[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musimy dzielić ze sobą stajnie, pić z jednego koryta, jeść ze wspólnego żłobu.- Sophy - przerwał Julian.- Proszę, skończ z tymi wiejskimi porównaniami.Czuje, ze mącąmi umysł.- Nie życzyłabym sobie tego, milordzie.- Jakże wspaniałomyślnie z twojej strony.Będę cię oczekiwać w bibliotece jutro rano ojedenastej.Julian odwrócił się i wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą światło.Sophy została sama w ciemności.Ale kiedy kładła się z powrotem do szerokiego łoża, jejdusza szybowała w przestworzach.Pierwsza przeszkoda została pokonana.Czuła, że Juliannie jest tak zupełnie przeciwny zatrzymaniu jej tutaj.Jeśli go jutro nie rozgniewa, pozwoli jejzostać.Nie myliłam się co do jego charakteru - pomyślała z zadowoleniem.Julian pod wielomawzględami jest twardy i zimny, ale ma swój honor.Będzie postępował z nią uczciwie.Sophy trzy razy zmieniała zdanie na temat tego.co ma włożyć na spotkanie z Julianem.Ktośmógłby pomyśleć, że wybiera się na bal, a nie na rozmowę z mężem - strofowała się w duchu.Kampania wojskowa byłaby chyba lepszym porównaniem.W końcu zdecydowała się na jasnożółtą suknię przyozdobioną białymi wypustkami i poleciłapokojówce upiąć włosy do góry, pozostawiając po bokach modne loczki.Kiedy wreszcie spojrzała na siebie z satysfakcją, do wyznaczonego spotkania pozostałozaledwie pięć minut Pobiegła przez hali i w dół po schodach.Gdy dotarła do drzwi biblioteki,48nie mogła złapać tchu.Lokaj natychmiast otworzył je przed nią, a ona wsunęła się do środka zufnym uśmiechem na twarzy.Julian wstał powoli zza biurka , pozdrowił ją chłodnym skinieniem głowy.- Nie musiałaś się tak spieszyć.Sophy.- Wszystko w porządku - zapewniła go.podchodząc bliżej.- Nie chciałam, żebyś czekał.- %7łony stale zmuszają mężów do czekania.- Och.- Nie miała pewności, jak ma potraktować tę oschłą uwagę.- No cóż, zapamiętam tosobie na przyszłość.- Rozejrzała się i dostrzegła krzesło pokryte zielonym jedwabiem.- Dziśrano bardzo mi zależy na tym, by usłyszeć, co postanowiłeś względem mojej przyszłości.Zrobiła krok w kierunku krzesła i nagle się potknęła.Zatrzymała się i spojrzała w dół, bysprawdzić, co było tego przyczyną.Julian poszedł za jej spojrzeniem.- Sznurowadło od pantofla chyba ci się rozwiązało - zauważył uprzejmie.Sophy zaczerwieniła się i natychmiast usiadła.- Rzeczywiście.Pochyliła się i pospiesznie zawiązała nieposłuszne sznurowadło.Kiedy uniosła głowę,zobaczyła, że Julian zdążył już usiąść i przygląda się jej z dziwnie zrezygnowanym wyrazemtwarzy.- Czy coś się stało, milordzie?- Nie.Wszystko wydaje się iść normalnym trybem.A teraz co do twojego życzenia, by wolnoci było pozostać w Londynie.- Tak, milordzie? Sophy czekała w napięciu, czy sprawdzą się jej przypuszczenia co douczciwości Juliana w postępowaniu z ludzmi.Julian zawahał się i zmarszczył brwi, wpatrując się z uwagą w jej twarz.- Postanowiłem spełnić twoją prośbę.Ogarnęło ja.radosne uniesienie.Uśmiechnęła się promiennie, w jej oczach błysnęły ulga iszczęście.- Och.Julianie, dziękuję ci.Obiecuję, że nie będziesz żałował swojej decyzji.Jesteśniezwykle łaskawy, a ja zapewne nie zasługuję na twoją wielkoduszność, lecz zapewniam cię,że zrobię wszystko, by nie zawieść twoich oczekiwań.- To brzmi interesująco.- Julianie, proszę, mówię poważnie.Błysnął uśmiechem.- Wiem.Czytam to w twoich oczach.Dlatego, moja droga, postanowiłem dać ci jeszcze jednąszansę.Mówiłem ci już, że z twoich oczu można wszystko wyczytać.- Przysięgam, Julianie, że stanę się wzorową żoną.To ładnie z twojej strony, że wybaczyłeśmi ten.incydent w Ellington Park.- Proponuję, abyśmy więcej do tego nie wracali.- Doskonały pomysł - zgodziła się Sophy entuzjastycznie.- Dobrze, a więc tę sprawę mamy już za sobą.Wobec tego możemy zacząć wprowadzać wZycie ten małżeński interes.Oczy Sophy rozszerzyły się z trwogi, a dłonie nagle zwilgotniały.Nie spodziewała się, żeJulian z tak niestosownym pośpiechem zwróci się ku intymnej stronie ich małżeństwa.Wkońcu była dopiero jedenasta rano.- Tutaj, milordzie? - zapytała słabo, rozglądając się po bibliotecznych meblach.- Teraz?- Jak najbardziej tutaj i teraz.- Julian jakby nie dostrzegał jej przerażenia.Szukał czegoś wjednej z szuflad biurka.- A, są.- Wyciągnął plik małych listów i kart i podał go Sophy.- Co to za listy?- Zaproszenia No wiesz, na przyjęcia, rauty bale Trzeba na nie odpowiedzieć.Nie cierpięprzeglądania zaproszeń, a mój sekretarz jest zajęty ważniejszy mi sprawami.Wybierz te.które uznasz za ciekawe a pozostałym wyślij podziękowania.Sophy popatrzyła ze zdumieniem na plik listów49- Czy to ma być moje pierwsze zadanie, milordzie?- Zgadza się.Odczekała chwilę, zastanawiając się, czy to, co odczuwa, jest ulgą czy rozczarowaniem.Jednak musiała to być ulga.- Będę szczęśliwa mogąc się tym zająć, Julianie, ale właśnie ty powinieneś wiedzieć, że niebardzo znam się na światowym życiu.- To jedna z twoich zalet.- Dziękuję, milordzie.Byłam pewna, że jakieś mieć muszę.Popatrzył na nią podejrzliwie, lecz powstrzymał się od komentarza.- Tak się składa, że mam sposób na rozwiązanie twojego problemu.Dostarczę ci zawodowegoprzewodnika, który przeprowadzi cię przez tutejszą dżunglę światowego życia.- Przewodnika?- Moją ciotkę, lady Frances Sinclair.Możesz mówić do niej Fanny.Wszyscy tak robią, niewyłączając księcia.Myślę, że uznasz ją za interesującą- Uważa się za kogoś w rodzajuintelektualistki.Ona i jej przyjaciółka w środowe popołudnia prowadzą cos w rodzaju małegosalonu dla podobnych im dam.Prawdopodobnie zaprosi cię do swojego małego klubu.Słysząc pobłażliwą przychylność w głosie męża.uśmiechnęła się pogodnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]