[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piers nie miał pojęcia, po kim odziedziczyłswój talent.%7ładne z rodziców w najmniejszym stopniu nie interesowało się aktorstwem.W szkole średniejzwrócił na niego uwagę życzliwy nauczyciel, który zachęcił go do złożenia podania o przyjęcie do szkoły te-atralnej.- Mojemu tacie to się nie podobało - dodał.- Uderzył mnie, kiedy mu powiedziałem o swoich zamia-rach.Uważał, że do szkoły teatralnej idą tylko pedzie i mięczaki.- Ojciec cię bił?- O tak, i to dość często.Szokuje cię to?- Nie.- Skończyła przegrzebki i kelner postawił przed nią talerz z polędwicą.- Mój ojciec także mniebił.Nie była pewna, dlaczego mu o tym powiedziała.Może po to, by zranić jego próżność, pokazać mu, żejego urazy nie są wyjątkiem.Piers odchylił się na oparcie krzesła, patrząc na nią bystro.- To zabawne, wydawałaś mi się typem rozpieszczonej księżniczki.Potem zaczął opowiadać, jak szukał zajęcia po ukończeniu Królewskiej Akademii Dramatycznej i opierwszym wielkim przełomie, jakim była rola w Końcu podróży"*.O pózniejszych propozycjach filmowych.O wojennych latach, ENSA** i patriotycznych dramatach, w których grywał pilotów myśliwców albo bohate-rów legend o królu Arturze.Po wojnie jego Makbet" odniósł wielki sukces na West Endzie.* Journey's End", autor Robert Cedric Sherriff (1896-1975), sztuka z 1928 roku.** ENSA: Entertainments National Service Association, organizacja założona w 1939 roku przez Basila Deana i LesliegoHensona w celu dostarczania rozrywki żołnierzom armii brytyjskiej w czasie II wojny światowej.- W dniu premiery - ciągnął - tak się bałem, co powiedzą krytycy, że nie odważyłem się pójść na ban-kiet po przedstawieniu.Zamiast tego poszedłem na spacer - sam nie wiem dokąd, po prostu się włóczyłem, usi-łując o niczym nie myśleć.Bałem się, że mnie zniszczą.Gdy wróciłem do teatru, ukazały się już pierwsze wy-dania gazet i wszyscy otwierali szampana.Kiedy wszedłem, urządzili mi owację.Chyba nigdy w życiu nie by-łem taki szczęśliwy.Wytwórnia Metro Goldwyn Mayer zaproponowała mi rolę w Paszczy lwa", gdy tylkosztuka zeszła z afisza.Pieniądze za film pozwoliły mi kupić dom, Foxhall.RLT- Gdzie on jest?- Na wybrzeżu w hrabstwie Suffolk, między Aldeborough a Orford Ness.Ogród schodzi do samego mo-rza.Znasz ten rejon Anglii?- Ani trochę.- Ja za nim przepadam.Jeżdżę tam, kiedy tylko mogę.Często wybieram się zaraz po sobotnim wieczor-nym przedstawieniu.Urządzamy w Foxhall wspaniałe przyjęcia.- Napełnił jej kieliszek szampanem i uśmiech-nął się do niej.- Może pewnego dnia cię zaproszę, Mirando.Nie była na tyle głupia ani zarozumiała, by sądzić, że interesują go jedynie jej zdolności aktorskie, nie-mniej wracając autobusem do wynajętego pokoju w Finsbury Park, czuła radosne uniesienie.Piers Hennessybył atrakcyjny i gdyby miała w końcu pójść z nim do łóżka, bo przypominał jej trochę Oliviera, no to, cóż, ist-niało wiele powodów, dla których kobieta mogła znalezć się w łóżku z mężczyzną.Na przykład głód, zimno,samotność i potrzeba bliskiej obecności drugiego człowieka, gdy powracały koszmary.Wysiadła na przystanku i skierowała się do pensjonatu.Otworzyła drzwi i weszła na górę.Oprócz niejmieszkało tam jeszcze dziesięcioro innych lokatorów; wspólna łazienka znajdowała się na drugim piętrze.Mi-randa miała pokój na tyłach domu, okno wychodziło na ogródek.Pokoje od frontu, z widokiem na park, byłyprzyjemniejsze, ale droższe.Rozebrała się i włożyła starą spódnicę i bluzkę.Powiesiła na wieszaku na drzwiach najlepszą sukienkę,którą miała na sobie podczas przesłuchania, sprawdziwszy, czy nie odpada jakiś guzik i nie odrywa się obrą-bek.Pewna artystyczna niedbałość stroju była dopuszczalna, lecz brak schludności już nie.Nieliczne ładne rze-czy, kupione na czarnym rynku w Paryżu, należało utrzymywać w dobrym stanie.Miranda zaparzyła sobie herbatę i usiadła na łóżku.Czuła się zmęczona i niewyspana; parze mieszkają-cej obok urodziło się dziecko, które płakało przez całą noc, a ścianki działowe między pokojami były cienkie -ale po raz pierwszy od dawna nabrała nadziei.Może to przełomowy dzień? Może jej los wreszcie się odmieni.Los, pomyślała, rzucił ją z Sommerfeld aż tutaj, do tego pokoju w Londynie.Gdyby ów żołnierz nie po-zwolił jej wsiąść do pociągu w Rastenburgu.Gdyby nie wcisnęła się na pokład okrętu w Pillau.Gdyby Annanie pomogła jej uciec z Berlina.i gdyby nie spotkała amerykańskiego korespondenta wojennego Jake'a Bren-nana, nie znalazłaby się tutaj.Była z Brennanem przez trzy miesiące.Zostali kochankami tego samego dnia, w którym zobaczył jąstojącą przy drodze i kazał zatrzymać ciężarówkę.Podróżowali wspólnie przez pokonane Niemcy, pogrążone wchaosie i ruinie.Porzuciła go, bo pod pozornie bezceremonialnym, niefrasobliwym sposobem bycia odkryłaciemniejszą stronę jego natury.Jake Brennan lubił sprawować kontrolę, lubił posiadać.Stała się jego własno-ścią i nikogo innego; wynagradzał ją jedzeniem i papierosami, kiedy mu się spodobało.Dla niego była jedną zezwyciężonych.Aupem wojennym.Zostawiła go, bo musiała dostać się do Paryża, żeby szukać Oliviera.Jacyś amerykańscy lotnicy prze-mycili ją transportowcem z Niemiec do Belgii - szmuglowali broń, biżuterię i skrzynki wina, więc czemu niemieliby zabrać kobiety? Z Brukseli, jako jedna z milionów wysiedlonych, których rzuciła tam wojna, mogłapojechać do Paryża.RLTWiadomość o śmierci ojca była dla niej ciosem, lecz kolejne dni spędzone w Parc Monceau niemal jądobiły.Tak długo czekała na Oliviera.Okruchy nadziei, że przeżył wojnę, powoli rozsypały się w proch.Co-dziennie, nawet gdy lato dobiegło już kresu, a potem jesień przemieniła się w zimę, przychodziła do parku.Gdyw końcu urzędniczka Czerwonego Krzyża pokazała jej list, w którym jeniec z tego samego obozu opisał śmierćOliviera, Miranda także zapragnęła umrzeć.Zaczęła się głodzić - zawsze ten sam wewnętrzny przymus zredu-kowania siebie, ilekroć musiała znieść coś nie do zniesienia, jakby czuła odrazę do własnego ciała.Lecz mimo całej rozpaczy nadal żyła, gdy nadeszła wiosna.Wciąż oddychała, mieszkała w pokoiku naMontmartrze i płaciła czynsz pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży biżuterii, którą przemyciła z Niemiec.Zno-wu zaczęła jeść, odzyskiwać utraconą wagę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]