[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.‒ I weź się lepiej w garść, bo kiedyś naprawdę palniesz jakieś głupstwo i nie pozbierasz kawałków, na jakie ciebie pokroją.‒ W garść! ‒ prawie krzyknął Oliveira.‒ Weź się w garść ‒ powtórzył ciszej.‒ Najwyższa góra w Indiach Zachodnich nazywa się Pico Trujillo, największe fabryki noszą imię Trujillo.Ulice Trujillo, parki Trujillo, szkoły Trujillo, biblioteki Trujillo, plantacje Trujillo.Dwie prowincje dominikańskie nazwane są jego imieniem: Trujillo ze stolicą San Cristobal i Trujillo Valdez, ze stolicą Bani.Sierocińce Trujillo, znaczki Trujillo, torty ŕ la Trujillo.Drużyna polo, do której należy syn Trujillo, nigdy nie może przegrać, w żadnym meczu.Weź się w garść, to dobre! Powiadam ci, Gerald, tylko wyć do słońca albo do gwiazd.Nic więcej nie można zrobić.‒ Zawsze można wypić i pobawić się z laleczkami.Julio, czemu Monika nie wraca? Może ktoś ją poderwał w kabarecie „Aristos"? Nic tak człowieka nie ustawi, jak dobra dziewczyna.‒ Zazdroszczę ci, Gerald ‒ powiedział ze smutkiem Oliveira.‒ Nawet bardzo.‒ Czego? Moniki?‒ Nie, nie Moniki.Ale twojego zainteresowania Moniką.Kiedy widzisz kobietę, cały świat przestaje dla ciebie istnieć, umiesz się wyłączyć.‒ No, nie całkiem, ale tak trzeba ‒ odezwał się po chwili Murphy.‒ Myślę na ten przykład, kto leżał na noszach w bagażniku phoenixa.Julio, słowo honoru, ja ciebie nie sypnę.Możesz powiedzieć, jak bratu.‒ Tam był jeden gość, którego oni chcą rozpracować.‒ Co to znaczy „rozpracować"?‒ Naraził się i chcą go starannie wykończyć.‒ Wydaje mi się, że on już nie żył, kiedy z nim leciałem.Może to był trup? Nie wierzę, żeby można było uciszyć człowieka na tak długo.To nie pasuje.‒ Przypuszczasz, że warto ryzykować przewiezienie trupa przez kilka granic? Czy zaglądałeś pod prześcieradło, którym go owinęli? Czy nie pomyślałeś, że oni mogli go uśpić? Licząc się z tym, że zbudzi się w czasie podróży, zalepili mu usta plastrem.Związali ręce, nogi i całe ciało razem z noszami.Widziałem już ludzi z plastrem na ustach.A ty?‒ Cholera, nie pomyślałem o tym ‒ powiedział Murphy.‒ Jezu, mogło być właśnie tak.Chcą się czegoś dowiedzieć?‒ Wszystko wiedzą.Chcą się zemścić.Jego ból, jego rozpacz, jego bezsilność jest dla nich ważniejsza niż to, co mógłby im powiedzieć.Noc w noc będą go budzić co piętnaście minut, żeby przeczytać mu dwie strony z książki Meditaciones morales, którą spłodziła żona Trujillo, Maria, i z której zdają egzamin wszyscy uczniowie i studenci Republiki.I tak przez całą noc, co piętnaście minut, wciąż te same dwie strony.Następnej nocy znowu budzenie co piętnaście minut i znowu w kółko dwie dalsze strony; będzie ich słuchać na stojąco albo w przysiadzie.W dzień trochę tortur, tyle, żeby nie skonał, a po ocuceniu znowu dwie strony budującego dzieła pani Trujillo.To potrwa może miesiąc, może więcej, ale trwać będzie aż do skutku.‒ To znaczy?‒ Aż ten gość dostanie pomieszania zmysłów.‒ A później poślą go do czubków czy wypuszczą?‒ Wypuszczą? Chyba wpuszczą do dołu z niegaszonym wapnem, na więziennym podwórzu.Albo zawiozą do bazy San Isidoro i tam żyletkami natną mu skórę na ciele, zedrą ją pasami, a później położą go w pełnym słońcu na pasie startowym, żeby się usmażył.‒ Niech to szlag trafi.‒ Niech trafi.Gerald, mamy tylko dwie szanse.Albo tak silna partyzantka, jaką zorganizował na Kubie Castro, ale wtedy wy się wtrącicie, albo.‒ My? Julio, ja się nie wtrącam.Nigdy.Mnie urządzają, tylko dobre dziewczyny i trochę zielonych.Znasz coś lepszego na tym świecie? Ja jestem przeciętny, pogodny Amerykanin.Rozumiesz? Równy gość, ale przeciętny.A ta wasza druga szansa?‒ Zdecydowana i radykalna interwencja Waszyngtonu.Wam Trujillo także nie odpowiada, macie go dość.Departament Stanu wściekał się, kiedy ujawniono, że generalissimus wysłał do Wenezueli grupę dywersantów, którzy mieli zamordować prezydenta Romulo Betancourta.‒ W telewizji to grali, widziałem.‒ U nas nie grali ‒ odparł Oliveira.‒ Ale Waszyngton mógłby dać ultimatum: albo w Dominikanie będzie demokracja, jak u was, albo Trujillo ustąpi.‒ Nie bądź Robin Hood ‒ powiedział Murphy.‒ Trujillo na to nie pójdzie, bo demokracja rozwaliłaby mu cały interes.Może i zawszony interes, ale dobry.Maszynka do robienia pieniędzy.‒ Tak, to bardzo dobry interes.W takim wypadku pozostaje tylko trzecia szansa ‒ Oliveira zniżył głos do szeptu ‒ zamach na Trujillo.Ale obawiam się, że wtedy władzę objąłby jego syn, Ramfis.Mówiłem ci o nim?‒ U nas pisali o Ramfisie na pierwszych stronach i czasem grali w telewizji.Słaby jest.‒ U was może słaby, ale nie w Dominikanie.Kiedy był w Stanach, wydawał rocznie milion dolarów.Właśnie tyle wasz rząd wpłaca rocznie Dominikanie jako pomoc na rozwój gospodarczy republiki.Dlatego jeden z członków Kongresu zaproponował dla kawału, w Waszyngtonie, żeby rząd USA wpłacał bezpośrednio milion dolarów na konto dwu popularnych aktorek z Hollywood, Zsa-Zsa Gabor i Kim Novak, a nie na konto Dominikany.‒ Ale Ramfisowi nie wyszło z tymi gwiazdami, odpadł.‒ Gerald, młodzi ludzie mają swoje idole, rozumiesz, jakieś wzorce, które chcieliby naśladować.Ramfis marzy, żeby stać się takim, jak słynni w skali międzynarodowej playboye, Porfirio Rubirosa i Ali Khan.Może to legenda, ale im nie oparła się jeszcze żadna kobieta.Idiotki, które mają w sobie coś z potworów.‒ O Jezu, żadna! To jest życie, nie? Tylko rok tak żyć, a później można wykorkować.Mnie by pasowało.A Ramfis zna tego Rubirosę?‒ Przyjaźni się z nim i ubóstwia go.Porfirio Rubirosa ożenił się z jego siostrą, Flor.Z Ramfisem dziewczyny spały ze strachu, z głupoty albo z rozkazu przerażonych o swoje majątki i posady rodziców.Ramfis marzył, żeby go kochały, chciał wzbudzić w nich namiętność.Rubirosa tłumaczył mu, jak to się robi i na czym polega sztuka uwodzenia.Ale Ramfis jest bez wdzięku.Ma gładką lalkowatą twarz, buzię kretynka, wiesz, okrągłe oczy i małe usta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]