[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fechet nie wiedział, czy generał Howze tędyprzejeżdżał, sądził jednak, że raczej nie.Niemniej jednak pojechaliśmydalej i w końcu znalezliśmy generała Howze'a.Chociaż operacja ta nie była związana z rzeczywistym nie-bezpieczeństwem, to jednak obfitowała w wiele niespodzianek, októrych nie opowiedziałem.VIKiedyś, będąc instruktorem w Fort Riley, urządziłem u siebie wdomu wieczór kawalerski dla słuchaczy drugiego roku studiów.Byłooczywiście bardzo wesoło, ale nikt nie rozrabiał po pijanemu i niezachowywał się nieodpowiednio.Następnego dnia zostałem wezwanydo dowódcy, który napuszczony przez swoją żonę posłał po mnie ioświadczył, że według otrzymanych konkretnych informacji jeden zmoich gości, porucznik, był pijany do nieprzytomności.Dowódcażądał, abym to potwierdził.Kiedy odmówiłem, powiedział: Brakujepanu tylko półtora miesiąca do zakończenia służby tutaj.Jeśli nie da mipan twierdzącej odpowiedzi, zwolnię pana natychmiast i zepsujępańską poza tym doskonałą opinię służbową".Skłamałem ioświadczyłem, że byłem zbyt pijany podczas przyjęcia, aby zauważyć,w jakim stanie znajdują się inni oficerowie.Dowódca nie podjąłdalszych kroków w tej sprawie.VIILatem 1918 roku obserwowałem ćwiczenia przy dziale 37-mi-limetrowym prowadzone przez grupę żołnierzy 301 brygady czołgówznajdującej się pod moim dowództwem.Jeden pocisk z defektemeksplodował u wylotu lufy raniąc dwóch czy trzech żołnierzy.Następny pocisk eksplodował w komorze zamkowej urywając głowękanonierowi.%7łołnierze nie chcieli oddać następnego strzału, wobecczego ja, jako jedyny obecny przy tym starszy oficer, musiałem tozrobić.Oddałem trzy strzały bez wypadku.Toprzywróciło zaufanie żołnierzy do broni.Muszę przyznać, że nigdy wżyciu nie naciskałem na spust z większą niechęcią.VIIIPodczas ofensywy w rejonie Moza, Argony załogi czołgówkompanii kapitana Matta Englisha, wchodzącej w skład 301 brygady,dostały się podczas przekopywania przejścia przez niemieckie okopypod bezpośredni ogień karabinów maszynowych z odległości około300 jardów.%7łołnierze ukryli się i porzucili pracę, w celu więcprzywrócenia ducha kapitan English i ja stanęliśmy na samymwierzchu przedpiersia.To skłoniło żołnierzy do ponownego podjęciapracy.I dziwne: kilku żołnierzy zostało trafionych, a nam nic się niestało.Kiedy przeprowadziliśmy przez przekopane przejście pięćczołgów, ruszyły one szybko w kierunku niemieckich karabinówmaszynowych, które przerwały ogień.Udałem się pieszo za czołgami iminąłem na przeciwległym zboczu wzgórza, ostrzeliwanym niezwyklesilnym dalekim ogniem karabinów maszynowych i artylerii, okołotrzystu piechurów w stanie całkowitej dezorganizacji.Niesłychanieważne było, aby piechota posuwała się za czołgami w celuwykorzystania przełamania.Dałem im rozkaz przesuwania się naprzód,ale bezskutecznie.Wezwałem wobec tego ochotników.Zgłosiło sięsześciu, łącznie z moim ordynansem, Josephem Angelo, który zgodziłsię towarzyszyć mi.Ruszyliśmy naprzód, a efekt był taki, że resztaprzestała się cofać.W akcji tej czterech ochotników zostało zabitych, aja byłem ranny.Kiedy podeszło więcej czołgów, piechota ruszyła zanimi i operacja skończyła się sukcesem.Otrzymałem za te dwa czynyodznaczenia Distinguished Service Cross.IXKiedy zostałem ranny pod St.Mihiel, leżałem około godziny, silniekrwawiąc, w leju po pocisku, w odległości około 30 jardów odniemieckich linii.W tym czasie byliśmy bez przerwy ostrzeliwaniogniem karabinów maszynowych i mozdzierzy, zresztą bezskutecznie.Ponieważ jeszcze nigdy nie byłem ranny, wydawałomi się, że stan mój jest bardzo ciężki, a właściwie myślałem, iż umrę.Pomimo to wbrew zaleceniu lekarza nalegałem, aby mnie zawiezionodo sztabu 35 dywizji, którą wtedy wspierałem.Chciałem, zanimzabiorą mnie do szpitala, złożyć dokładne sprawozdanie z sytuacji nafroncie, jak dalece ją wtedy znalem.Okazało się, że rana nie byłaspecjalnie ciężka, ale znów napięcie nerwowe, które jest również silnejak napięcie fizyczne, odegrało swoją rolę.X9 listopada 1942 roku rano udałem się w towarzystwie megoadiutanta, porucznika Stillera, na plażę pod Fedhalą.Sytuacja była tambardzo zła.Aodzi po wyładowaniu nie odpychano od brzegu.Na plażępadały pociski, a francuscy lotnicy ostrzeliwali ją z lotu koszącego.Chociaż za każdym razem chybili o dużą odległość, nasi żołnierzeszukali ukrycia i opózniali wyładunek, zwłaszcza amunicji, która byłanam nieodzownie potrzebna ze względu na to, że nie dalej niż 1500jardów na południe prowadziliśmy poważne walki.Wydaje mi się, iż tym, że pozostałem na plaży osobiście pomagającodpychać łodzie od brzegu oraz że nie kryłem się, kiedy nad głowamiprzelatywały nam nieprzyjacielskie samoloty, znacznie przyczyniłemsię do uspokojenia nerwów żołnierzy oraz do sukcesu lądowaniapierwszego rzutu.Pozostawałem na tej plaży około osiemnastu godzin,przez cały czas przemoczony do suchej nitki.Powiadają, że dowódcyarmii nie powinni stosować takich praktyk, lecz, moim zdaniem,dowódca armii ma robić wszystko, co jest konieczne, aby wykonaćswe zadanie, i że około 80 procent tego zadania polega na podnoszeniumorale swych żołnierzy.XI11 listopada 1942 roku o godzinie 2.30 nad ranem obudził mniepułkownik Harkins wiadomością o przybyciu z Rabatu francuskiegooficera z rozkazem nakazującym Francuzom w Casablance złożeniebroni.Daliśmy temu oficerowi eskortę do Casablanki.Wyłoniło sięprzy tym pytanie, czy powinienem odwołaćnatarcie, które miało się rozpocząć bombardowaniem lotniczym ogodzinie 7.00 tego samego ranka.Wielu doskonałych oficerówdoradzało mi odwołanie go.Ja jednak byłem innego zdania, sądziłem,że jeśli utrzymam nacisk, to niewątpliwie zmusimy Francuzów dopoddania się.Gdybyśmy natomiast wykazali chęć dyskutowania znimi, mogliby nie złożyć broni, a ponieważ dwukrotnie przewyższalinas liczebnie, czas miał ogromne znaczenie.Dałem więc rozkazprzeprowadzenia natarcia.Następnego ranka, kiedy o godzinie 6.45Casablanca wyraziła chęć poddania się, przeżyliśmy bardzo ciężkieosiem minut nadając wiadomość radiową samolotom, które miałyrozpocząć bombardowanie o godzinie 7.00, oraz marynarce wojennej,mającej ostrzeliwać Casablankę od godziny 7.16.Pozostała zaledwieminuta i piętnaście sekund do godziny 7
[ Pobierz całość w formacie PDF ]