pojąć tego,że ni e j estem w szpitalu.CaÅ‚a bieda i caÅ‚a praca trzechlat przesuwa siÄ™ teraz w moich wspomni eniach.Z gÅ‚Ä™bokimwzruszeni em myÅ›l Ä™ o pomocni kach i pomocnicach, którzydzielili ze mnÄ… biedÄ™ i pracÄ™.Wspomi nam gmi ny i przy­jaciół w Europie.Jako ich peÅ‚nomocni k mogÅ‚em zrealizo­wać tutaj dzieÅ‚o wspól nego miÅ‚osierdzia.Al e nie pojawiasiÄ™ radość z powodzenia.Jest we mni e pokora.Pytam sie­bie, czym zasÅ‚użyÅ‚em na to, że danym mi byÅ‚o takie dzieÅ‚ostworzyć i mi eć w tym dziele sukcesy.I ciÄ…gle na nowonapada mni e smutek, że teraz muszÄ™ na pewi en czas odejśćod tej pracy i oderwać siÄ™ od Afryki, która staÅ‚a siÄ™ dlamni e ojczyznÄ….Wydaje mi siÄ™ czymÅ› niepojÄ™tym, że opuszczam Czar­nych na miesiÄ…ce.Jak bardzo można ich polubić, mi mokÅ‚opotów, jakie sprawiajÄ…! Ileż pi Ä™knych rysów można wnich odkryć, gdy czÅ‚owiek przestanie analizować drobiaz­gowo naiwnoÅ›ci tych dzieci natury, a poszuka w nich lu­dzi! Jakże otwierajÄ… siÄ™ przed nami, jeÅ›li mamy na tyl emiÅ‚oÅ›ci i cierpliwoÅ›ci, żeby ich przyjąć takimi, jakimi sÄ….Coraz mniej wyrazny staje siÄ™ odlegÅ‚y, zielony pas, zaktórym nasze myÅ›l i szukajÄ… Lambarene.Jest jeszcze nahoryzoncie? Czy utonÄ…Å‚ już w morzu?Ni e ma wÄ…tpliwoÅ›ci.Widać tyl ko wodÄ™.Bez sÅ‚owa Å›ci­skamy sobie rÄ™ce wszyscy troje i rozchodzimy siÄ™, żebyumieÅ›cić w kabinach nasze bagaże.To pomoże nam za­gÅ‚uszyć ból rozstania.J Rudolf GrabsPO LATACH (1931-1965)Gdy 7 marca 1931 roku Albert Schwei tzer ukoÅ„czyÅ‚ au­tobiograficzne sprawozdanie pod tytuÅ‚em Aus meinem Le­ben und Denken (Z mojego życia i z moi ch rozważaÅ„),które od tego czasu wydano w czternastu jÄ™zykach, odczu­waÅ‚ już nadmierne zmÄ™czeni e zarówno psychiczne, jak fi­zyczne.Jego ojciec, który zmarÅ‚ w 1925 roku, dożyÅ‚ póz­nego wieku.Czy i j emu sÄ…dzone jest podobni e dÅ‚ugie ży­cie? Gdyby mógÅ‚ spojrzeć w przyszÅ‚ość, dowiedziaÅ‚by siÄ™,że los i dla niego przewidziaÅ‚ dÅ‚ugie życie i że powini ensiÄ™ liczyć z wi el oma ni eprzewi dzi anymi zdarzeniami.Dl apatrzÄ…cych z boku dalsze lata mijaÅ‚y wÅ›ród wczeÅ›niej zna­nych kÅ‚opotów.Na Schwei tzera czekaÅ‚ jeszcze dÅ‚ugi okresniemal caÅ‚kowici e poÅ›wi Ä™cony dniom powszedni m w Lam­barene.Dopiero, kiedy rozpadajÄ…cy siÄ™ Å›wi at zaczÄ…Å‚ szu­kać wewnÄ™trznego oparcia i moralnego przewodnictwa, zewszystki ch stron rozlegÅ‚o siÄ™ woÅ‚ani e o niego.A jego sÅ‚o­wa znaczyÅ‚y wi el e i każdy przez niego napi sany wersetznajdowaÅ‚ uważnych czytelników.I stale rosÅ‚a jego sÅ‚awa,która jest tak kapryÅ›nym zjawiskiem.Ni e sÄ…dzone mubyÅ‚o jednak ukoÅ„czeni e rozpoczÄ™tych dzieÅ‚, na przykÅ‚adpi erwotni e zaplanowanej jako dzieÅ‚o szeroko rozbudowa­ne Kulturphilosophie.Rozwój religijnoÅ›ci i KoÅ›ci oÅ‚a po­dążaÅ‚ w dużej mierze obcymi mu drogami.W życi u tegomyÅ›liciel a wyÅ‚oni Å‚y siÄ™ pola dziaÅ‚ania, których nawet nieprzeczuwaÅ‚ w poczÄ…tkach swoi ch etycznych rozważaÅ„.Zbi egiem lat wi el e krzywdy doznaÅ‚ ten czÅ‚owiek niezmor­dowani e nawoÅ‚ujÄ…cy do rozumnego ksztaÅ‚towania ludzkiejegzystencji [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl