[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miałam inny talizman chroniący przedsłońcem, a jej oddałam pierścień.Wzięła moją białą suknię - mojąnajlepszą białą suknię - i prochy z kominka.Spaliłyśmy w nim tłuszcz,żeby miały odpowiedni zapach.A potem położyła wszystko na słońcu,tak żebyście to znalezli.Nie byłam pewna, czy dacie się oszukać, aleudało się.- Ale potem wszystko zrobiliście zle - jej twarz wykrzywiła sięze zgryzoty.- Mieliście płakać, żałować i pocieszać się nawzajem.Zrobiłam to dla was.A wy zamiast tego wyciągnęliście miecze.Dlaczego to zrobiliście? - To był szczery krzyk, prosto z serca.-Dlaczego nie przyjęliście mojego daru? Potraktowaliście to jak śmieć.Napisałam wam w liście, że chciałam, żebyście się pogodzili.Ale nieposłuchaliście i zaczęliście walczyć.I zabiliście się nawzajem.Dlaczego to zrobiliście?Azy spływały teraz po jej policzkach, podobnie jak po policzkachStefano.- Byliśmy głupi - powiedział, równie pogrążony wewspomnieniach jak ona.- Obwinialiśmy się nawzajem o twoją śmierći byliśmy tacy głupi.Katherine, posłuchaj mnie.To była moja wina,to ja pierwszy zaatakowałem.I żałowałem, nie wiesz, jak bardzo tegożałowałem i żałuję do dziś.Nie wiesz, ile razy myślałem o tym iżałowałem, że nie mogę tego zmienić.Oddałbym wszystko, żeby tocofnąć, wszystko.Zabiłem mojego brata.- Jego głos załamał się, a łzytrysnęły mu z oczu.Serce Eleny pękało z żalu.Obróciła się bezradniedo Damona, ale nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.Wyrazrozbawienia zniknął.Wpatrywał się teraz w Stefano w absolutnymskupieniu.- Katherine, proszę, posłuchaj mnie - mówił dalej Stefanodrżącym głosem.- Już dość długo wszyscy krzywdziliśmy sięnawzajem.Pozwól nam teraz odejść.Albo zatrzymaj mnie, jeślichcesz, ale ich wypuść.To mnie powinnaś winić.Zatrzymaj mnie, azrobię, co zechcesz.143RSBłękitne oczy Katherine były wypełnione nieskończonymsmutkiem.Błyszczały w nich łzy.Elena nie odważyła się oddychać,żeby nie przerwać czaru.Szczupła dziewczyna podeszła do Stefano.Jej twarz była teraz łagodna, przepełniona tęsknotą.Ale nagle znów pojawił się na niej chłód, tak że łzy niemalzamarzły na jej policzkach.- Trzeba było pomyśleć o tym dawno temu - powiedziała.- Możewtedy bym posłuchała.Na początku żałowałam, że się zabiliście.Uciekłam do domu, porzuciłam nawet Gudren.Ale nie zostało mi nic,nie miałam nawet nowej sukni.Byłam głodna i było mi zimno.Pewnie umarłabym z głodu, gdyby Klaus mnie nie znalazł.Klaus.Mimo przerażenia Elena przypomniała sobie coś, coopowiedział jej Stefano.Klaus był tym, kto przemienił Katherine wwampira.Ludzie mówili o nim, że jest zły.- Klaus otworzył mi oczy.Pokazał mi, jaki świat naprawdę jest.Trzeba być silnym i brać to, co się chce.Trzeba myśleć tylko o sobie.Iteraz jestem najsilniejsza ze wszystkich.Jestem.Wiecie, jak toosiągnęłam? - Nie czekała, aż odpowiedzą.- Zycie innych.Tak wieluinnych.Ludzi i wampirów, życie ich wszystkich jest teraz we mnie.Zabiłam Klausa po jakimś stuleciu albo dwóch.Był zaskoczony.Niewiedział, jak dużo się nauczyłam.- Byłam tak szczęśliwa, odbierając im życie, wypełniając się nim.Ale potem przypomniałam sobie o was dwóch i o tym, co zrobiliście.Jak potraktowaliście mój dar.I wiedziałam, że muszę was ukarać.Wkońcu wymyśliłam, jak to zrobić.- Sprowadziłam was obu tutaj.Umieściłam tę myśl w twoimumyśle, Stefano, tak jak ty robisz to z ludzmi.Doprowadziłam ciętutaj.A potem upewniłam się, że Damon też tu trafi.Elena tu była.Chyba musi być ze mną spokrewniona, jest do mnie podobna.Wiedziałam, że zobaczycie ją i poczujecie się winni.Ale nie mieliściesię w niej zakochiwać! - Uraza w jej głosie znów ustąpiła wściekłości.- Nie mieliście zapominać o mnie! Nie miałeś jej dawać mojegopierścienia!- Katherine.Ciągnęła dalej.144RS- Bardzo mnie rozgniewaliście.A teraz będziecie żałować,będziecie bardzo żałować.Wiem, kogo teraz najbardziej nienawidzę.Ciebie, Stefano.Bo najbardziej cię kochałam.- Wydawało się, że odzyskuje kontrolę nad sobą.Otarła łzy zpoliczków i wyprostowała się z przesadną godnością.- Damona nienawidzę mniej - powiedziała.- Mogłabym nawetpozwolić mu żyć.- Zmrużyła oczy, a potem otworzyła je szeroko.Widocznie wpadła na jakiś pomysł.- Posłuchaj, Damonie - zwróciłasię do niego szeptem.- Nie jesteś tak głupi jak Stefano.Wiesz, jaki jestświat.Słyszałam, co mówisz.Widziałam, co robisz.- Nachyliła się doniego.-Jestem samotna od śmierci Klausa.Mógłbyś dotrzymać mitowarzystwa.Wszystko, co musisz zrobić, to powiedzieć, że kochaszmnie najbardziej na świecie.Wtedy zabiję ich, a ciebie wypuszczę.Możesz nawet sam zabić tę dziewczynę, jeśli zechcesz.Pozwolę ci.Coty na to?O Boże, pomyślała Elena, wstrząśnięta.Damon wbił wzrok wKatherine, jakby próbował ją wybadać.Na jego twarzy znów pojawiłsię wyraz rozbawienia.O Boże, nie.Proszę, nie.Damon się uśmiechnął.145RSRozdział 15lena patrzyła na Damona oniemiała z przerażenia.ZbytEdobrze znała ten uśmiech.Ale chociaż jej serce krwawiło,umysł postawił drwiące pytanie: co za różnica? Ona i Stefano i takmieli umrzeć.Tylko Damon mógł się uratować.Byłoby błędemoczekiwać, że postąpi wbrew swojej naturze.Patrzyła na ten piękny, kapryśny uśmiech z poczuciem żaluwywołanego myślą o tym, kim Damon mógł być.Katherineodwzajemniła uśmiech, oczarowana.- Będziemy razem tacy szczęśliwi.Kiedy oni będą martwi,puszczę cię.Nie chciałam cię skrzywdzić tak naprawdę.Po prostu sięrozgniewałam.- wyciągnęła smukłą rękę i pogłaskała go po policzku.-Przepraszam.- Katherine - powiedział, wciąż się uśmiechając.- Tak.- Nachyliła się bliżej.- Katherine.- Tak, Damonie?- Idz do diabła.Elena wzdrygnęła się przed tym, co miało nastąpić, zanim tojeszcze nastąpiło.Poczuła nagły przypływ mocy, złowrogiej,nieokiełznanej mocy.Krzyknęła, widząc zmianę w Katherine.Uroczatwarz wykrzywiła się, przekształcając w coś nieludzkiego.Czerwonepłomienie błysnęły w jej oczach, gdy rzuciła się na Damona, wbijająckły w jego gardło.Z czubków jej palców wyrosły szpony, którymi rozdarła jego już itak krwawiącą pierś.Elena nie przestawała krzyczeć, domyślając sięledwie, że ból w jej ramieniu pochodzi od liny, którą usiłuje zerwać.Usłyszała krzyk Stefano, ale nad wszystkim górował ogłuszającyskrzek myśli wysyłanych przez Katherine.Teraz będziesz żałował! Będziesz żałował! Zabiję cię! Zabiję cię!Zabiję cię! Zabiję cię!146RSSame słowa zadawały ból, wbijając się w umysł Eleny, ichbrutalna moc oszołomiła ją.Przywarła do żelaznych prętów za jejplecami.Ale nie dało się uciec od tego głosu.Zdawał się dochodzić zewszystkich stron naraz i miażdżyć jej czaszkę.Zabiję cię! Zabiję! Zabiję!Elena zemdlała.Meredith, kucając obok cioci Judith w komórce na narzędzia,przesunęła się trochę, próbując rozpoznać dzwięki dobiegające zzadrzwi.Psy dostały się do piwnicy.Nie była pewna jak, ale widzączakrwawione pyski, domyśliła się, że musiały przedostać się przezokienka.Teraz były gdzieś za drzwiami, ale Meredith nie mogłaodgadnąć, co robią.Było zbyt cicho.Margaret, wtulona w Roberta, jęknęła cicho.- Tss.- szepnął Robert.- W porządku, skarbie.Wszystko będziedobrze.Meredith spojrzała ponad głową Margaret w jego przestraszone,ale zdeterminowane oczy.Prawie uznaliśmy cię za inną moc,pomyślała.Ale teraz nie było czasu tego żałować.- Gdzie Elena? Powiedziała, że się mną zaopiekuje.-powiedziała Margaret
[ Pobierz całość w formacie PDF ]