[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudno, podjęła decyzję.Jeśli okaże się chybiona, znów wezmie jakąśdodatkową robotę, może nawet w piekielnym McDonaldzie ! Tyle że wybierze ten w Markach,by na pewno nie spotkać tam nikogo znajomego.Tak czy inaczej, na koniec każdego miesiąca musi mieć na koncie pięć tysięcy.Starającsię odegnać ponure myśli, po raz już chyba tysięczny przypomniała sobie wieczór sylwestrowy.Ale szukanie pocieszenia akurat w tej sferze życia nie było najfortunniejszym pomysłem.To właśnie od sylwestra Paweł zrobił się taki.odległy.I nie tylko w stosunku do niej.Jakbyprzestały go obchodzić sprawy kancelarii, jakby stał za jakąś szybą.Nie miała wątpliwości, czego one dotyczyły.Znała sprawę z plotek, które powtarzaliwszyscy w kancelarii na Ordynackiej.Teraz była jednak w o tyle gorszej sytuacji, że nie miałapojęcia, jak naprawdę przedstawiały się stosunki Pawła z jego.żoną.Po zaproszeniu na Wigilię nie oczekiwała zgoła niczego, jednak przynajmniej mogła siętam przekonać, że jego małżeństwo należało raczej uważać za skończone.Lecz czy było takw dalszym ciągu? Czy było to tylko pobożne życzenie jego rodziny?To zresztą było do przewidzenia.Posunęła się zdecydowanie za daleko, snując absurdalneplany, za pożywkę dla wyobrazni mając jedynie kilka serdecznych gestów i jeden pijackiwieczór.Trzeba znać miejsce w szeregu, inaczej można zdrowo oberwać.Sama była sobiewinna.Znalazła się wreszcie przy okienku pocztowym i już bez ceregieli dokonała wpłaty.Dziśbył piątek.Anonimowy odbierze przesyłkę nie wcześniej niż w poniedziałek.A więc dopiero napoczątku przyszłego tygodnia mogła się spodziewać odpowiedzi.Lekko niespokojna, szła aleją Solidarności wzdłuż parku Praskiego w stronę przystankutramwajowego.Wiał lodowaty wiatr, wyglądało na to, że znów spadnie śnieg.Niebo było szare,przytłaczało.Wieże kościoła Zwiętego Floriana ginęły we mgle.Dotarła do przystanku wrazz nadjeżdżającym tramwajem i wtopiła się w szary tłum, który wessał ją do środka pojazdu.Usiadła i kontemplowała osobliwy, szarosiwy widok za oknem.Wisła miała kolor błota,sunęły po niej kry.W chwili, gdy mijali tunel pod Starówką, zaterkotał jej telefon.Paweł, jej szef i patron.Nim odebrała, postanowiła, że ani słowem nie piśnie mu o wieczornej korespondencji.Natychmiast chciałby jej zrefundować wydatki, tymczasem ona zamierzała przeprowadzićsprawę na własną rękę.Bo przecież może nic z tego nie wyjść.Instynktownie czuła, że wyśmiejeto amatorskie dochodzenie , był sceptycznie nastawiony do takich przedsięwzięć.Jej decyzja,jej ryzyko.I basta!Tymczasem on nie miał dla niej żadnych dobrych wieści.Wyjeżdżał na cały weekendi nie powiedział dokąd, przydzielił jej za to mnóstwo pracy. Tylko nie rób tego w weekend ostrzegł ją z dobroduszną surowością. Zrób dzisiaj,ile dasz radę, a ja skończę tamtą umowę, którą zaczęłaś.Wrócimy do tego wszystkiegow poniedziałek. A dziś już cię nie będzie? wyrwało się jej niepotrzebnie, po czym natychmiast dodała: Chodzi mi tylko o to, kiedy sprawdzisz umowę.Zdaję się, że dziś powinniśmy ją wysłać! Najwyżej prześlesz mi mailem.Jak sprawdzę, odeślę zdawało się jej, że w jego głosiepobrzmiewało lekkie zniecierpliwienie. Gdybyśmy nie mieli się widzieć, miłego weekendu rzekła szybko, by nie wyczuł, żejej przykro. Dziękuję i nawzajem! I Aga.nie przepracowuj się. dodał po chwili wahania, niecomiększym tonem.Rozłączył się.Nie miała już czasu się tym martwić, bo ktoś mocno ją potrącił,przeciskając się do wyjścia.W ostatniej chwili zorientowała się, że była już na placu Bankowym.Wyskoczyła z tramwaju na oblodzony i zatłoczony przystanek.Zimny wiatr zaparł jej dech. Igraszki w paszczy lwaKolego, powtarzam, że nie wydaje nam się, by istniał jakikolwiek związek międzyinteresami Ryszarda Wencla a działalnością prawną jego syna, Pawła. Młody oficer NOP-u,w poluzowanym krawacie i bez marynarki, znów pochylił się nad stołem, wlepiając wzrokw leżące między nim a Kwaśniakiem teczki.Ustronna salka konferencyjna musiała chyba służyćgłównie do przesłuchań, gdyż z dwóch stron miała wbudowane lustra weneckie i była jaskrawooświetlona. A co z przestępczą działalnością samego Pawła? Może udało się wam coś podsłuchaćz komórek? Kwaśniak pozorował swobodę, lecz nieco się napiął, gdy oficer Jastruń podniósł naniego skupiony wzrok. Na razie niczego nie wychwyciliśmy.Wydaje się, że Paweł Wencel jest bardzo ostrożnyi przez telefon nie rozmawia o niczym ważnym.A przynajmniej nie mówi o żadnychmachlojkach.Ale spokojnie, nie poddajemy się.Mamy jeszcze dwa tygodnie do końca terminuwyznaczonego przez pana ministra Kazimierczaka.Kwaśniakowi spotniały ręce.Doskonale wiedział, że Paweł nigdy nie rozmawiał przezkomórkę o niczym ważnym nie raz mówił mu o tym Zagajewicz.I właśnie na tym opierał całyswój plan.Wiedział, że funkcjonariusze NOP-u nie podsłuchają ani słowa o dochodzeniuprowadzonym przez tę cholerną parkę w sprawie jego i pana Wędzichy, a jednak z mocnobijącym sercem czekał na potwierdzenie tej informacji. Cholera, szkoda. Doskonale pozorował rozczarowanie, masując czoło. To jednakkolejny dowód na to, że dużo ma za uszami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]