[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-fiz.Wiedziałem,że kumpel smali cholewki do przyjaciółki Hani, więc zapro-ponowałem spacer we czwórkę, tylko ze mną Hania nie zgo-dziłaby się pójść, i umówiliśmy się z kumplem, że postaramysię rozłączyć.Udało się bez większego problemu, bo przyja-ciółka Hani była mu przychylna i też chciała zostać z nim samna sam.Nie wiem, czemu to zawdzięczam, kolejnym wyzna-niom, romantycznej oprawie spaceru: maj, las, ptaki, zazdro-ści, że przyjaciółka kogoś ma, a ona nie, faktem jest, że kiedyprzystanęliśmy, by podziwiać stado saren, ona z przodu, ja zanią, i szeptałem jej do ucha komplementy, szczeniacko naiwne,że jest zgrabna jak te sarenki, wtedy o mało się do mnie nieprzytuliła.Inaczej nie umiem tego określić.To był jakiś takigest, że przez moment nie była sztywna, odpychająca, mającasię na baczności, tylko miękka, uległa, ciepła.Przez moment.Pózniej chciałem wziąć ją za rękę, ale nie pozwoliła.Kuriata wypił drugi kieliszek wódki. Zobacz, Marek, jakie ja mam wspomnienia z miłościżycia.O mało się do mnie nie przytuliła. Zaśmiał się krót-kim śmiechem, w którym nie było śladu wesołości. Alewówczas uznałem to za dobry omen, za dowód, że warto sięstarać, walczyć, nadzieja znalazła pożywkę: już widziałem sięz nią na ślubnym kobiercu. Znowu się zaśmiał. Boja mia-łem wtedy takie same wyobrażenia jak ty: jedna kobieta nacałe życie.Dwie: żona i córka.Zwykle faceci chcą mieć syna,a ja zawsze marzyłem o córce.Dwie moje dziewczyny, o któ-re mógłbym się troszczyć.Bo byłbym dobrym mężem i ojcem.Tak mi się w każdym razie wydaje.-216-Kuriacie zaszkliły się oczy.Przygodny, który nigdy nie wi-dział przyjaciela wzruszonego, udał, że tego nie zauważył, tenjednak poczuł się zakłopotany i pokrył zakłopotanie złością: Gdzie jest, kurwa, ta kelnerka?! Wódka mi się skoń-czyła!Czekając na obsługę, wypił tyle piwa, by pokryć różnicęw procentach. Z rozgorączkowania nie mogłem w nocy spać powie-dział, kiedy złożył zamówienie na kolejne dwie pięćdziesiątki. Wyszedłem na dwór.Wtedy ich zobaczyłem.Hanię z przy-stojniakiem z mat.-fizu.Całowali się.Powiedz mi, dlaczegoten skurwiel tak to wszystko organizuje, że dostajesz po łbie,kiedy jesteś najszczęśliwszy? Pewnie, ścięłoby mnie to z nógzawsze, bo myślę, że jest tylko jeden widok gorszy od tego, kie-dy dziewczyna, którą kochasz, naprawdę kochasz, całuje sięz innym, widok własnego umierającego dziecka, ale szok jestchyba odrobinę mniejszy, jeśli spodziewasz się nieszczęścia,niż gdy spada na ciebie, jak akurat jesteś w siódmym niebie.Kelnerka podała wódkę i Kuriata wypił oba kieliszki zajednym zamachem. Co się pani patrzy? Jeszcze raz. To może dam całą butelkę? Niech pani da.Tylko nie to świństwo, które mi panidotąd serwuje.Finlandię.Dziewczyna obdarzyła dziennikarza niechętnym spojrze-niem, ale nic nie powiedziała, tylko odeszła do baru. Rzuciłem się do ucieczki, chciałem znalezć się jak naj-dalej od nich, od tego widoku, który rozrywał mi mózg nastrzępy, biegłem przed siebie, przewracałem się, wstawałem,znowu biegłem.Gałęzie waliły mnie po twarzy, co paradok-salnie przynosiło ulgę, fizyczny ból na moment przytłumiałten psychiczny, z którym nie można sobie poradzić.Jak cię bo-li brzuch czy głowa, to sobie ulżysz, skulisz się albo rozmasu-jesz skronie, ale kiedy rozrywa ci serce, ból możesz zagłuszyć-217-tylko innym bólem.Dobiegłem do stacji kolejowej.Nie wiemjakim cudem, nie obierałem żadnego kierunku.Wsiadłemw pociąg i na gapę wróciłem do domu.Wywołałem lekką pani-kę, obie klasy łaziły po lesie, ale nie dla rozrywki, tylko żebymnie szukać, wychowawcy ociągali się jednak z powiadomie-niem milicji, bali się nieprzyjemności, że mnie nie upilnowali,i moi rodzice zdążyli zadzwonić, że cały i zdrowy, choć moc-no potłuczony i podrapany, dotarłem do domu.Kelnerka postawiła na stole butelkę Finlandii.Kuriatawziął ją, odkręcił nakrętkę, nalał sobie wódki i pytającym ge-stem pokazał butelkę Przygodnemu.Ten pokręcił przeczącogłową. Dziękuję, mam piwo. Zmieniłem szkołę.Z początku nie chciałem, bo zdawa-łem sobie sprawę, że jak zniknę z kręgu jej znajomych, a po-za szkołą nie mieliśmy okazji się spotykać, definitywnieprzekreślę swoje szanse.Ale nie byłem w stanie patrzeć, jak naprzerwach chodzą przytuleni do siebie, jak ona czeka na dzwo-nek, żeby do niego polecieć.Oczywiście nie przestałem o niejmyśleć.Najgorsze były chwile przed zaśnięciem.Starałem sięwrócić do marzeń sprzed wycieczki, zapomnieć, że ona machłopaka, i ponownie marzyć o tym, jak to będzie, kiedy sięzejdziemy, kiedy ją pierwszy raz pocałuję.Ale się nie dało.Sąw życiu człowieka zdarzenia, po których nic już nie jest jakwcześniej.Od których czas liczy się na nowo.Za te zdarzenia!Stuknął kieliszkiem w kufel Przygodnego, wypił i ciągnąłnieco bełkotliwie: Czasami Hania mi się śni.Nadal.Chociaż minęło dwa-dzieścia lat z okładem.Przez długie okresy nic, a potem zwy-kle dwie, trzy noce z rzędu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]