[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W twoje ręce, stary powiedziała i powodzenia!Z tymi słowy czmychnęła w ślad za swoimi koleżankami,które rozsądnie uciekły już najbliższym wyjściem z budynku.Choć do punktu odbioru bagażu wstęp mają zasadniczotylko pasażerowie, Doogie uznał, że to wyjątkowo dobrzeuzasadniona okazja, by złamać zasady.Zachęcony kiwnięciemgłowy dyżurnego, prześliznął się przez bramki odpraw.Potem,podążając za wyciem dud, minął zdezorientowane legionynowo przybyłych Niemców i Skandynawów oraz gromadkiczekających na swoje bagaże cmokających francuskichmatron, prosto w grupę rozkrzyczanych skinheadów, którzywłaśnie wysiedli z samolotu z Luton.Sytuacja wyglądała ibrzmiała poważnie! Wysłać tych pajaców z dudami z powrotem dohaggisowa! krzyknął brzuchaty skin z Union Jackiemwytatuowanym na czole. Zasrane bydlaki! Tak! wrzasnął któryś z jego kumpli, któremu właśniezostała w ręku zawleczka do otwierania puszki carlsberga.Może by tak ktoś nauczył tych wieśniaków trochę kultury! Ej! Zamknąć ryje! ryknął trzeci w kierunku dud,podczas gdy morze wielonarodowych twarzy przyglądało musię w oszołomionej ciszy. Tu są muzykalni ludzie, na Boga!Nastąpił wybuch hałaśliwej, skinheadzkiej wesołości. Będą kłopoty mruknął do siebie Doogie, któremuzaczynało się przewracać w żołądku.Tak, gdzie jest GuardiaCivil, kiedy są najbardziej potrzebni? Ani jednego policjanta wzasięgu wzroku! Szykuj się, O'Mara mruknął, próbując wypatrzyć wbandzie z Luton najbardziej przyzwoicie wyglądającegobandytę, by do niego podejść. I jeszcze raz, w jeszcze jedenwyłom, przyjaciele mruczał dalej chociaż zdecydowaniewolę wsadzać rękę w krowi tyłek, niż nos w ten bałagan! Gdzie jest zasrany autobus, chłopcze? beknąłDoogiemu w twarz nagi od pasa w górę skinhead.Jednocześnieniechcący, choć zupełnie się tym nie przejmując, wyrżnął go wpiszczel pełną brzęczących butelek torbą. Ja i moi kumplejedziemy do.Skrzywił się niespodziewanie, a potem odwrócił do resztybandy. Ej! Gdzie my właściwie, kurwa, jedziemy, chłopaki? Chyba gdzieś do Hiszpanii zaryzykował jego kumpel,jednocześnie ostentacyjnie obrzucając wzrokiem przechodzącąobok i zupełnie tym niezachwyco-ną frau z lotu z Frankfurtu. Auf Wiener Schnitzel, mała! ryknął za nią. Tak, copowiesz na dziewięć cali cumberlandzkiej parowy, MarlmDitrik?Doogie wziął głęboki oddech.Pora zdusić tę potencjalnieniebezpieczną sytuację w zarodku. Wszystko pod kontrolą, panowie oznajmił głośnobandzie skinów z całą pewnością siebie, na jaką było go stać. Panów transport już czeka.Proszę się pospieszyć! Wskazał najbliższe wyjście. Wszyscy pasażerowie z Lutontędy.Najszybciej jak się da, proszę.Państwa autobus zarazodjedzie. Co tak szybko, kumplu? warknął wytatuowany UnionJackiem. Nie słyszałeś nigdy o syndromie mańana? Ta, właśnie! przytaknął jeden z jego towarzyszy,łapiąc się za wydatny brzuch i gorączkowo się rozglądając.-Zanim w ogóle gdzieś pójdę, muszę postawić kloca, gdzie jest,kurwa, męski sracz?Doogie zrozumiał, że nieprędko cokolwiek z nimi wskóra.Postanowiwszy wypróbować podejście delikatne, położył dłońna łokciu skina z tatuażem na twarzy, a potem szybko ją cofnął,kiedy klasyczne rysy zaginionego ogniwa ewolucji ściągnęłamina pod tytułem zabieraj to pedalskie łapsko, bo ci wyrwęwątrobę". Oczywiście to zależy od panów powiedział Doogie,siląc się na obojętność ale wiedzą panowie, jest Fiesta SanMiguela.Ponure spojrzenie gościa z flagą przeszło w grymasostrożnego optymizmu. San Miguela? To takie piwo, nie? Doogie zmusił się doironicznego śmiechu. Do tego właśnie zmierzam. Ze co? Fiesta San Miguela, proszę nie mylić z piwemnazwanym od tego świętego patrona, to jedyny bezalkoholowydzień w hiszpańskim kalendarzu skłamał bezczelnieDoogie.Flaga na czole zmarszczyła się w grymas niezrozumienia. To znaczy?Doogie wskazał zegar na ścianie. To znaczy, że za godzinę, o drugiej - przy okazji, togodzina narodzin świętego zamykają wszystkie bary.Spochmurniał. Tak, przez następne dwanaście godzinnikomu nie wolno tknąć ani kropelki.W całej Hiszpanii takjest. Cholera zaklął Union Jack.Rozczarowanie ściągnęłow dół kolczyki w jego dolnej wardze. Gdybyśmy wiedzieli,to byśmy polecieli, kurwa, do Torre-molinos!Obrócił się na pięcie, by zebrać swoje wojsko. Dobra, chłopaki warknął zapierdzielamy do tegozasranego autobusu. A co z tymi wieśniakami? spytał jego kompan. Do cholery z nimi! Mało ich tam jest?Twarz skina o nadgorliwych jelitach wykrzywiła się wpanice. A co ze sraczem? zapytał błagalnie. Wsadz se korek, synek! Musimy wyrobić normę w piciu,a czasu mało!Brygada z Luton radośnie podążyła za swoim wodzemprzez wskazane wyjście, rycząc ksenofobiczne, piłkarskieprzyśpiewki.Doogie odetchnął przeciągle z ulgą. Dobra, tych się pozbyliśmy.Teraz niebezpieczna część! W takich chwilach człowiek jest dumny, że jestBrytyjczykiem skomentował cynicznie starszy pan wpanamie na głowie, wskazując wychodzących skinheadów, apotem taśmociąg bagażowy lotu z Glasgow.Zza plastikowejzasłony, wśród waliz i golfowych toreb, wyjechałanieprzytomna postać w kilcie, z rozrzuconymi rękami izadartymi nogami, z wystawionymi na widok publicznygenitaliami oraz świeżą plamą wymiocin na koszulce znapisem: Kwiat Szkocji".Zachwyceni przyjaciele mężczyzny ryknęli śmiechem idocinkami, a matki obronnym gestem zasłaniały dzieciomoczy.Grupka nastolatek wymieniała komentarze, skrywającusta w dłoniach.Z chichotem zerkały na to, co czyni zmężczyzny prawdziwego Szkota.Doogie przecisnął się przez zbiegowisko pasażerów zGlasgow, pchających się po swoje bagaże.Musiał uskakiwaćprzed pchanymi na oślep wózkami oraz go-rączkowo rzucanymi w tył walizami, aż dotarł do grupkiawanturników w kiltach.Dwóch z nich bez przekonaniawypatrywało swoich bagaży na taśmociągu.Inni klaskali iwywrzaskiwali słowa zachęty do reszty klanu, którywykonywał dziką improwizację eightsome reela doakompaniamentu dud.Mimo przerażającego hałasu, jaki robili,było ich tylko dziesięciu, jak ocenił Doogie.Najwyżejdwunastu.- Jeden przeciw dwunastu - mruknął pod nosem, czując, jakwali mu serce.- Dobra, pożegnaj się z zębami, 0'Mara.Przygotował się, a potem postukał w ramię najbliższegoklaszczącego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]