[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko zostało starannie opracowane.Nie ma czasu na rozważania.Przyjeżdża winda i Simon wchodzi do niej.- Ależ, Simon.- mówię z desperacją.- Nie możesz wylać pracowników całego działu.Za pózno.Drzwi windy się zamknęły.- Nie ma mowy o wylewaniu nikogo - dochodzi zza moich pleców złośliwy głos Byrona.- To nazywasię redukcja.Przyzwyczaj się do tej terminologii.- Jak możesz stać tu tak spokojnie? - Oburzona, odwracam się szybko do niego.- A jak to się stało, żenic o tym nie wiedziałam?- Nie powiedziałem ci? - Byron cmoka z udawaną skruchą.- Bardzo mi przykro, Lexi.Trudno sięzorientować, od czego zacząć, gdy nie pamiętasz.czego to? Aha, niczego.- Gdzie dokumenty? Dlaczego nie widziałam ich wcześniej?256 - Może je sobie wypożyczyłem.- Wzrusza ramionami i rusza w stronę swojego gabinetu.- Ciao!- Nie! Zaczekaj! - Biegnę za nim i zamykam drzwi.-Nie rozumiem.Dlaczego likwidują cały dział?- A zaglądałaś ostatnio do raportu ze sprzedaży? - Byron przewraca oczami.- Wyniki podskoczyły! - odcinam się, zanim dociera do mnie, że to zła droga.- O trzy procent? - pyta Byron szyderczo.- Lexi, dywany to pieśń przeszłości.Nie udało nam sięspenetrować innych rynków w branży podłogowej.Mamy tylko kilka kontraktów.Koniec zabawy.- Ale nie możemy po prostu rozwiązać całego działu.Tamte oryginalne wzory dywanów to klasyka! Aco z.chodnikami, dywanikami?Byron patrzy na mnie przez chwilę z niedowierzaniem, a potem wybucha śmiechem.- Jesteś zabawna, wiesz?- Słucham?- Masz świadomość, że się powtarzasz? Mówiłaś już to wszystko na pierwszym kryzysowymzebraniu. Moglibyśmy przekształcić dywany w chodniki!" - Przedrzeznia mnie ostrym głosem.- Dajsobie spokój!- Ale oni wszyscy stracą pracę! Cały zespół!- Uhm.Szkoda.- Siada za biurkiem i wskazuje mi drzwi.-Mam robotę.- Jesteś świnią - mówię drżącym głosem.Wychodzę z gabinetu i trzaskam drzwiami, wciąż dzierżąc w ręce teczkę.Oddycham coraz szybciej iszybciej, aż mam wrażenie, że dostanę hiperwentylacji.Muszę przeczytać wszystkie te materiały,muszę się zastanowić.- Lexi! - Gwałtownie unoszę głowę i instynktownie przyciskam teczkę do piersi.Fi stoi w drzwiachgłównego biura działu i przyzywa mnie.- Wejdz! Zjedz babeczkę.Przez chwilę patrzę na nią bez słowa.264 - No, chodz! - Zmieje się.- Simon Johnson już sobie poszedł, prawda?- Uhm.tak - mówię ochryple.- Poszedł.- No to chodz do nas! Czekamy!Nie mogę odmówić.Muszę zachowywać się zwyczajnie, po przyjacielsku, chociaż mnie mdli.Fi bierze mnie pod rękę, i gdy wchodzę z nią do biura, przeżywam potężny szok! Między dwomaoknami wisi transparent, na którym widnieje napis: Witamy z powrotem Lexi! Na szafie z aktami stoitalerz świeżych babeczek wraz z koszem upominkowym Avedy.- Nie przywitaliśmy cię dotąd jak trzeba - mówi Fi, lekko zaróżowiona.- Chcemy powiedzieć, żecieszymy się z twojego powrotu do pracy po wypadku.- Zwraca się do pozostałych.- Tym, którzy nieznali Lexi z dawnych czasów, muszę powiedzieć, że po wypadku się zmieniła.Wiem, że będziefantastyczną szefową i powinniśmy ją wspierać.Dużo zdrowia, Lxxi.Unosi kubek z kawą i cały pokój zaczyna klaskać.- Dziękuję wam wszystkim - mówię z trudem, z piekącymi policzkami.- Jesteście.wspaniali.Wszyscy stracą pracę.I nic o tym nie wiedzą.A kupili mi babeczki i kosz upominkowy.- Napij się z nami kawy.- Fi przynosi kubek.- Potrzymam ci tę teczkę.- Nie! - Wciągam gwałtownie powietrze, przyciskając teczkę do siebie.- To.dość poufne.- Nasze premie, co? - mówi Debs z szerokim uśmiechem i trąca mnie łokciem.- Postaraj się, żeby byłyduże, Lxxi! Chciałabym sobie kupić nową torebkę!Jakimś cudem odpowiadam wątłym uśmiechem.To wszystko jest jak zły sen.Gdy w końcu o wpół do siódmej wychodzę z pracy, wrażenie koszmaru nie znika.Mam przed sobąweekend na przy-258 gotowanie się do obrony działu.A ledwie orientuję się, na czym polega problem, nie mówiąc już ojego rozwiązaniu.Gdy wciskam w windzie guzik, żeby zjechać na parter, wskakuje Byron, już wpłaszczu.- Praca domowa? - Unosi brwi, widząc moją wypchaną aktówkę.- Muszę uratować dział - odpowiadam krótko.- Zamierzam pracować przez cały weekend, aż znajdęjakieś wyjście.- Chyba żartujesz.- Byron kręci głową z niedowierzaniem.- Lexi, nie czytałaś propozycji? Tak będzielepiej dla ciebie i dla mnie.Tworzą nowy zespół strategiczny, będziemy mieli większą siłęoddziaływania, większy zasięg.- Nie o to chodzi! - wołam w przypływie furii.- Co z naszymi kolegami, którzy zostaną z niczym?- Płacz, płacz nad nimi, a ja będę ocierał ci łzy - mówi, przeciągając samogłoski.- Znajdą sobie innąpracę.- Waha się, patrząc na mnie bystro.- Wcześniej jakoś się tym nie przejmowałaś.Dopiero po chwili dociera do mnie to, co powiedział.- Co masz na myśli?- Przed wypadkiem byłaś całym sercem za likwidacją działu.Od chwili, gdy zobaczyłaś swoją nowądziałkę.Więcej władzy, więcej pieniędzy dla nas.Nie pragniesz tego?Robi mi się zimno.- Nie wierzę ci.- Głos mi się łamie.- Nie wierzę.Nigdy nie wystawiłabym przyjaciół.Byron patrzy na mnie z litością.- Owszem, wystawiłabyś.Nie jesteś święta, Lexi.Dlaczego byś miała być święta?Drzwi się otwierają i Byron energicznym krokiem wychodzi z windy.Przyjeżdżam do domu towarowego Langridge's i jak w zamroczeniu kieruję się do działu zakupówosobistych.Mam tu zaraz spotkanie z moją osobistą stylistką, Ann.We-266 dług niezbędnika umawiam się z nią co trzy miesiące; proponuje mi wtedy jakieś konkretne rzeczy ipracujemy razem nad  kreacjami" na nowy sezon.- Lexi! Jak się masz? - Gdy podchodzę do recepcji, wita mnie czyjś głos.Ann, drobniutka kobieta, makróciutko ostrzyżone włosy, ubrana jest w czarne spodnie typu cygaretki i pachnie perfumami, odktórych wywraca mi się żołądek.-Tak się zmartwiłam, gdy usłyszałam o twoim wypadku!- Czuję się dobrze, dzięki.Już w pełnej formie.- Próbuję się uśmiechnąć.Powinnam była odwołać to spotkanie.Nie wiem, co tu robię.- To świetnie! Mam ci do pokazania niesamowite rzeczy.- Wprowadza mnie do małegopomieszczenia i zamaszystym gestem prezentuje wieszak z ubraniami.- Zobaczysz tu nowe linie istyle, myślę, że odpowiednie dla ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl