[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A to co?  Ze szklanki doleciał nieprzyjemniekojarzący się zapach. Kefir. Facet włożył rękę do słoika, po czym cośnamalował na moim lewym policzku. Nie, dziękuję, ale tego nie pijam. Oddałem munaczynie. Chcesz mieć poparzoną śluzówkę? Pij!  Z szafki zmedycznymi ingrediencjami wydobył małą butelkęwypełnioną kryształowo przejrzystym płynem, odlał trzydzieści gram w szklany pojemniczek, dodał pięćkropli wywaru. Amarantus bez kefiru utrzymuje się worganizmie do trzech dni.Krztusząc się, wypiłem płyn.Nienawidzę tego ścierwaod dzieciństwa, a dokładniej od przedszkola.Wytarłemusta, wziąłem szklaneczkę i jednym haustem wychyliłembladobrązową teraz ciecz.Też niezłe świństwo.Nawet minie zaszumiało w głowie, zupełnie jakby amaranrus niezostał rozcieńczony w czystym spirytusie.Stomatolog zaaplikował mi w dziąsło zastrzyk i bólprzeszedł jak ręką odjął, a razem z nim straciłem czucie,lewa połowa twarzy stała się drętwą maską.Rozparty wfotelu obserwowałem, jak lekarz rozkłada i przecieranasączoną spirytusem watką błyszczące stalowe haczyki,pałeczki, kołki i inne dziwne urządzenia.Następnie zacząłmieszać w porcelanowych pojemnikach ostro pachnąceskładniki.Szczęka mi opadła i mimo wytężonychwysiłków, nie mogłem zamknąć ust, a robić to rękamijakoś nie wypadało.%7łeby mi tylko ślina nie wyciekała!Po zakończeniu przygotowań dentysta nafaszerował migębę watą i zaczął dłubać haczykiem w resztkachwybitego zęba, od czasu do czasu posiłkując się grozniewyglądającymi szczypcami oraz skalpelem.A jasiedziałem z otwartym dziobem jak dureń, niczego nieczując.Podczas wymiany wacików nieporadnie jewypluwałem, a kiedy poszły w ruch mieszanki i deseczkiz runami zaklęć, posłuszny nakazowi, zamknąłem oczy ipostarałem się odprężyć.Nie bardzo mi to wychodziło. Przeszkadzała odrętwiała szczęka i ukłucia leczniczychuroków, które czułem mimo znieczulenia.Przyszedłem do siebie w chwili, kiedy poczułemszarpanie za ramię.Wypchnąłem z ust przesiąkniętązieloną śliną watę i od razu powiodłem językiem porozłupanym jeszcze niedawno zębie.Cudeńko! Tylkoczubek miał cokolwiek ostry, mało się nie zraniłem.Tonic, jeszcze się przytępi.Spojrzałem w podane mi lusterko kieł nie różnił się od pozostałych siekaczy. Zagryz. Dentysta wsunął mi w usta czarną taśmę.Usta zamykają się normalnie? Ząb nie przeszkadza? W porządku. Dajemy półroczną gwarancję. Lekarz ściągnąłrękawiczki, wrzucił je do śmietnika. Dziękuję, mam nadzieję, że się nie przyda wymamrotałem.Wargi jeszcze odmawiały posłuszeństwapo narkozie.W głowie miałem lekki zamęt, myśli płynęłyniezobowiązująco i urywały się, kiedy tylko próbowałempomyśleć o czymś konkretnym.Wyszedłem na ulicę.Prawie naprzeciwko salonustomatologicznego zaparkowała przy chodniku białaczterodrzwiowa  Niwa z zasuniętymi szybami. Przyjechali leczyć zęby?  pomyślałem leniwie i wtym momencie tylne drzwiczki otworzyły się, a w mojąstronę ktoś wycelował różdżkę  ołowianych os.Zamarłem.Wpadłem.Jeśli zaczną strzelać, koniec zemną.Z takiej odległości trafiłby nawet jednooki,krzyworęki ćpun.Czyżby Siódema działała tak szybko?  Co tak sterczysz? Właz  powiedział ktoś za mnąwesoło.Powoli odwróciłem głowę i zobaczyłem stojącego podścianą gościa w niebieskiej sportowej kurtce, którycelował do mnie z AKSU.Wesołość można było wyczućtylko i wyłącznie w głosie tego człowieka: oczy miałnajzupełniej poważne i czujne, uważnie śledził każdy mójruch. A po co?  Nie ruszyłem się, usiłując odgadnąć, ktoto taki.Albo Siódema, albo Drużyna, bo nie przychodziłmi na myśl nikt inny, kto odważyłby się wymachiwaćautomatami w Forcie na oczach przypadkowych ludzi.Ale bandyci zazwyczaj działają mniej spektakularnie.Szybciutko zastrzelą i zjeżdżają czym prędzej.Lecz jeślito drużynnicy, to dlaczego nie w mundurach? Twarz tegofaceta też jakby znajoma.Takiego trudno zapomnieć:bladorude piegi, ostry, lekko zadarty nos, wyraznieskrzywiony w lewo.Ale gdzie go spotkałem, niepotrafiłem powiedzieć. Ruszaj się. Mężczyzna zmarszczył brwi iodruchowo lekko potrząsnął głową, jakby próbowałodrzucić opadające na twarz włosy.Teraz jednak nie byłotakiej potrzeby  długie ciemne kudły przytrzymywałasportowa opaska.Po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że nie ma cosię stawiać, wlazłem więc na tylne siedzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl