[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trochę płakała, a on ją tulił.Po jakimś czasie zabrał ją z powrotem do hotelu i rozśmieszał podczas kolacji, a w końcu wziął do łóżka i z cudowną koncentracją na jej potrzebach dał jej prawdziwą rozkosz.Znaleźli agenta, który obiecał wyszukać dobrych – lokatorów.Spakowali trochę ubrań i innych rzeczy, książki, pamiątki.Nie było tego wiele, bo Cara planowała, że zaraz po powrocie do Nowej Zelandii zniknie z Nickym; i jeszcze przed wyjazdem do Australii prawie całkowicie opróżniła dom.To były pracowite dni, ale czasami pływali w hotelowym basenie, wychodzili na kolację, a w nocy, rano, wieczorem przed kolacją, w każdej chwili, gdy mieli ochotę, kochali się albo – napominała się Cara – uprawiali fantastyczny seks.Bo to nie była miłość.Pobrali się z innych powodów i chociaż seks okazał się bardziej cudowny, wspanialszy, niż kiedykolwiek sobie wyobrażała, była to tylko fizyczna ulga, a nie doznanie emocjonalne.Od czasu do czasu łapała spojrzenie Zandra, w którym nie widziała lśnienia pożądania.Było w nim coś innego, może szacunek albo zdziwienie.Wiedziała, że cieszy go jej zmysłowość.Otwarcie rozkoszował się spontaniczną reakcją, jaką w niej wzbudzał, co z kolei i jego wznosiło na szczyty zmysłowości, aż oboje, wyczerpani, ciężko oddychali w swoich ramionach.Po powrocie do Australii Cara odkryła, że wszystkie jej rzeczy zostały przeniesione do pokoju Zandra.– Mamie nawet nie przyszłoby do głowy – wyjaśnił Zandro – że małżeństwo mogłoby nie dzielić pokoju.i łóżka.– Oczywiście – zgodziła się.Ale to był męski pokój, w kolorach brązu i drewna.Łóżko, wielki mebel ze zwykłym werniksowanym wezgłowiem, miało brązową kapę z ciężkimi złotymi frędzlami.Możesz zmienić wystrój, jeżeli chcesz – powiedział Zandro.– Według swojego gustu.– Co powiesz o kupidynkach i tiulowych kokardach?– Wolałbym nie – odpowiedział ze śmiechem.– Jeszcze bym o nie zaczepił nogą.– Objął ją, przyciągnął do siebie i pocałował w delikatne miejsce pod uchem.– Kolacja jest dopiero za pół godziny.– Już przywitali się z Nickym, który chyba się ucieszył na ich widok.– Twoi rodzice na pewno się spodziewają, że zejdziemy na drinka.A Barbara przyniesie Nicky'ego.Pocałował ją w usta, długo i głęboko.Potem troszkę się odsunął.– Masz rację – przyznał z uśmiechem.– Widzę, że już dbasz, bym się dobrze zachowywał.Czyżbyś chciała ze mnie zrobić pantoflarza?Spojrzała na niego z ironią.– To chyba niemożliwe.– Nigdy by na to nie pozwolił.Zandro roześmiał się.Odsunęła się od niego, a on niechętnie ją puścił.Rozpakowała się, wkładając rzeczy do cudzych szuflad.Westchnęła, myśląc o pustym domu dzieciństwa, w którym niedługo zamieszkają obcy ludzie.Zandro leżał na łóżku i przyglądał się jej.Poirytowana burknęła:– Chyba nie sądzisz, że rozpakuję też twoją walizkę! Bo mogę cię zapewnić, że tego nie zrobię.– Pochyliła się, by sięgnąć do dolnej szuflady – Nawet mi to nie przyszło do głowy – powiedział ·leniwie.– To może zaczekać.Teraz zachwycam się widokiem.Cara podniosła się i odwróciła.Napotkała otwarcie pożądliwe spojrzenie.Zaczerwieniła się.– Przestań! – wykrzyknęła.– Przecież nic nie robie.– droczył się z nią.– Sposób, w jaki na mnie patrzysz.– Tylko patrzę.Czy to grzech? Jesteśmy małżeństwem, pamiętasz? Oczywiście ty też masz prawo patrzeć na mnie w taki sam sposób.Zastanawiała się, czy tak właśnie na niego patrzy, gdy on tego nie widzi.Takie silne pożądanie było dla niej czymś nowym.Nigdy się nie spodziewała, że mogłaby tak bardzo pragnąć mężczyzny, bo nawet gdy się kochali, pożądanie dawało się zaspokoić tylko na krótko.Wprawiało ją to w zakłopotanie, czuła się jak niewolnica niekontrolowanej namiętności.Zwłaszcza że Zandro był dla niej właściwie całkiem obcym człowiekiem.Nieważne, co powiedział, gdy prosił ją o rękę, i ile czasu od tamtej pory spędzili razem, nadal właściwie się nie znali.– Sprawdzę, czy Nicky jest już po kąpieli – powiedziała – i zabiorę go na dół.– Dobrze.Do zobaczenia w bawialni.Cara uwielbiała zajmować się Nickym, bawić się z nim, obserwować, jak codziennie uczy się nowych rzeczy, pomagać mu stawiać kroki, ćwiczyć z nim nowe słowa.Lubiła nawet go przewijać, bo wtedy radośnie gaworzył, zupełnie jakby robił niezbyt ładnie pachnący bałagan tylko po to, by się z nią podrażnić.Ody dostał gorączki, pielęgnowała go na zmianę z Barbarą, a gdy wyrzynał mu się kolejny ząbek, odesłała Barbarę spać i sama nosiła go całą noc.Pewnego wieczoru, gdy go wykąpała, Barbara powiedziała z żalem:– Widzę, że wkrótce przestane, tu być potrzebna.– Och, Barbaro, przepraszam! Ale chyba masz rację.Zandro zajrzał przez uchylone drzwi, jak to czasami robił przed zejściem do bawialni, żeby powiedzieć Nicky'emu „cześć".– O co wam chodzi? – spytał, biorąc Nicky'ego za rączkę, którą mały do niego wyciągnął.– O to, że Cara nie będzie mnie tu dłużej potrzebowała – wyjaśniła mu Barbara.– Chyba powinnam zacząć szukać nowej pracy.Cara uśmiechnęła się do niej, ale Zandro zmarszczył brwi.– Jestem pewny, że jeszcze długo będziemy cię potrzebowali.– Ach.– Przesunęła spojrzenie od niego do Cary.– Tęskniłabym za Nickym, ale decyzja oczywiście należy do was obojga.Caro, sprzątnę tu, jeżeli chcesz włożyć Nicky'emu piżamę.Cara zaniosła dziecko do jego pokoju, Zandro poszedł za nią.– O co właściwie wam chodziło? – spytał.Skupiona na dziecku, zauważyła jego oschły ton, ale nie usłyszała słów.– Słucham?Odwróciła się do niego.Patrzył na nią z niecierpliwością, wyglądał wspaniale i władczo, tak jak wtedy, gdy zobaczyła go po raz pierwszy.Serce jej zadrżało.Coś jej mówiło, że miesiąc miodowy dobiegł końca i czuły kochanek ustąpił miejsca twardemu, zdecydowanemu mężczyźnie.Zandro znów stał się taki, jakim go poznała kilka miesięcy temu, mężczyzną, który nie pozwala, by kobieta nakłoniła go do swojej woli, nie znosi sprzeciwu i zawsze wygrywa swoje bitwy.Rozdział 10– Powiedziałaś Barbarze, że jej już nie potrzebujemy? – spytał.– Niezupełnie, ale rzeczywiście jej nie potrzebujemy.Mogę robić wszystko to, co ona robi przy Nickym.– I podjęłaś taką decyzje, bez pytania mnie o zdanie?– Bo ta sprawa właściwie ciebie nie dotyczy.Może prócz tego, że jeśli ja będę się opiekować Nickym, wyjdzie ci to taniej.Jej próba dowcipu zawiodła.Zandro wyraźnie był zły.Na szczęście musiała ubrać Nicky'ego, dzięki czemu mogła się odwrócić tyłem do męża.– Nie ożeniłem się z tobą po to, byś się stała niańką.– Oczywiście, że nie.Zrobiłeś to, żebym się stała prawdziwą matką Nicky'ego.A matki zajmują się swoimi dziećmi.– Mówiłem ci, że to nie był jedyny powód.Jesteś nie tylko matką, lecz także żoną.Umocowała pieluszkę i zaczęła Nicky'emu wkładać piżamkę.Uśmiechnął się do niej, pokazując wyrzynający się ząbek, a ona połaskotała go po brzuszku, wywołując radosny śmiech.– Matki przeważnie są też żonami – zripostowała.– Możemy sobie pozwolić na płacenie niani.Wzięła małego na ręce i odwróciła się do Zandra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]