[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sierżant Sturgis? - spytał.- To on, tam.- Bill Sarna.- Wyciągnął dłoń, twardą i suchą jak wołowa skóra.- Alex Delaware.- Sierżant?- Konsultant.To go zdziwiło, ale wybrnął z uśmiechem.Spojrzałem na Mila.- Za chwilę powinien skończyć.Sarna zajrzał przez otwarte drzwi do baru.- Zobaczę, co u Asy.Przyjdzcie do mnie, kiedy będziecie gotowi.Zdjął kapelusz i wszedł.Kilka chwil pózniej dołączyliśmy do niego przy kontuarze.W środku wisiało więcejtrzeciorzędnych krajobrazów, pełna półka kolorowych, maszynowo wyciskanych szklanek z lattrzydziestych, kalendarz firmy narzędziowej z 1967 roku; naścienne menu proponowało stek zjajecznicą za dolara pięćdziesiąt dziewięć i kawę za pięć centów.We wszystkich kątach zauważyłemtapiserie pajęczyn.Powietrze było tu nieruchome i stęchłe, jak w mauzoleum, którym bar taknaprawdę był. - Dzień dobry panom - zaskrzypiał starzec.Wykonywał dużo ruchówz niewielkim efektem: podbiegał, kręcił się, tarł nieistniejące plamy, poklepywał, wycierał.Twarzmiał zapadniętą wskutek kilku lat bezzębności;jego nadaktywność wydawała się sztuczna, jakby chciał tchnąć w bar trochę życia.Sarna wstał i przywitał się z Milem.- Chciałbym panów poczęstować kawą albo czymś takim - powiedziałstarzec - ale ostatnio zaniedbałem się trochę z zaopatrzeniem.- W porządku, Asa - odparł strażnik.- Następnym razem.- No pewnie.Filety z kurczaka, herbatniki i fasolka, a do tego kawa z cykorii.Może też następnymrazem?- Jasne.- Sarna się uśmiechnął.- Nie mogę się doczekać.Położył rękę na ramieniu Skaggsa, kazał mu o siebie dbać i wyprowadził nas z baru.- Jak z jego głową? - spytał Milo.- Dobrze, jak na osiemdziesięciotrzylatka.- A jak na świadka?Strażnik założył i poprawił kapelusz.- Czasami ponosi go trochę myślenie życzeniowe.- Zwietnie.Miał wcześniej skłonności samobójcze? Sarna zrobił zaskoczoną minę.- Wcześniej?Milo opowiedział mu o wężu na rurze wydechowej.Strażnik spochmurniał.Broda bez wąsówsprawiała, że wyglądał jak starszy amiszów.- To dla mnie nowość.Zawsze uważałem go za życiowego starszego gościa, który ma za dużowspomnień.Co do jego wartości jako świadka, trudno mi coś powiedzieć.- Ma jakąś rodzinę?- Nic mi o tym nie wiadomo.- Z kim możemy porozmawiać, żeby się nim zaopiekował?- W kościele baptystów jest grupa seniorów, ale z tego, co wiem, Asa jest niewierzący.Jeślichcecie, mogę się rozpytać. - Byłbym wdzięczny, Bill.Technicy zaczęli się pakować.- Mój kapitan mówił, że to jakaś paskudna sprawa - powiedział Sarna, przyglądając się im.-Motocykliści się pocięli?Milo kiwnął głową.- Co roku mamy takich paru, zwłaszcza w Angeles Crest.O który klub chodzi?- Nie wiemy.Skaggs nie widział żadnych barw.- A ofiara?- Ofiara nie była motocyklistą.- Hm.To niepokojące.Większość naszych wezwań to rezultat tego, że ci idioci, naprani wódą ikorbą, rżną się nawzajem.Ale normalnych ludzi zazwyczaj nie zaczepiają.Mam nadzieję, że to niejest początek czegoś większego.Potrzebujecie pomocy w poszukiwaniach?- Nie, dzięki.Poszukiwania skończone.Rozesłaliśmy naszych ludzi we wszystkie strony, ale nicnie znalezli.Technicy powiedzieli nam, że ślady opon prowadziły z powrotem na autostradę.- To znaczy, że mogli pojechać do któregoś z kanionów na północy albo z powrotem do miasta.Kiedy to się stało?- Około ósmej dzisiaj rano.- Więc już za pózno, żeby cokolwiek z tym zrobić.Asa podał wam rysopisy?- Jeden był gruby, drugi chudy.Które kluby jeżdżą po okolicy?- Największe: Anioły, Mongołowie, Uczniowie Szatana, a do tego sporo mniejszych, którepojawiają się i znikają.Bazują najczęściej w Foothill Division: w Tujundze, Sunland, a na terenieparku imprezują.- To teren parku?- Nie.Początkowo należał do armii.Potem przeszedł na własność prywatną.Ale raz na jakiś czas itak go patrolujemy.Kaniony dookoła przeznaczono pod zabudowę rekreacyjną i o ile nie ma sięmapy, granice są trudno uchwytne.Jeśli pytasz, czy to centrum aktywności harleyowców, to nie.- Jakie tu macie przestępstwa?- Konkretnie w Bitter Canyon? Raz na bardzo rzadki czas trafiamy na czyjegoś trupa, zabitegogdzieś indziej i tu wyrzuconego.Poza tym zwykłe drobiazgi: nastolatki piją, kłusownicy wywożą żółwie.Nic poważnego.- Zmierzam do tego - powiedział Milo - że nasza ofiara mogła być zamieszana w szantaż.Zabójstwo mogło wyniknąć z awantury przy spłacie.Przychodzi ci do głowy jakiś powód, dlaktórego ktoś miałby jechać aż tutaj, żeby prowadzić interesy?Sarna zdjął okulary i się zamyślił.- Tylko taki, żeby być daleko od wścibskich oczu.To bardzo odludna okolica, Milo.%7ładnej wartejwzmianki turystyki, bo nie jest tu tak ładnie, jak w innych miejscach.Jezioro robi wrażenie, ale nienadaje się do wędkowania ani sportów wodnych.Ostatnio ruch jest tu trochę większy z powoduelektrowni.Przyjeżdżają mierniczy, architekci, budowlańcy, ale nawet oni rzadko.- Jaka elektrownia? - spytałem.- Wodna.- Nad jeziorem?Milo popatrzył na mnie z zaciekawieniem, lecz mi nie przerwał.- To więcej niż jezioro - wyjaśnił Sarna.- Bitter Canyon wcale nie jesttak naprawdę kanionem.To wypełniony wodą krater wulkanu, otoczonystromymi zboczami i zasilany przez podziemne zródła.To te zródła są tak ważne, bo na bieżącouzupełniają stan wody.Ocenia się, że to miliardy litrów.Niewykorzystane.- Płynnie zaczął wykład iwidać było, że mu się to podoba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl