[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wróżbita wpatrywał się w Marcellę szczerymi brązowymi oczami.- Pani wie, o czym mówię - powiedział po prostu.Spróbowała się roześmiać.- Usiłuje mnie pan nastraszyć.W ciepłym pokoju dostała na rękach gęsiej skórki.- Co mówi pani imię Sandy? - spytał.- Sandy? Dziewczyna, która mi o panu powiedziała.Potrząsnął niecierpliwie głową.- To mężczyzna.- Santi?- Ktoś, kto panią kocha, a pani nie czuje się go warta.Dlaczego?Może z powodu mojego intymnego życia - pomyślała.- To bardzo dobry człowiek - oświadczył Charles.- Pani też.Nie powinna się pani wstydzić.Wszyscy mamy tepotrzeby.Marcella nie potrafiła wykrztusić słowa.- Pani praca - ciągnął.- Pani pisze, czy coś w tym rodzaju?- Tak.- Dla filmu?- Niezupełnie.- A co?- Książki.Powieści.- Na podstawie jednej z nich nakręcą film - zapewnił ją.- Duży sukces.Pojedzie pani do Kalifornii.Czeka paniąwiele podróży.Europa.Bardzo kocha pani syna.Stał się dla pani najważniejszą osobą w życiu.Marcella szperała w torebce, w poszukiwaniu papierosa,którego bardzo potrzebowała.Wariaci tego świata potrafią czytać w moich myślach - przyszło jej do głowy.Charlespodniósł na nią zmęczone brązowe oczy.- Jakieś pytania?- Tak.- Marcella przełknęła z trudem.- Czy będę szczęśliwa?Nachylił się nad kartami, poruszył bezgłośnie ustami, marszcząc czoło.- To dziwne.- Zaśmiał się nerwowo.- Wygląda na to, że.musi pani cierpieć za swoją sztukę.Przy drzwiach wręczyła mu pięćdziesiąt dolarów.- Czy zazwyczaj mówi pan klientom, że ich cała rodzina wkrótce umrze?Spojrzał na nią, lekko zdziwiony.- Czy to właśnie mówiłem? - spytał.Donald otworzył drzwiczki Rollsa.A więc, co nowego? Próbowała śmiechem wybić się z tego nastroju.Ciepła bryzawiała wzdłuż Broadwayu, a ludzie wylewali się z Lincoln Center do kawiarni, restauracji i barów.Marcella drżałapod wpływem przepowiedni wróżbity.Przyprawił ją o lęk.Powiedział jej prawdę tak, jak ją widziała.Z wyjątkiemMarka.Mark nie mógł być chory.Mówił normalnie, kiedy ostatnio rozmawiali.Zaledwie kilka dni temu.- Dokąd teraz? - spytał Donald.Kiedy otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, przyszło jej do głowy, że to ona ponosiła odpowiedzialność za niebezpie-czeństwo wiszące nad wszystkimi członkami jej rodziny, ale odtrąciła tę myśl.Zdecydowałaś się na taktykęwykluczającą poczucie winy, pamiętasz? - przypomniała sobie.- Proszę pani? - spytał Donald.- Zawiez mnie na róg Broadwayu i Pięćdziesiątej Siódmej - poleciła.Jak gdyby nie wiedziała przez cały czas, że wieczór musi się tam zakończyć.Jeśli miała zasnąć tej nocy, mógł sięzakończyć tylko tam.Jej ciało pragnęło, żeby zakończył się właśnie tam.Tuż przed Broadwayem znajdowała sięzrujnowana przecznica; nagle spowiła ich ciemność.Spojrzała nazegarek, kiedy Donald parkował na rogu.Dziesiąta trzydzieści.Doskonale.- Wróć tutaj za godzinę, dobrze, Donald? - poleciłaszoferowi.Wyjęła z torebki kartę członkowską klubu, a torebkę schowała do kieszeni w drzwiczkach samochodu.Kiedywysiadała, Donald spojrzał na nią strofująco.Oczywiście, samotna kobieta nie powinna tu spacerować nocą, ale wżaden sposób nie mogła się przed nim zdradzić, dokąd się wybierała.Odczekała, aż samochód zniknie z oczu, poczym mszyła na zachód.W ciągu tych lat bardzo dobrze poznała owe podupadłe sklepy, których smutne wystawy wryły się w jej pamięć jakzły sen.Zwracała uwagę na żałosne klamki w kształcie hot dogów w przeszklonych drzwiach Nedicka.Nieco dalejzerknęła na hiromantkę, senną Cygankę, która cerowała coś siedząc w witrynie sklepowej, pod migającym różowymneonem i gipsową Zwiętą Panienką w skali jeden do jednego.W pobliżu zawyła przerazliwie syrena policyjna, amłody Murzyn w swetrze z kapturem podszedł nagle do Marcelli z ręką wyciągniętą po drobne.Marcella potrząsnęłagłową, ściskając kartę klubu.Nędzarka podniosła wzrok ze swego ganku, by oświadczyć bardzo wyraznie:- Sama zdecyduję, kiedy zechcę umrzeć!Marcella szybko szła dalej.Ważne było, by sprawiać wrażenie osoby, która wie, dokąd idzie i bardzo się tam śpieszy.Zbliżywszy się do Członków, czarnego budynku niemal niewidocznego w nocy, ujrzała tradycyjną, czekającą nazewnątrz żałosną gromadę żebraków liczących na okruchy.Podeszła, a serce zabiło jej szybciej.Trzymała kartę wpogotowiu, by wsunąć ją w szparę, zanim ktokolwiek zdąży spojrzeć na nią z bliska.Fachowym ruchem otworzyładrzwi, po czym zjechała czarną windą jedną kondygnację w dół, do krainy dłoni obcych mężczyzn i cichychprzyjemności, dyszenia w mroku oraz tej dziwnej mieszanki upokorzenia i ekstazy, do której zamiłowanie było wadąMarcelli.Zatrzymała się przy atrapie kasy, oparła się na moment z zamkniętymi oczyma o czarną ścianę wyłożonąlustrem.Nigdy nie potrafiła odwiedzać tego miejsca, nie prosząc Santiego o wy-baczenie.To pułapka - mówiła mu.- Nie uda mi się uciec.Tylko twoja miłość może mnie ocalić.Nową Dziewczynę Caresse lansowano w środkach przekazu na skalę nieznaną w historii amerykańskich modelek.Najlepsi fotograficy świata zrobili zdjęcia Soni, a dziesięcio-stronicową wkładkę barwną zamieściły wszystkiemagazyny mody.Następnie przyszła kolej na dwuminutowe reklamówki filmowane w malowniczych zakątkachEuropy i Ameryki.Sposób, w jaki Sonia szeptała chwytliwą kwestię: Pieść mnie!", przemienił ją z modelki wgwiazdę.Kiedy ludzie rozmawiali o czołowych modelkach wieku, przypisywali Lauren Hutton latomsiedemdziesiątym, Paulinę osiemdziesiątym, a Sonię Winton dziewięćdziesiątym.W każdym razie to właśniewszyscy przepowiadali, a autorzy plotek towarzyskich powtarzali.W tym sezonie pozostał Soni jeszcze jeden dzień pracy - sesja, na której wszystkie poprzednie Dziewczyny Caressemiały się spotkać, by stworzyć wspaniały portret grupowy.Przedsięwzięcie to poprzedziły miesiące przygotowań,ponieważ niektóre z poprzednich dziewcząt stały się sławne, bogate albo mieszkały w Europie.Na przykład GinnySchatzberg została la comtesse de Rouche, a dawniejsza dziewczyna, Francine Harding była teraz wziętą królowąoper mydlanych.Organizatorzy odchodzili od zmysłów, chcąc wyznaczyć dzień i miejsce, które odpowiadałobywszystkim.- Avedon umył ręce - powiedziała Carmen Soni - więc w ostatniej chwili załatwili Alexa Rose
[ Pobierz całość w formacie PDF ]