[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dukas westchnął.- Prawdopodobnie mają rację.Porozmawiali jeszcze trochę o możliwych implikacjach archeologicznego wykształceniaQatiba i faktu, że Mossad ma Sekcję do spraw Zabytków i Sztuki, wreszcie Trifflerpowiedział:- Myślę, że powinienem zająć się zbadaniem palestyńskiego udziału w przemycie ihandlu zabytkami.Mogłoby nam to pomóc, a ja wyrwałbym się z biura.- Zostawiłem cię w biurze, żebym sam mógł się z niego wyrwać.- Cóż, jako pełniący obowiązki szefa oddziału czuję, że zasługuję na wszystkieprzywileje, jakie się wiążą ze stanowiskiem.Prawdę mówiąc, w domu poserfowałem trochępo sieci i okazuje się, że w Neapolu jest kilku ludzi, którzy bardzo się liczą na areniemiędzynarodowej wśród grona osób starających się powstrzymać przemyt tych starychcudeniek, które wykopuje się tu i ówdzie z ziemi.Jest na przykład biuro ONZ, a na dodatekkilku profesorów i dyrektor Muzeum w Neapolu.Gdybym błysnął swoją odznaką i zaśpiewałim coś z Monteverdiego, to założę się, że opowiedzieliby mi o zabytkach wywożonych zIzraela.- To do roboty.Ale nie śpiewaj, dobra?- To moja tajna broń.- Zachowaj ją na wypadek, gdyby ktoś cię napadł i próbował wyrwać portfel.Potem zadzwonił do Pigoreau, który rozmawiał właśnie z kimś na innej linii, alesekretarka zapewniła, że oddzwoni.Oddzwonił po trzech minutach.- Poszedłem na kawę, Mike - roześmiał się Pigoreau.- Czy byłoby lepiej, gdyby ci topowiedziała?- W każdym razie bardziej po ludzku.Co dla mnie masz?- Och, coś.niech no spojrzę.- Pigoreau milczał przez chwilę, potem wymamrotał coś,czego Dukas nie zrozumiał, a wreszcie powiedział: - Jak pewnie pamiętasz, mam na biurkubałagan.Jestem właściwie un homme engage4, a nie urzędnikiem.- Pigoreau uprawiałłyżwiarstwo szybkie i startował w olimpiadzie, potem został detektywem i dopiero przed parulaty awansował, i skazano go na bezczynność.- Mam tę twoją operację w Bośni.Przesłali miakta pocztą elektroniczną.Ale po co ich potrzebujesz? Przecież byłeś tam, Mike.- Ale oglądałem wszystko od środka.Dostałem z ONZ polecenie schwytania zbrodniarzawojennego, który chciał się przedostać do Kosowa.I góra przydzieliła mi tych dwóchnieznanych Izraelczyków jako obserwatorów.Możliwe, że trafiłem tutaj na sprawę, wktórej jeden z nich maczał palce.4Un homme engage (fr.) I wolny strzelec, ochotnik (przyp.red.).- Poczekaj.- Pigoreau zaczął wydawać ciche pomruki jakby nucił coś pod nosem, tylkoże Dukas nie mógł wyłowić melodii.Może był to francuski hip-hop.- Tekst, który tu mam,nazwałbym bien vague5, myślę więc, że ktoś go zredagował.W każdym razie mam tu, żedwaj, cytat: przedstawiciele Państwa Izrael, koniec cytatu, zostali dołączeni do grupyoperacyjnej, cytat: w celach obserwacyjnych, koniec cytatu.Tyle że w charakterystycenapisano, że facet, który został zabity, jechał do Palestyny.- Czego nam wtedy nie powiedzieli.- Cóż, był na liście zbrodniarzy wojennych z Bośni.Palestyńczyk, który walczył wAfganistanie przeciwko Sowietom, a potem pojechał do Bośni, kiedy Serbowie się zbiesili.Tak więc mieliśmy obowiązek go ścigać.Tyle że Izraelczycy namierzyli go pierwsi.- Pozwolili nam więc odwalić za nich robotę, czyli.- Dukas się zawahał.- Facet zostałzabity.A co się stało z rzeczami, które wiózł?- Jakimi rzeczami?- Miał walizkę pełną złotych monet.- Rzymskich? Jest tu coś o rzymskich artefaktach.- Co się z nimi stało?- Państwo Izrael wystąpiło z roszczeniem ich zwrotu, co uczyniono po przedstawieniuprzez Izrael dowodu własności w 1999 roku.Nas wtedy dawno już tam nie było.- Tak.Ale to ważne.- Pomogłem ci?- Nawet bardzo.Dukas wiedział teraz, że Shlomo Eshkol i David Tar-Saloman z Sekcji do sprawZabytków i Sztuki w Mossadzie działali na tym polu od dawna i traktowali robotę na tylepoważnie, że nie zawahali się kogoś zabić.Ich imiona i twarze zapamiętał z Bośni, a jedną ztych twarzy zobaczył wczoraj przy śniadaniu.Znał więc dwóch ludzi, którzy zdawali się jakośpowiązani z porwaniem Ala Craika i może także z zabójstwem Salema Qatiba.Ale jak?Ateny5Bien vague (ff.) - bardzo niejasny, mglisty (przyp.red.).Barry mieszkał na zboczu Akropolu po przeciwnej stronie Plaki, w małym XVIII-wiecznym domu, który miał ciężkie drewniane drzwi z umieszczonym pośrodku dzwonkiem.Piat nie znosił dzwonków i dlatego po prostu zapukał.Kobieta, która mu otworzyła, była wysoka i mocno zbudowana, z gęstymi brwiami i bezmakijażu, jakby wiek średni nie budził w niej w ogóle lęku.Jej brwi ściągnęły się, gdy tylkozobaczyła Piata.- Patrz Barry, przyszedł jak mu tam.- Mara była zła, jak zawsze.- Czy ty w ogóle maszprawdziwe imię? Znowu przyszedłeś namącić mu w głowie?- Cześć, Maro - powiedział smutno Piat.Historia jego znajomości z Marą była prawie tak długa jak historia, która łączyła go zBarrym.Dało się w niej znalezć szczęśliwe chwile.Większość jednak była taka jak ta.- Jack! - Barry, mężczyzna mający prawie dwa metry wzrostu, wyszedł zza niskiej sofy,podpierając się laską.- Jack! Człowieku, fajnie cię widzieć.- Skinął głową na Marę, którawłaśnie znikała w mikroskopijnej kuchni.- Nie przejmuj się.dobrze? Wiesz, jaka ona jest.W mieszkaniu cuchnęło starym jedzeniem i brudnymi garami.Barry pokuśtykał dokanapy i machnął niecierpliwie rękami w stronę papierów leżących na fotelu.- Po prostu rzuć je na podłogę.Jack, dobrze?- Ani mi się waż, Barry.Jack, poczekaj chwilkę.Zlęczę nad tą gównianą pracą cały dzieńi niech mnie diabli, jeśli wyląduje teraz na podłodze.- Mara wróciła do pokoju.Roztrzęsionymi z gniewu rękami zaczęła porządkować papiery.- Nadal palisz, Jack?Piat popatrzył na nią smutno.- Teraz nie.- Mara zawsze zbijała go z tropu.Nigdy nie umiał z nią rozmawiać.-Myślę.myślę, że rzuciłem.- Gówno prawda.Jack.Kiedy rzucisz, będziesz to wiedział.- Zachichotała.- Przyniosłeśmu hasz? Słuchaj, Jack, zamorduję cię, jeśli dzisiaj zobaczę go na haju? Barry jest czysty i mapracę, robi redakcje.Dlatego.Barry się wyprostował.- Maro, wynoś się.Jack.przepraszam.Maro, poniżasz mnie.To jest.Mara parsknęła śmiechem.- Widzisz, jaką ma nadzieję, że mu coś przyniosłeś.Zresztą róbcie, co chcecie.Będę wsypialni.Popatrzyła na Piata już nie ze złością, tylko błagalnie.Miał wrażenie, jakby znowu odgrywali to samo przedstawienie co zawsze.Pięćdziesiątgramów haszyszu Piata, które miał w plecaku, ciążyło mu tak, jak wszystkie inne grzechy.- Piwka? - spytał Barry.- Jasne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]