[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grałrolę smutną i upokarzającą dla siebie i dla Francji.Przez nikogonie przyjęty, przez wszystkich łajany, nie śmiać lądować wewrogiej prowincji, gdzie mu nawet żywności odmawiano i okrę-ty odganiano  posłał królowi swą decyzję i uzasadnił ją.Królpochwalił jego racje głośno przed księciem Kondeuszem i posłałTorcy'ego, by w jego imieniu wyraził księżnej żal, iż nie będziekrólową, i radość, że mąż jej wróci (wiemy już, co o tej radościkróla myśleć).Jednocześnie polecił księżom de Polignac i deChateauneuf wracać także.Oddział jazdy saskiej z trzech ty-sięcy ludzi złożony podjechał potajemnie pod klasztor oliwski,by porwać księdza, jeśliby wylądował.Ksiądz de Polignacwymknął im się z wielką biedą, i wydany przez gdańszczan,stracił wszystko, co miał.Bart rozwinął żagle 6 listopada, ale nie mógł wyjechać z portuwcześniej aż ósmego.Po drodze zagarnął pięć okrętów gdańskich.Fregata księcia utknęła piętnastego na mieliznie pod Kopenhagą,wsiadł więc do szalupy, przybił do brzegu i nocował u hrabiegode Guldenlew.Następnie odwiedził króla duńskiego incognito,pod nazwiskiem hrabiego d'Alais.Wsiadł na okręt dziewiętna-stego, pozostawiając pięć okrętów gdańskich w depozycie królo- 261wi duńskiemu.10 grudnia przybył do Nieuportu, gdyż tymczasemzawarto pokój; dokończył więc podróży drogą lądową.Dwuna-stego we czwartek wieczór stanął w Paryżu, gdzie chętniej sięznalazł niż w Warszawie.Nazajutrz rano, trzynastego, powitałkróla, który go przyjął doskonale, choć w głębi ducha bardzoniezadowolony z jego powrotu.Książę nie miał szczęścia w całejtej podróży i nie widział wcale prymasa.Przyjemski, któregonajbardziej chwalił, powiedział mu na statku, że gdyby był wie-dział, iż książę ma zamiar rzeczywiście przyjechać, byłby wyje-chał naprzeciw niego do Francji, aby go od tego odwieść, takmało było widoków powodzenia.Książę, który nie umiał ukryć rozpaczy przy wyjezdzie, niemógł przeszkodzić temu, by dostrzeżono jego wielką radość z po-wrotu.Zastał księcia Burgundzkiego już po ślubie z księżniczkąSabaudzką. 262KSI%7ł CONTI (1664 1709)Książę Conti wygląd miał czarujący.Nawet braki fizycznei duchowe dodawały mu jeszcze" wdzięku.Ramiona zbyt wy-sokie, głowa lekko pochylona na jedną stronę, śmiech, któryu kogo innego porównano by do ryku osła; poza tym był nie-słychanie roztargniony.Nadskakujący wobec wszystkich kobiet,zakochany w niejednej, dobrze traktowany przez wiele, byłpoza tym przymilny w stosunku do wszystkich mężczyzn.Jegoambicją było podobać się szewcowi, służącemu, tragarzowilektyki, zarówno jak ministrowi, wielkim panom, dowódcomwojsk; a czynił to w sposób tak naturalny, że skutek był nie-wątpliwy.Był też stałym ulubieńcem towarzystwa, dworu, woj-ska, bożyszczem ludu i żołnierzy, bohaterem dla oficerów, na-dzieją wszystkiego, co najwybitniejsze, ulubieńcem parlamen-tu, przyjacielem z wyboru uczonych, a często nawet podziwemSorbony, prawników, astronomów i najpoważniejszych mate-matyków.Był to umysł starannie wykształcony, światły, jasny,wnikliwy, rozległy, człowiek wielce oczytany, nie zapominającyniczego, znający historię zarówno powszechną, jak i swegokraju, genealogię, jej mrzonki i prawdziwe wartości.Pamię-tał zawsze, skąd zna każdy fakt i każdą rzecz, i umiał ocenićzródła; pamiętał też i osądzał wszystko, czego dowiedział sięw rozmowach, bez chaosu, bez pomieszania pojęć, nieomylniei z wyjątkową jasnością.Pan de Montausier i biskup Meaux [Bossuet], mając nadzórnad jego wychowaniem, gdyż wychowywał się razem z delfi-nem, zawsze tkliwie go kochali, on zaś odpłacał im się miłościąi zaufaniem.Tak samo darzyli go uczuciem książęta de Che- 263vreuse i de Beauvillier, arcybiskup Cambray [Fenelon] orazkardynałowie d'Estrees i de Janson.Bohater narodowy książęKondeusz nie ukrywał, że woli go nawet od własnych dzieci.Był on pociechą jego ostatnich lat.W czasie wygnania i nie-łaski księcia dopełnił u jego boku swojej edukacji; napisał podjego okiem wiele ciekawych rzeczy.Był też bliskim sercu po-wiernikiem księcia de Luxembourg w ostatnich latach jego życia.Nauka i zabawa, sprawy poważne i przyjemne, wszystkoznajdowało u niego swój czas i swoje miejsce.Miał przyjaciół;umiał ich dobierać, odwiedzać, współżyć z nimi, dostosowywaćsię do ich poziomu, kultywować przyjazń, nie wywyższającsię ani też poniżając.Niezależnie od miłostek, z niektórymi da-mami utrzymywał przyjazń.Co się tyczy tych miłostek, zarzu-cano mu różnorakie i miała to być rzekomo jedna z jego wspól-nych cech z Cezarem.Aagodny, nawet zbyt układny w stosunkach z ludzmi, uprzej-my niezwykle, lecz uprzejmością zależną od stanowiska, wiekui zasługi, zawsze pełną umiaru.Nie uchybiał w niczym nikomu.Postępował z ludzmi, jak przystoi postępować książętom krwi,a jak obecnie już nie postępują; umiał nawet wytłumaczyć,jak się to stało, że uzurpowali sobie poszczególne prawa, orazopowiedzieć dzieje obyczajów i zmian, jakim podlegały.Hi-storie poznane z książek i rozmów pozwalały mu rzec zawszecoś miłego o urodzeniu, czynach i stanowisku każdego.Zacho-wanie jego było pełne prostoty, żywe, błyskotliwe; odpowiedziszybkie, dowcipne, nigdy nie raniące; roztaczał wokoło wdzięk,jednak bez afektacji; przesiąknięty frywolnością wielkiego świa-ta, dworu, kobiet, ich języka, zachował jednak umysł poważnyi rozsądek niezwykły; dzielił się nim ze wszystkimi, miał nie-pojętą zdolność dostosowywania się do poziomu tego, z kimrozmawiał, i bez najmniejszego wysiłku mówił z każdym jegojęzykiem.Wszystko w nim było swobodne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl