[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doprowadził ją dotego, że odkupiła od brata jego udział w browarze (który ojciec, ulegając słabości, mupozostawił) pod pretekstem, że kiedy będzie jej mężem, chciałby osobiście kierować całymbrowarem.Za udział ten zapłaciła miss Havisham bratu olbrzymią sumę.Twój opiekun niebył jeszcze wówczas prawnym doradcą miss Havisham, a ona była zbyt wyniosła i zbytzakochana, by pytać kogoś o radę.Jej krewni byli ubodzy i intryganci, a jedynym wyjątkiem wśród nich był mój ojciec,który mimo niezamożności nigdy nie zazdrościł jej majątku i nie zajmował się intrygami.Onteż jeden, jako niezależny, ostrzegł miss Havisham, że niedobrze robi czyniąc zbyt wiele dlatego człowieka i oddając się całkowicie w jego moc.Skorzystała z pierwszej okazji, by w obecności narzeczonego wypędzić mego ojca zeswego domu.Poszedł i dotychczas u niej nie był.Przypomniałem sobie usłyszane niegdyś słowa: Mateusz przyjdzie do mnie, gdy będęleżała martwa na tym stole i spytałem Herberta, czemu jego ojciec jest taki na nią zawzięty.- Nie jest zawzięty - odparł - tylko że w obecności swego narzeczonego zarzuciła mu,że zawiedziony w swych nadziejach stara się wyjednać u niej własne korzyści, więc gdybyteraz poszedł do niej, to i ona, i on mieliby uczucie, że staje się to prawdą.Ale wracajmy dotamtej historii.Dzień ślubu był naznaczony, sprawiono stroje weselne, ułożono podróżpoślubną, zaproszono gości.Przyszedł ten dzień, ale nie zjawił się narzeczony.Napisał doniej list.- Który otrzymała - dokończyłem - dwadzieścia minut przed dziewiątą, gdy ubierałasię do ślubu.- Tak, o tej godzinie co do minuty - pokiwał głową Herbert - i o tej godziniezatrzymała wszystkie zegary.Co było w tym liście, nie wiem, wiem tylko, że zrywałmałżeństwo w sposób bezlitosny.Kiedy wyzdrowiała z ciężkiej choroby, na którą zapadła,zrobiła ze swego domu to, coś tam widział, i nigdy odtąd nie ujrzała światła dziennego.- Czy to już cała historia? - spytałem.- W każdym razie wszystko, co ja z niej wiem.I to musiałem sobie zrekonstruować zfragmentów, bo ojciec mój nie lubi mówić na ten temat i nawet gdy mnie tam posyłał,powiedział mi tylko to, co było konieczne.Ale zapomniałem jeszcze o czymś.Otóżpodejrzewano potem, że człowiek ten był w zmowie z jej przyrodnim bratem i że podzielilisię pomiędzy sobą łupem.- Czemu więc nie ożenił się z nią raczej i nie zagarnął całego majątku? - dziwiłem się.- Może był żonaty, a może okrutny ból, jaki jej zadał, stanowił także część planu jejbrata - odpowiedział Herbert - nie mam pojęcia.- Co się stało z tymi dwoma ludzmi? - badałem.- Spadali coraz niżej w upodleniu, wreszcie spotkała ich całkowitą ruina.- Czy żyją?- Nie wiem.- Mówiłeś, że Estella nie jest krewną miss Havisham, tylko została przez niąadoptowana.Kiedy ją adoptowała?Herbert wzruszył ramionami:- Nie wiem.Zawsze, od czasu kiedym słyszał o miss Havisham, była i Estella.A teraz,Haendel, powiedziałem ci już wszystko otwarcie i wiesz tyle samo o miss Havisham, co i ja.- A wszystko, co ja wiem, ty wiesz - odparłem.- Wierzę ci.Nie będzie więc między nami żadnych nieporozumień ani niedomówień.Co zaś do owego warunku, pod jakim udzielono ci majątku, abyś nigdy nie usiłowałdochodzić, komu go zawdzięczasz, to możesz być pewien, że ani ja, ani nikt inny z mojejprzyczyny nie będzie nigdy poruszał tej sprawy czy też robił do niej najmniejszych aluzji.Powiedział to z takim taktem, iż od razu nabrałem przekonania, że gdybym nawet latacałe mieszkał pod dachem jego ojca, kwestia ta nie będzie przez nikogo wskrzeszana.Jednocześnie ogarnęła mnie niemal pewność, że i on, tak jak ja, uważa za mego dobroczyńcęmiss Havisham.Po tych jego słowach pojąłem, że umyślnie poruszył ten temat, by go wyjaśnić, i obajpoczuliśmy ulgę, że więcej do niego nie powrócimy.Było nam teraz bardzo wesoło.Spytałemgo, jaki jest jego zawód.- Jestem kapitalistą, zajmuję się ubezpieczaniem okrętów.Rozejrzałem się po pokoju,jak gdyby szukając w nim śladów kapitału lub okrętów, więc dorzucił:- W City.Moje dotychczasowe pojęcie o bogactwie i władzy ludzi, którzy zajmują się w Cityubezpieczeniem okrętów, kazało mi przerazić się na myśl, że jednemu z nich podbiłem wswoim czasie oko, przewróciłem go na ziemię i potargałem mu włosy.Pocieszyło mnie tylkopowracające na nowo przeczucie, że Herbert nie należy do ludzi, którzy mają władzę lubmajątek.- Nie zadowolę się bynajmniej wkładaniem kapitału w ubezpieczanie okrętów -ciągnął dalej.- Kupię pewną ilość akcji ubezpieczeń na życie i w ten sposób dostanę się dozarządu Towarzystwa.Zainteresuję się też akcjami kopalni i nie przeszkodzi mi to pozostawićna boku kilka tysięcy ton na własne potrzeby.Myślę, że będę prowadził handel - ciągnąłdalej, rozwalając się niedbale na fotelu - z Indiami Wschodnimi.Handel jedwabiem, szalami,korzeniami, lekami, barwnikami i rzadkimi gatunkami drzewa.To bardzo interesującetransakcje.- Czy dużo się na nich zarabia?- Bardzo dużo - odparł.Ogarnęły mnie wątpliwości i pomyślałem, że bywają jeszcze większe nadzieje niżmoje własne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]