[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Król, który zawsze czuł się bardzo obrażony,gdy opuszczano go z jakiegokolwiek powodu, cieszył się z tego,z ciszy Wersalu porzuconego dla Anet, i pytał jednych, czy jużtam byli, a innych, kiedy się wybierają. 37ZGON PANI DE MONTESPAN (1707)Inna śmierć narobiła znacznie więcej hałasu, choć była tośmierć osoby dawno odsuniętej od wszystkiego, która nie zacho-wała nic z wielkiego wpływu, tak długo będącego jej udziałem.Była to śmierć pani de Montespan, zmarłej nagle u wód w Bour-bonne w wieku sześćdziesięciu sześciu lat, w piątek 27 maja,o trzeciej godzinie nad ranem.Opowiadając o jej panowaniu nie będę mówił o okresie,którego jeszcze nie pamiętam.Powiem tylko o tym, o czym małoludzi wie, że to, iż została kochanką króla, było znacznie więcejwiną męża niż jej.Zwierzyła mu się ze swego podejrzenia, żekról ją kocha, zapewniła go nawet, że nie może mieć co do tegożadnych wątpliwości.Twierdziła, że zabawa urządzona przezkróla była wydana na jej cześć; nalegała, zaklinała męża nawszystkie świętości, by zabrał ją do swych majątków w Gujenniei pozostawił tam, dopóki król o niej nie zapomni i zajmie siękimś innym.Nic nie było w stanie zmusić pana de Montespan dowysłuchania jej prośby.Wnet przyszło mu tego żałować, tymbardziej że, na swoje nieszczęście, przez całe życie aż do śmiercibył w niej zakochany, choć nigdy już nie chciał jej widzieć odchwili, kiedy zaczął się jej romans.Nie będę mówił również o co-raz to pogłębiającym się strachu przed diabłem, co powodowałojej oddalanie się od dworu, a w innym miejscu opowiem o panide Maintenon, która wszystko jej zawdzięczała, stopniowo zajmo-wała jej miejsce, zaszła wyżej od niej i karmiła ją długo najstra-szliwszym jadem, by w końcu całkowicie usunąć ze dworu.Tego,czego nie ośmielił się zrobić nikt, a królowi było trudno uczynić,podjął się książę du Maine, jak już mówiłem, a biskup Meaux 38dokończył dzieła.Pani de Montespan odeszła we łzach i z wście-kłością w sercu i nigdy nie darowała synowi, który tą niesamo-witą usługą zdobył sobie na zawsze serce i wszechmocne poparciepani de Maintenon.Dawna kochanka znalazłszy schronienie w klasztorze Zw.Jó-zefa, niegdyś przez siebie ufundowanym, wiele potrzebowałaczasu, by się pogodzić z losem.Obwoziła się ze swoją samotnościąi niepokojami do Bourbonne, do Fontevrault, do majątków d'Anti-na i przez lata całe nie mogła przyjść do siebie.W końcu Bógporuszył jej serce.Grzech jej nigdy nie był połączony z całko-witym zapomnieniem: często opuszczała króla, by modlić sięw swym pokoju, nic nie zmusiłoby jej do złamania postu i prze-strzegała go, zachowując wszelkie przepisy, przez cały okresżycia w grzechu.Rozdawała jałmużny, szanowała ludzi godnychszacunku, nigdy śladu wątpliwości religijnych czy bezbożności.Przy tym jednak władcza, dumna, niedostępna, szydercza, miaławszystkie przywary zrodzone z władzy nieograniczonej i prze-konania o własnej piękności.Kiedy postanowiła właściwie użyćczasu, wbrew jej chęciom pozostawionego jej do zbawienia duszy,poczęła szukać kogoś mądrego i światłego i oddała się w ręce ojcade la Tour, owego przeora oratorianów, tak znanego dzięki swymkazaniom, naukom duszpasterskim, przyjaciołom, roztropnościi zdolnościom rządzenia.Od tej chwili, aż do śmierci, nawróceniejej nie zostało zachwiane, a pokuta jej była coraz żarliwsza.Należało najpierw zrezygnować z ukrytego przywiązania dożycia dworskiego i nadziei, których choć złudne długonie mogła się wyrzec.Wmówiła sobie, że tylko obawa przeddiabłem zmusiła króla do porzucenia jej, że ten sam strach, któryzręcznie wykorzystała pani de Maintenon, by ją ostatecznieusunąć, stał się przyczyną jej niezmiernego wywyższenia, że wieki chorowitość rywalki mogły ją, panią de Montespan, od pani deMaintenon uwolnić, że kiedy król stanie się wdowcem, nie będzieżadnych przeszkód, by znów zapłonęła w nim namiętność ongiśtak silna, a czułość dla ich wspólnych dzieci i pragnienie zapew-nienia im wielkiego stanowiska może jeszcze uczucie to podsycić.Wreszcie uwolniony od wyrzutów sumienia, dawny pan jej sercabędzie mógł przelać na nią wszelkie prawa, jakie posiada jejnieprzyjaciółka.Dzieci pani de Montespan żywiły tę samą nadzieję, składały jej 39wizyty i podtrzymywały z nią stosunki.Kochała je namiętniez wyjątkiem księcia du Maine, który przez bardzo długi czas niebył u niej wcale, a pózniej odwiedzał tyle tylko, ile wymagałaprzyzwoitość.Mało powiedzieć, że miała wpływ na troje pozosta-łych.Była to władza i używała jej bez ograniczenia.Obdarowy-wała je stale, i z życzliwości, i po to, by podtrzymać ich przy-wiązanie do siebie, a wreszcie w celu zachowania tej więziz królem, który nie utrzymywał z nią żadnych stosunków, nawetza pośrednictwem dzieci.Gorliwość ich została zahamowana,widywali ją odtąd rzadko, i to po otrzymaniu zezwolenia.Zrobiłasię teraz matką d'Antina, którego do tej pory była jedynie ma-cochą, i zajęła się wzbogacaniem go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]