[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeszliśmy zbyt wiele, by próbo-wać na siłę zmieniać siebie nawzajem.Przeżyliśmy dostateczniedużo, by wiedzieć, że wybrany trakt nie zawsze jest idealny.Jest topo prostu droga, która w momencie wyboru wydaje się właściwa.Dom poprawczy w Wilkinson zostawił ślad w każdym z nas.Zmienił Tommy'ego i Johna w zatwardziałych zbrodniarzy, któ-rzy postanowili, że nikt nigdy więcej nie zdobędzie nad nimi władzy.Pozwolił mnie i Michaelowi zdać sobie sprawę, że chociaż uczciweżycie nie jest może zbyt ekscytujące, to opłaca się, bo daje wolność.Nasz pobyt w Wilkinson kosztował księdza Bobby'ego niezliczo-ne godziny modlitwy; szukał w niej odpowiedzi na pytania, którychbał się zadawać.Gruby Mancho stał się bardziej zatwardziałym człowiekiem, gdypatrzył, jak młodzi chłopcy wyrastają na pozbawionych uczuć mor-derców, okradzionych z dawnej słodyczy.Wilkinson zostawiło też ślad na Królu Bennym, ponieważ po-drażniło nerw opiekuńczy, który Król rozwinął w sobie w stosunkudo czterech roześmianych chłopców, zadomowionych w jego klubie.Nasz pobyt w domu poprawczym zbudził demony upiornego dzie-ciństwa Króla Benny'ego, spędzonego w miejscach gorszych niżWilkinson, gdzie był wydany w ręce ludzi bardziej przerażającychniż nasi oprawcy.Wyrok dla nas sprawił, że nienawiść, którą dzwi-gał, stała się jeszcze cięższa.278.%7ładen z nas nie mógł zrezygnować z przyjazni pozostałych.Wspólnie dryfowaliśmy z prądem, stale zastanawiając się, kiedynadejdzie moment, który zmusi nas do konfrontacji z przeszłością.Moment ten mógł nigdy nie nadejść.Może potrafiliśmy trzymaćwspomnienia głęboko ukryte.Los sprawił jednak, że John i Tommynatknęli się na Nokesa, który jadł klopsa na kolację.Po raz pierwszyod wielu lat odżyliśmy.Ta chwila czekała, aż wyciągniemy po niąrękę.Michael zrozumiał to jako pierwszy, ale my pojęliśmy to zarazpo nim.Oto, czym żyliśmy i na co czekaliśmy przez te wszystkielata.Zemstą.Słodka zemsta.Wreszcie nadarzała się okazja, żebyśmywszyscy mogli jej zakosztować.3.Michael siedział naprzeciwko mnie, w milczeniu polewając pie-czonego kartofla kwaśną śmietaną.Siedzieliśmy przy narożnymstoliku w Old Homestead, restauracji serwującej steki, naprzeciwkotargu mięsnego na dolnym Manhattanie.Był środowy wieczór, dwatygodnie po zabójstwie Nokesa w pubie Shamrock.Kiedy tylko przeczytałem o strzelaninie, wiedziałem, kto pocią-gnął za spust.Bałem się o Johna i Tommy'ego, a jednocześnie byłemz nich dumny.Zrobili to, na co ja nigdy bym się nie zdobył.Stawiliczoło złu naszej przeszłości i zlikwidowali je.Chociaż śmierć Noke-sa w żadnym stopniu nie uśmierzyła naszego bólu, cieszyłem się, żezginął.Byłem rad jeszcze bardziej, kiedy się dowiedziałem, że nietylko wiedział, dlaczego umiera, ale także z czyich rąk.John i Tommy nie ukrywali się długo.Aresztowano ich przed upływem siedemdziesięciu dwóch godzinod strzelaniny, wzięto od nich odciski palców, zamknięto i oskarżo-no o morderstwo drugiego stopnia.Policja miała czterech naocznychświadków gotowych zeznawać: starszą parę z pierwszej przegrodyoraz dwóch biznesmenów, którzy siedzieli przy barze.Wszyscyczworo pochodzili spoza Kuchni Piekła.Reszta klientów oraz pra-cownicy restauracji pozostali wierni kodeksowi obowiązującemu wdzielnicy.Nic nie widzieli ani nie słyszeli.Johnowi i Tommy'emu odmówiono prawa zwolnienia za kaucją.Wynajęli adwokata z West Side, nazwiskiem Danny O'Connor,znanego bardziej z hałaśliwych mów niż z umiejętności wygrywaniaspraw.John i Tommy oświadczyli, że są niewinni i nie przyznali siędo niczego, nawet adwokatowi.Wyglądało na to, że nie istnieje żadenzwiązek między oskarżonymi a denatem, toteż prasa i policja uznałycałe zajście za jeszcze jedno zabójstwo związane z narkotykami.- Odwiedziłeś ich już? - spytał Michael, krojąc stek.Po razpierwszy od początku kolacji padła wzmianka o zabójstwie.- Następnego dnia po aresztowaniu - odparłem, nadziewając nawidelec kawałek pieczonego łososia.- Widziałem się z nimi tylkoprzez kilka minut.- Co mieli do powiedzenia?- To, co zwykle: nic istotnego.Nie są tacy głupi, by mówić wsali odwiedzin.- A co z Nokesem? - spytał Michael.- Mówili o nim?- John wspomniał o nim, ale nie z nazwiska.- Co powiedział?- Powiedział tylko: jednego mamy z głowy, Szekspir.Potem po-stukał w szybę i posłał mi ten swój uśmiech, jakby po zjedzeniu gówna.- Jak oni wyglądają? - spytał Michael.- Są dość rozluznieni.Zwłaszcza jak na dwóch facetów, którymgrozi od dwudziestu pięciu lat do dożywocia.- Słyszałem, że wynajęli Danny'ego O'Connora - powiedziałMichael.- To prawda?- Tymczasowo - odparłem.- Kiedy proces się rozpocznie, KrólBenny podeśle im jednego ze swoich adwokatów.- Nie - powiedział Michael.- O'Connor jest tym, kogo chcemy.Jest idealny.- Idealny?! Ten facet to skończony alkoholik.Chyba nie wygrałsprawy, odkąd La Guardia był burmistrzem.- Wiem - odparł Michael.- Właśnie dlatego jest idealny.- O czym ty mówisz?- Piszesz o tej sprawie do gazety? - spytał Michael, podnosząckufel piwa; zignorował moje pytanie.- Jestem zwykłym urzędasem, Mikey.Cieszę się, że w ogólewpuszczają mnie do redakcji.- Czy ktoś w pracy wie, że przyjaznisz się z Johnem i Masłem?- Nie - powiedziałem.- Skąd mieliby to wiedzieć.- Nie skończyłeś swojej ryby - zauważył Michael.- Zazwyczajzjadałeś wszystko oprócz talerza.- Jestem przyzwyczajony do starych godzin - odparłem.- Kola-cja o piątej nad ranem, śniadanie o jedenastej w nocy.- Powinieneś był zamówić jajka.- Zamówię kawę.- Wezmiesz ją ze sobą - oświadczył Michael, prosząc kelnera orachunek.- Musimy się przejść.- Leje deszcz - zaprotestowałem.- Znajdziemy ustronne miejsce na nabrzeżu.- Na nabrzeżu jest pełno szczurów - zauważyłem.- Wszędzie jest pełno szczurów.*Padał łagodny deszcz, gdzieś w oddali grzmiało.Staliśmy na pu-stym parkingu przy bramie; za naszymi plecami szumiał ruch ulicznyna West Side Highway.Michael narzucił płaszcz przeciwdeszczowyna garnitur, wsunął ręce do bocznych kieszeni, a neseser postawiłmiędzy nogami.- Rano zamierzam spotkać się ze swoim szefem - powiedziałpospiesznie.- Poproszę go, żeby pozwolił mi prowadzić sprawęprzeciwko Johnowi i Tommy'emu.- Co? - Popatrzyłem mu w oczy, szukając potwierdzenia, że byłto tylko początek jakiegoś okrutnego dowcipu.- Co zamierzasz zro-bić?- Zamierzam przesłuchać Johna i Tommy'ego w sądzie - mówiłpewnie, patrząc mi prosto w oczy.- Czyś ty, kurwa, oszalał? - krzyknąłem, łapiąc go za ramiona.-Oni są twoimi przyjaciółmi! Przyjaciółmi, ty gnoju bez serca!Kąciki ust Michaela uniosły się w uśmiechu.- Zanim się na mnie rzucisz, Szekspir, wysłuchaj mnie.- Powinienem cię zastrzelić za samo gadanie takich rzeczy -powiedziałem, zwalniając uchwyt i oddychając głęboko.- Jeżeli ktościę usłyszy, będę musiał otworzyć lodówkę, żeby uścisnąć ci rękę.- Sam zdecydujesz, kto się o tym dowie - odparł Michael.- Bę-dziesz wiedział, komu powiedzieć.- Jeżeli wystąpisz w sądzie, wszyscy się dowiedzą! - krzykną-łem znowu.- Wszyscy się wkurzą.- Ty się tym zajmiesz - powiedział Michael.- To będzie twojezadanie.- Pójdz po rozum do głowy - poradziłem mu.- Wez jutro wolneze względu na chorobę.W ten sposób możesz ocalić skórę.- Nie biorę tej sprawy po to, żeby wygrać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]