[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chcę cię więcej widzieć!- Wyjdę, skoro uwierzyłeś, że jestem taka wyrachowana - odparła, trzęsąc się zezdenerwowania, urażona do głębi.- Cieszę się, że wiem nareszcie, co o mnie myślisz i co domnie czujesz.Nie potrzebuję litości ani twojego pożądania.- I nawzajem.W niczym nie różnisz się od Miriam.Już się nawet za nią przebrałaś.A więc o to chodzi! Za pózno uświadomiła sobie, jak na nagłą zmianę jej wygląduoraz na jej zainteresowanie kosztowną suknią zareagował mężczyzna, który już raz zostałwykorzystany jako gruby portfel.- yle mnie zrozumiałeś.- Doskonale cię zrozumiałem - warknął.Męczył go pulsujący ból głowy.Gdzieś wgłębi serca wiedział, że zachowuje się idiotycznie, ale rozsądek z trudem przebijał się przezból i rozdrażnienie.- Wyjdz, proszę.Posłuchała go tym razem.Ledwo widziała przez łzy.Idąc korytarzem do swojegopokoju, o mały włos nie zderzyła się z Miriam.Na widok pełnej satysfakcji miny rywalki,wybuchnęła jej prosto w twarz:- Moje gratulacje! Masz, czego chciałaś! Oby sumienie, jeśli je masz, pozwoliło cicieszyć się tym sukcesem!Miriam spłoszyła się, jakby Arabella przyłapała ją na czymś zdrożnym.- Mówiłam ci, że on należy do mnie.- Nigdy do ciebie nie należał - rzekła Arabella, ocierając łzy.- Nigdy też nie należałdo mnie, ale ja go przynajmniej kocham.A ty połakomiłaś się na jego pieniądze.Samasłyszałam, jak się tym chwaliłaś.On ci nie złamał serca, tylko uraził twoją ambicję.To onodszedł, a ty nie mogłaś się z tym pogodzić.Więc teraz zawzięłaś się, żeby go znowu zdobyć.I znow nie jesteś z nim uczciwa.Nie koc go.A jeśli nie jesteś w ciąży, to ja jestemu haszchińską cesarzową!Miriam pobladła śmiertelnie.- Co powiedziałaś?!- Nie przesłyszałaś się.Co zamierzasz? Zaciągnąć Ethana do ołtarza, a potem muwmówić, że to jego dziecko? Tego mu tylko trzeba! Już raz o mało nie zrujnowałaś mu życia.Chcesz dokończyć tę brudną robotę?- Muszę mieć kogoś!- Więc wracaj do ojca dziecka!Miriam bezradnie objęła się ramionami.- Moje dziecko to nie twoja sprawa.Ethana też zostaw w spokoju.Gdyby cię kochał,nie uwierzyłby, że go zostawiłaś w potrzebie.Arabella pokiwała głową w milczeniu.- Tak, wiem - przyznała z żalem.- I właśnie dlatego, tylko dlatego, wyjeżdżam stąd.Gdybym uważała, że jemu na mnie zależy choćby trochę, zostałabym i walczyłabym z tobąna śmierć i życie.Ale skoro on woli ciebie, to ja się taktownie wycofuję.- Zaśmiała się zgoryczą.- Zresztą powinnam już być do tego przyzwyczajona.Tak samo zachowałam sięcztery lata temu, a ty go uszczęśliwiłaś.Miriam skrzywiła się speszona, tracąc grunt pod nogami.- Tym razem może być inaczej.- Może.Ale nie będzie.Nie kochasz go.Dlatego to jest takie przerażające i smutne,nawet jeżeli on cię kocha.- Arabella odwróciła się na pięcie i weszła do swojego pokoju.Namyśl, że historia się powtarza, zrobiło się jej niedobrze.Na jej łóżku nadal leżało pudło z suknią ślubną.Przeniosła je na krzesło, a samarzuciła się na łóżko i rozpłakała się.Nie wylewała łez z powodu podłej, fałszywej Miriam, aledlatego, że Ethan nie uwierzył w jej niewinność.To bolało ją najbardziej.On jej nie ufa.Aona, naiwna i głupia, łudziła się, że jego namiętność może być początkiem miłości.Terazwiedziała już, że to mrzonka.Pożądanie i seks nigdy nie zrekompensują braku prawdziwychuczuć.Wymówiła się bólem głowy i resztę dnia spędziła w swoim pokoju, odmawiając nawetzjedzenia kolacji.Nie miała siły na spory z Ethanem, a widok triumfującej Miriam chyba byją dobił.Przykre doświadczenie podpowiadało jej, że kiedy Ethan coś postanowi, nic niezmieni jego zdania.Wyjedzie z samego rana, zdecydowała.Na szczęście ma trochę pieniędzy i kartykredytowe.Jakoś sobie poradzi.Na razie przeniesie się do motelu w Jacobsville.Oczy piekły ją od płaczu.Przeklęta Miriam.Odzyska Ethana, jak sobie zaplanowała.No cóż, pomyślała z przekąsem, są siebie warci.Po co udawać? Ethan sam przyznał, żezaprosił ją do swojego domu z litości.I pewnie wcale nie chce uwolnić się od Miriam.Totakie samo kłamstwo jak z tą jego impotencją.Włożyła nocną koszulę, zgasiła światło ipołożyła się, przyrzekając sobie, że już nigdy, przenigdy nie uwierzy w ani jedno jego słowo.O dziwo, udało jej się zasnąć.Coreen w końcu znalazła się sam na sam z synem.Było to dopiero wtedy, gdy Miriamogarnęła senność i niechętnie przeniosła się do swojego pokoju.- Może ci coś przynieść? - spytała Coreen.- Nie jedliśmy dziś porządnej kolacji.Arabella poszła spać dawno temu.Bolała ją głowa.- Przykro mi - rzekł tonem, w którym nie było cienia żalu.- O co ci chodzi? - zezłościła się matka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]