X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ryzykowałbym dla tak mizernych zysków.Towbrew logice i zdrowemu rozsądkowi.- Obawiam się, że nie wszyscy w pańskiej firmie są tego samego zdania.Niech pan to sprawdzi, Northington.Będzie pan zaskoczony.Chciałbym, żebyśmydobrze się zrozumieli.W takich przypadkach nie tylko główni winowajcy tracągłowy.Prawo wymaga ofiar.Akurat tego nie muszę panu mówić.- Właśnie - grobowym głosem przytaknął Colter.Mowry uśmiechnął się zimno.- A zatem żegnam, panowie.Do następnego spotkania.Zabrzmiało to niemal jak grozba.231SR CZZ CZWARTA Wszystko za miłość, albo ten świat zginie!"John Dryden232SR ROZDZIAA DWUDZIESTY �SMYOd rozmowy z Eastonem minęło parę godzin, a Celia wciąż nie mogła zasnąć.Była zbyt przygnębiona i zdenerwowana.Co będzie, jeśli mnie deportują? -rozmyślała ze strachem.Dokąd popłynę? Do Indii, do Australii, czy jeszcze gdzieindziej? Nie liczyła na łaskę Eastona.W jego głosie wyraznie pobrzmiewała nutaokrucieństwa.Ten człowiek nie zwykł cofać się przed niczym - jak wszyscy z jegorodziny.Promienie słońca zaczęły prześwitywać przez szpary w murze.W izbie niebyło okna, więc Celia nawet nie mogła marzyć o ucieczce.Niespokojnie krążyła poniewielkim pomieszczeniu, zastanawiając się, co robić.Za drzwiami rozległy się głosy.Przybrała dumną postawę, gotowa donastępnej rozmowy z Eastonem, ale to nie był on.Ze zdumieniem spojrzała naznajomą twarz.- Sir John! - krzyknęła z ogromną ulgą, rzucając mu się w ramiona.- Jak panmnie tutaj znalazł? Och, nieważne.Dobrze, że pan przyszedł! Ciągle nie mogęuwierzyć.Harvey łagodnie uwolnił się z jej objęć.- Panno St.Clair.Celio.To nie jest tak, jak myślisz.Uwierz mi, wolałbym,żeby było zupełnie inaczej, ale nie jest.Niestety, nie mogę ci w niczym pomóc.Tonie zależy ode mnie.- O czym pan mówi? Lord Easton także panu groził? Och, przecież nie możenas wszystkich usunąć z Anglii! Co panu powiedział? Na pewno nie wszystko!Sir John wyglądał na lekko zmieszanego.- To nie zależy ode mnie - powtórzył bezradnie tonem.- Szkoda, że się w towplątałaś.233SR - Ale w co, na litość boską?! Zupełnie nie wiem, co się dzieje i co to ma zemną wspólnego! Chodzi o mapę?- O jaką mapę? - Popatrzył na nią ze zdziwieniem.- Nie słyszałem o żadnejmapie.Powiedziano mi tylko, że masz potężnego wroga.Teraz z kolei ona nic nie rozumiała.- Wroga? Mowa o Morelandzie? To chyba nic dziwnego?- Dziwne czy nie.Dość, że już się stało.Tym razem zdenerwował ją nadobre.- Tak, stało się! - wykrzyknęła.- Dziesięć lat temu! Moreland wciąż próbujeumknąć przed sprawiedliwością!- Błagam! - niemal z rozpaczą zawołał Harvey.- Nie chcę nic więcej wiedzieć.Celio, muszę cię zabrać.- Nie pytając nawet dlaczego? Nieważne, z kim pan się zadaje?W tej samej chwili w drzwiach stanął lord Easton.- Panno St.Clair - powiedział uprzejmym tonem - wpada pani w histerię.Wten sposób pani sobie na pewno nie pomoże.- Kilka słów prawdy nie ma nic wspólnego z histerią, milordzie.Dlaczego panmu nic nie powie?- Harvey zna rozkazy.To wystarczy.Lepiej dla niego, żeby wiedział jedynietyle, ile trzeba.Celia dopiero teraz w pełni zrozumiała, że sir John wcale nie przyszedł jej naratunek, lecz działał w zmowie z lordem Eastonem.Znalazła się w pułapce, z którejnie było wyjścia.Zebrała resztkę sił, jakie jej jeszcze pozostały, dumnie uniosłagłowę i chłodno spojrzała na Eastona.- Trudno - powiedziała.- Wygrał pan, milordzie.Wyjadę z Anglii.Wczorajobiecał mi pan, że będę mogła sama wybrać miejsce przeznaczenia.- Oczywiście - przytaknął.- Pod warunkiem, że nie za blisko.Francja niewchodzi w rachubę.234SR - Wrócę od Ameryki.Pod tym względem pan się nie mylił - to przecież mojaojczyzna.Poza tym jest tam dużo czystsze i świeższe powietrze.Easton uśmiechnął się.- Z chęcią przyznaję pani rację - odparł.- Londyńczycy od lat psują atmosferę,ale nic na to nie poradzę.Czas ucieka, a pani musi przygotować się do długiej drogi.Na szczęście blisko stąd do Dover.Najpózniej po południu znajdzie się pani napokładzie statku, wypływającego w rejs do Ameryki.Niewielka suma bez wątpieniaumili pani podróż.- Chce pan kupić moje milczenie? Nie, dziękuję.Niepotrzebne mi pańskiepieniądze - odparła Celia.- Nie przyjmę zapłaty za śmierć dwojga ludzi, którychnaprawdę kochałam.Można mnie wyrzucić z Anglii, ale za zbrodnię Morelanda niema żadnego zadośćuczynienia.Easton wzruszył ramionami.- Niech pani myśli, co chce - rzekł - ale ostrzegam: jeśli kiedyś spróbuje paniwrócić do Londynu, nie będę tak łagodny.Moi ludzie podejmą nieco.hm.ostrzejsze kroki.Celia wiedziała, że dalszy opór nie ma sensu.Ten człowiek był na pewnozdolny spełnić swoją grozbę.- Doskonale rozumiem, milordzie - powiedziała, spoglądając na niegowyzywająco.Trzęsła się ze zdenerwowania.Niech go piekło pochłonie! Niechdiabli wezmą Morelanda! Była przekonana, że w ten sposób chciał ją utrzymać zdaleka od własnego syna.Szkoda, że w przeszłości nie miał podobnych skrupułów inie porzucił zbrodniczych zamiarów wobec L�onie.Mam wyjechać po cichu, jak skarcony piesek, rozmyślała Celia.O,niedoczekanie! Musiała udawać, że zgadza się na wszystkie żądania porywaczy.Mimo to z pogardą spojrzała na Harveya.235SR - Wszystko będzie dobrze - bąknął nieśmiało wyraznie zakłopotany, kiedy lordEaston wyszedł, żeby poczynić ostatnie przygotowania do podróży.- Wracasz dodomu.Do Ameryki.- Budzi pan we mnie odrazę, sir - odpowiedziała sztywno.Harvey zaklął pod nosem, ale nawet na niego nie zerknęła.- Nie, do diaska! - zawołał głośniej, chwycił ją za rękę i odwrócił przodem dosiebie.Przestał udawać dżentelmena.- Na Boga, nie patrz na mnie, jakbym byłżebrakiem od świętego Idziego! Nie chcesz mojej przyjazni, więc sprawię, że siębędziesz bała! Myślisz, że mi się to podoba? Nie! Ale też jestem w pułapce.- Nieprawda.Wcale nie musi pan tego robić, sir Johnie.Easton poszedł.Dlaczego nie pomoże mi pan teraz uciec? Przecież to nic pana nie kosztuje.Harvey roześmiał się chrapliwie, puścił ją i nerwowym ruchem przesunął rękąpo włosach.- Nic mnie nie kosztuje? Kochana Celio, za coś takiego zapłaciłbymnajwyższą cenę.Nie masz pojęcia.Nie, nie możesz wiedzieć, czym jest ciągłyspacer na skraju przepaści.W życiu liczy się tylko pieniądz.Honor i godność? Bezmajątku to tylko puste słowa.- Pod tym względem nasze poglądy wyraznie się różnią.- Celia delikatniepołożyła mu dłoń na ramieniu.Harvey popatrzył na nią zaskoczony.- Chociaż wrzeczywistości wiele nas łączy - powiedziała ciszej.- Chyba pan wie, że przybyłamtutaj bez niczego, a jednak pozyskałam wiernych i dobrych przyjaciół.Nagleodkryłam, że w życiu są ważniejsze rzeczy niż pieniądze.Nawet ważniejsze odzemsty.Harvey zmrużył oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.