[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wrócili, Glyrenden był w domu, ale zdawał się nie zauwa\ać, \e jego \ona iuczeń zniknęli na jakiś czas.Siedział w kuchni, na jednym z solidnych drewnianych krzeseł, ana sąsiednim przycupnęła bojazliwie Ewa.Orion, skulony w kącie, obserwował ich oboje zezwykłą, napiętą uwagą.Arachne, kręcąc się między stołem a stolikiem, na którymprzygotowywała kolację, co chwilę rzucała im ukradkowe spojrzenia i mamrotała zawzięciepod nosem.Glyrenden nie zwracał uwagi na nikogo prócz Ewy. Ach, moja piękna  rozpływałsię, gładząc jej miękkie włosy. Jak\e mi cię brakowało! Jak bardzo chciałem, \ebyśpojechała ze mną.Jeszcze nie jesteś gotowa na towarzystwo wielkich ludzi, ale ju\ niedługo.Wkrótce będziesz jezdzić ze mną wszędzie, dokąd pojadę.Ewa spoglądała na niego wielkimi piwnymi oczami, a na jej twarzy rozpacz mieszałasię z błaganiem.Dr\ała pod jego dotknięciem i nic nie mówiła.Aubrey tak długo stał w progu, \e Lilith musiała przecisnąć się obok niego, \ebywejść.Zajęła swoje stałe miejsce przy stole, spojrzała na mę\a i odwróciła wzrok.Niepatrzyła na Aubreya.A on nadal stał w drzwiach, nie mogąc się ruszyć, nie mogąc wejść do kuchni.Jakdługo jeszcze mam to znosić?  myślał.I co mogę zrobić?Glyrenden był w domu dopiero od dwóch dni  a przez ten czas prawie się nieodzywali, mało co jedli i niemal nie oddychali kiedy do frontowych drzwi zapukał posłaniec.Właśnie siedzieli wtedy przy śniadaniu,kiedy usłyszeli jazgotliwe dzwięki zardzewiałych dzwonków. Glyrenden karmił Ewę płatkami słodzonymi miodem i zmarszczył brwi na tonieoczekiwane zakłócenie spokoju. Kto to mo\e być?  zapytał. Nie spodziewam się gości.Aubrey natychmiast skorzystał z okazji, by opuścić kuchnię. Mam sprawdzić?  zaproponował, wstając z krzesła.Glyrenden zezwolił łaskawymskinieniem ręki.Aubrey pospieszył zakurzonym przedsionkiem, otworzył cię\kie drzwi i z niechęciąspojrzał na Royela Stephanisa. Jest tu jej mą\  rzucił mu na powitanie. Lepiej natychmiast ruszaj w swoją stronę.Tak jak poprzednio, młody szlachcic wślizgnął się za próg, zanim Aubrey zdą\ył gozatrzymać. Przybyłem tu zobaczyć się z Glyrendenem  powiedział. Król przysłał mnie tutaj, \ebym natychmiast sprowadził go na dwór.Aubrey zapomniał, \e Royel podjął słu\bę na królewskim dworze.Mimo wszystko. Dziwię się, \e król mo\e traktować szlachcica jak gońca czy giermka  rzekł. Sam się tego podjąłem  odparł Royel. A teraz, czy zechcesz zaprowadzić mnie doniego?Aubrey poprowadził młodego lorda przez sień, obok zardzewiałej zbroi i popękanychkamiennych schodów, a\ do kuchni, gdzie czekali pozostali domownicy.Zastanawiał się, coRoyel pomyśli o tej scenie  \ona czarodzieja spokojnie siedząca przy stole, podczas gdy jejmą\ zaborczo spogląda na piękną, wystraszoną dziewczynę.Jeśli Royel potrzebował czegoś,co przekonałoby go, \e Lilith powinna zawierzyć jego miłości, pomyślał zrezygnowanyAubrey, to na pewno ten sielski obrazek domowej idylli dostarczy mu argumentu. Royel Stephanis z wiadomością od króla  zaanonsował Aubrey, wchodząc do kuchniwraz z depczącym mu po piętach Royelem.Glyrenden upuścił ły\kę i błyskawicznie obróciłsię do wchodzących, lecz nikt z pozostałych nie zainteresował się nowo przybyłym.Ewawykorzystała ten moment, \eby jak najdalej odsunąć swoje krzesło od czarodzieja.Lilithupiła łyk mleka i zerknęła na stojącą w progu postać.Arachne i Orion wcale nie zwracali naniego uwagi. Wiadomość od króla?  warknął Glyrenden, podnosząc się z krzesła. Opuściłem goparę dni temu i mówił wtedy, \e nie będzie mnie potrzebował przez następne dwa tygodnie. To niespodziewana i pilna sprawa  odparł sztywno Royel.Dobrze to ukrył, ale Aubreypodejrzewał, \e zesztywniał pod wpływem szoku.Nadzwyczajnym wysiłkiem woli chłopaknie odrywał oczu od Glyrendena i nawet nie zerknął w kierunku Lilith. Mam tu pergamin zjego pieczęcią. Daj mi go rzekł Glyrenden i wyrwał zwój z wyciągniętej dłoni Royela.To, co przeczytał, wyraznie zadowoliło go a nawet sprawiło mu przyjemność  bozaśmiał się krótko i zło\ył pergamin na pół. Wrócę do ciebie za dziesięć minut  rzekł. Muszę wziąć kilka magicznychprzedmiotów.Czarodziej opuścił kuchnię.Spojrzenie Royela natychmiast pobiegło ku twarzy Lilith. Zastanawiałem się.chciałem sprawdzić.chciałem wiedzieć, czy dobrze się czujesz wyjąkał młodzieniec, chocia\ w rozmowie z magiem zachował zimną krew. Cieszyłem się.mając szansę przybyć tutaj.znów cię zobaczyć, chocia\ przez chwilę. Mam się dobrze  odparła Lilith.Ich spojrzenia spotkały się na moment; potem odwróciławzrok. Kawy? Zjesz coś?  pytał rzeczowo Aubrey. Musiałeś jechać całą noc. Zeszłego wieczoru przerwałem podró\ w pobliskiej wiosce  wyjaśnił Royel. Niechciałem zjawiać się tu w środku nocy.  Skoro ju\ tu jesteś, mo\esz coś zjeść  stwierdził Aubrey, popychając go w kierunkustołu.Jednak Royel, podobnie jak pozostali domownicy, nie miał apetytu.Wybrał krzesłostojące obok Lilith i powiedział do niej cichym, napiętym głosem: Wyglądasz na smutną, nieszczęśliwą.Jak mogę ci pomóc? Kim jest ta dziewczyna? Lilithzerknęła na Ewę. Bratanicą mojego mę\a. Bratanicą!  Royelu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl