[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Wyrzutniki materiałów wybuchowych? Co wiesz o granatnikach? Mają działa energetyczne, którymi mogliby wybijać dziury w półce skalnej, gdyby nas znaleźli?Calas pokręcił głową.–Do diabła, nie znam nikogo w całym garnizonie, kto umiałby naładować, wycelować i wystrzelić z wyrzutnika mocy lub działa energetycznego – powiedział.– Co do przenośnych środków wybuchowych, to nie sądzę, żeby mieli coś prócz granatów i ładunków, które mogą przytwierdzić do ściany domu, by je zdetonować; i jest tylko jeden grupowy, o którym wiem, że umie się nimi posłużyć, nie wysadzając się przy okazji w powietrze.Poza tym, raczej nie przyniosą tutaj materiałów wybuchowych.Prócz lasu nie ma tu nic, co można by wysadzić w powietrze, a tego nie ma sensu robić.–Dobrze – powiedział Hal.– Czy ktokolwiek w oddziale umie tropić?–Tropić, Przyjacielu?–Czytać znaki.Podążać za ludźmi w lesie, kierując się śladami ich stóp czy połamanego podszycia, przez które przeszli.Calas pokręcił głową.–Nic o tym wiem – rzekł.–Jeszcze lepiej – powiedział Mayne.– Jakieś techniczne wyposażenie, na przykład olfaktometry?–Nie wiem, co to jest – odparł były żołnierz.–Tak jak i reszta nas – wtrącił się Amid.– Co to jest olfaktometr, Ha… Przyjacielu?–Urządzenie, które można dostroić, by rejestrowało na odległość pewne zapachy.Woń ciała, gotowania…–Nigdy nie słyszałem o czymś takim – rzekł Calas.–Będą mieli skanery?–Skanery?–Urządzenia obserwacyjne do powiększania obrazu tego, co jest daleko.Na Cecie mogliście je nazwać zdalnymi teleskopami.–Ach, to – pojął Calas.– Każdy podoficer i oficer będzie miał jeden; mogą też zostać wydane grupie ludzi, jeśliby ta miała iść coś obejrzeć.–Dobrze.To wiąże się ściśle z tym, o co zamierzałem cię właśnie zapytać.Każde poszukiwania, jakie się prowadzi, są dokonywane albo przez pojedynczych osobników rozciągniętych w tyralierę, albo małymi grupkami liczącymi od dwóch do kilkunastu ludzi, co czyni się po ustaleniu punktu wyjściowego; grupki posuwają się od niego, póki nie sprawdzą obszaru przydzielonego temu konkretnemu oddziałowi.W rzadkim lesie, taki jak ten pod nami, w którym paprocie i zarośla wypełniają przestrzeń między drzewami, dwóch ludzi może bardzo łatwo stracić się z oczu na krótkim dystansie; prawdopodobnie uznają więc, że należy użyć grup poruszających się od jakiegoś punktu centralnego.Jeśli tak, to jaka, twoim zdaniem, może być liczebność grupek, na które zostanie podzielony oddział poszukiwawczy?–Sześciu do dziesięciu ludzi – odparł Calas.–Co daje dwie do trzech grupek na każdy pluton?–Zgadza się.–Dobrze… i źle – rzekł Hal.– A teraz…–Dlaczego powiedziałeś, że „dobrze i źle”, Przyjacielu? – zapytał Amid.Dobrze, bo to potwierdza, że nie są ani biegłymi tropicielami, ani poszukiwaczami.Oznacza także, że albo są leniwi, albo nie spodziewają się nikogo znaleźć, więc dla własnej wygody i zadowolenia będą trzymać się razem w większych oddziałach, żeby mieć towarzystwo i ułatwić sobie poszukiwania.Źle, bo dłużej będzie trwało penetrowanie przez nich danego obszaru.Wczoraj przeszedłem większą część interesującego nas obszaru w około sześć godzin.Im może to zająć niemal tyle samo dni, jeśli będą się trzymać w dużych grupach i lenić przy pracy.–Z pewnością tak właśnie zrobią – potwierdził Calas.–Dobra – rzekł Mayne, zerkając przez okno na pogłębiający się mrok nocy.Odwrócił się do Mistrza Gildii.–Czy masz kogoś, kto mógłby wspiąć się wystarczająco wysoko na górę nad nami, żeby przy pomocy skanera obserwować drogę za domem szaleńca? Ktokolwiek to będzie, musi zająć stanowisko, z którego nie tylko widziałby drogę, ale gdzie byłby także widziany przez nas.Chcę, żeby ktoś nam zasygnalizował, kiedy oddziały pokażą się w polu widzenia.W ten sposób przejście pod głazem możemy pozostawić otwarte do ostatniej chwili.–Oczywiście – odparł Amid.– Może to zrobić wielu spośród nas.Gdybym tylko miał dwadzieścia lat mniej…–Będą musieli wspiąć się po ciemku.Chcę, żeby ten ktoś znalazł się tam przed świtem.–Hmm – mruknął Mistrz Gildii.– Sądzę, że nawet to da się zrobić.Istnieją dosyć łatwe szlaki prowadzące na górę; drogi, o jakich niektórzy z nas już wiedzą.Nawet po ciemku wspinaczka nimi powinna być bezpieczna.–Świetnie – Hal spojrzał na R’shan.– Co z zapasami?–Wodę mamy ze strumienia.Ile czasu możemy tutaj przeżyć dzięki zmagazynowanemu pożywieniu?–Pół roku – odparła intendentka, patrząc na niego trzeźwo.–Widzisz – wtrącił się Amid – zawsze braliśmy pod uwagę możliwość, że przez dłuższy czas nie będziemy mogli opuścić skalnej półki.–Pół roku! – uśmiechnął się Mayne i pokręcił głową.–Dobrze się spisujesz w tym swoim departamencie.A teraz… – spojrzał rzeczowym wzrokiem na Amida.– Czy rozmawiałeś z farmaceutą oraz z Arturem i Onete, na temat sprowadzenia tutaj Cee w proponowany przeze mnie sposób?–Nie możemy tego zrobić – odezwał się Artur.–Naprawdę nie możemy – poparła go Onete.– Nawet gdybym przy niej była, to mała oszaleje, kiedy obudzi się tutaj i przekona, że jest zamknięta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]