[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzadkokiedy mogę gdzieś wyjechać, najwyżej po zakupy albo z dziećmi. Jak możesz tak mówić? zdziwiłam się. Przecieżwychowywanie dzieci to najważniejsze zajęcie pod słońcem!(Powtórzyłam to zdanie za Poppy, która demonstracyjniezachwycała się rozkoszami macierzyństwa). No, przecież nie mówię, że nie! Jasne, że dzieci to cośwspaniałego. Pozornie zgodziła się ze mną, ale zaraz zaczęłapiętrzyć trudności. Tylko że, widzisz, życie jest coraz droższe,staramy się oszczędzać, na czym się da, więc przykro mi, że niedokładam do utrzymania domu!Na jej miłej, okrągłej buzi pojawiły się bruzdy smutku.Niestety, ktoś nam przeszkodził, więc zdążyłam tylko zrobić gestwyrażający współczucie.Chciałam poinformować ją, że istniejąprzecież możliwości uzupełnienia edukacji i specjalne programydokształcające przeznaczone dla takich kobiet jak ona, ale już niemiałam kiedy.Niby stale coś robiła, a jednak czuła sięsfrustrowana i niedowartościowana! Opowiedziałam o tymprzypadku Isabel, kiedy podwoziłam ją na pociąg powrotny. Widzisz westchnęła moja siostra problem w tym, że dziśpraca kobiety w domu nie ma wartości rynkowej.Z jednej stronytrudno byłoby znalezć kogoś chętnego do przejęcia wszystkichobowiązków Tamsin, a gdyby nawet znalazła się taka osoba,byłaby warta więcej złota, niż sama waży.Mimo to jednak Tamsinczułaby się lepiej, gdyby co rano mogła wsiadać do samochodui dojeżdżać do jakiejś koszmarnej, biurowej pracy, na przykładw firmie budowlanej.Nie ubyłoby jej od tego obowiązkóww domu i przy dzieciach, ale przynajmniej nie musiałabyprzyznawać się, że jest tylko gospodynią domową ! Ja ze swejstrony chyba dostałabym fioła, gdybym na okrągło siedziaław domu z dziećmi.Wystarczyło mi pobyć z nimi dwa dni, a jużgryzło mnie sumienie, że muszę zostawiać je pod opieką nianiek.No, ale ja miałam przynajmniej możliwość wyboru!Rzeczywiście, było czego zazdrościć Poppy! Miała to szczęście,że umiała cieszyć się swoim macierzyństwem, a równocześnie tylezdrowego rozsądku, aby nie ulegać presji pozornejnowoczesności.Zastanawiałam się, jak ja bym postępowała,gdybym miała dzieci.Spróbowałam nawet wyobrazić sobie, żenoszę pod sercem dziecko Roberta! Nie ukrywam, że podobał misię pomysł, aby do mojej małej wspólnoty domowej, opróczPilgrima i owiec, dołączył jeszcze dzidziuś!14Wiosna zawitała do nas na dobre.Pierwszy raz w życiuzauważyłam, że dnia zaczęło przybywać, a ranek budził mnieśpiewem ptaków.Tego wszystkiego nie było widać w świetlelondyńskich neonów! Ostatnio nasiliły się także zamachybombowe na ulicach miasta.Eksplodował nawet samochódzaparkowany w pobliżu miejsca pracy Chrisa.Poppy zadzwoniłado mnie roztrzęsiona. Chyba cały świat zwariował! W Londynie przestało już byćbezpiecznie.Zaczynam poważnie bać się o dzieci! Nie przesadzaj. Próbowałam ją uspokoić. Na razieLondyn należy do najbezpieczniejszych stolic świata. Dobrze ci mówić! gorączkowała się Poppy. Tam, gdziemieszkasz, jest mało prawdopodobne, aby ktoś na ciebie napadł,chyba że trafi się jakiś dziedzicznie obciążony osobnik.Oczywiście musiałam się roześmiać, po czym skorzystałamz okazji, żeby zaprosić ją do siebie.Potrzebowałam jej, aby sięprzed nią wyżalić, znalezć w niej współczującego słuchacza.Liczyłam też, że usłyszę z jej ust zapewnienie, iż Robert nie jestmnie wart.Zamiast tego powiedziała: Przepraszam, kochanie, ale nie mogę.Wybieramy się jutrodo opery, a zresztą Jess chodzi już do szkoły i nie chcę zostawiaćjej samej.Zawiedziona, błąkałam się smętnie po ogrodzie, niedostrzegając piękna otaczającej mnie przyrody.Wysokokotneowce z haremu Pedra pasły się leniwie pod drzewami, skubiącmłodą trawę.%7ływopłoty z tarniny uginały się pod pierzynkąbiałego kwiecia.Któregoś dnia po południu zrobiło się tak ciepło,że mogłam usiąść na starej ławce przy drzwiach kuchennychi wystawić twarz do słońca.Jednak następnego dnia spadł śniegi owczarz biegał jak kot z pęcherzem, sprowadzając na podwórzeowce, które poroniły lub nie chciały karmić jagniąt.Takiemaciorki wstawiał w urządzenie przypominające dyby,unieruchamiające ich głowy, aby jagnięta mogły swobodniepodchodzić do wymion bez obawy odtrącenia.Zwiadczyło to, żenawet zwierzęta nie zawsze przejawiały instynkt macierzyński.Toby również na przemian pojawiał się i znikał.Miał terazdużo roboty, bo musiał zajmować się wieloma nieruchomościaminaraz, oprócz tych, którymi normalnie zarządzał.Do mnie zwyklewpadał na kolację, chyba że zapraszał mnie do siebie lub nadrinka w barze.Przy nim robiłam dobrą minę, smutek ogarniałmnie tylko wtedy, kiedy byłam sama.Tymczasem Tobyorganizował akurat zbiorową wycieczkę na Sardynięi zaproponował mi udział.Wahałam się, bo nie znałam jeszczeplanów Roberta na lipiec, ale na wszelki wypadek obiecałamToby emu, że dam mu znać, jeśli się zdecyduję.Innym razem Toby zaprosił mnie na terenowe wyścigiprzeszkodowe.Tego dnia panował akurat przenikliwy ziąb, więcprzezornie namówił mnie, abym założyła ocieplane spodniei futrzaną czapkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]