[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W progustał obdarty żebrak, zaś przy stoliku pod oknem dama w eleganckiej sukni spoglądała przezlorgnon na ułożone na półmisku plastry łososia, posypane drobnymi kawałkami lodu. To są twoi rodacy, to jest twoja ojczyzna.Esko nie po raz pierwszy pomyślał, że Klaus zna go chyba lepiej niż on sam siebie.Czybędzie tęsknił za Finlandią? Ną pewno.Będzie mu brakowało twarzy, światła, śniegu, byćmoże nawet zimowych ciemności.Nie wątpił, że wyjazd do Ameryki będzie miał dla niegodługotrwałe, dramatyczne konsekwencje.I o to właśnie chodziło.Ta decyzja miała określićjego przyszłość, taki był w końcu jej cel. Moją ojczyzną jest architektura.Klaus gwizdnął cicho. Teraz już wiem, że jestem w kłopotach.Padło wielkie słowo.Nie zdołam cię namówić,prawda? Cóż, trudno& Twoje zdrowie, Esko. Podniósł kieliszek. %7łyczę ci szczęścia,przyjacielu. Wiesz, że ja życzę ci tego samego.Trącili się kieliszkami.Esko wyczuł, że Klaus pozwoli mu teraz złapać oddech i przystąpido ataku dopiero po przegrupowaniu sił. Widziałeś już ten nowy film z Chaplinem?Esko kiwnął głową. Jaki jest? Jak to Chaplin.Po wszystkim bierze dziewczynę na ręce i przenosi ją przez próg.Drzwisię zamykają, koniec filmu.Uroczy, jak zwykle.Lepiej opowiedz mi o swojej nowejdziewczynie.Mówiłeś, że się zakochałeś, stary draniu.Czyje serce złamiesz tym razem? Ta jest inna rzekł Klaus, muskając palcem wąsy. Mamy się pobrać.Wczorajwieczorem przyjęła moje oświadczyny.Esko uśmiechnął się z zadowoleniem. Cudownie! Gratuluję ci, chłopie! Bardzo się cieszę! Przechylił się przez stolik i mocnouściskał przyjaciela. Ktoś cię w końcu złapał! Niewątpliwie.Nigdy nie przypuszczałem, że mogę być taki szczęśliwy. Jak długo znasz ten wzór cnót? Niedługo i wystarczająco długo.Wpadłem po uszy, Esko. Klaus potrząsnął głową zpełnym zażenowania uśmiechem. Nie przyszło mi do głowy, że mogę się aż tak zakochać.Miałem nadzieję, że będziesz moim drużbą, ale skoro jesteś zdecydowany wyjechać& Podniósł dłoń, od razu zaprzeczając sugestii, jakoby usiłował wzbudzić w Esko poczuciewiny. Nie, nie, nie przejmuj się, nie powiem już ani słowa.I tak zawsze będziesz moimnajlepszym przyjacielem i drużbą, nawet kiedy wyjedziesz.Znowu trącili się kieliszkami i wypili.Po wódce Esko miał wrażenie, że gazowe latarniena rynku palą się jaśniej niż zwykle. Bardzo cieszę się, że jesteś zakochany powiedział. I życzę ci, żebyś byłnajszczęśliwszym człowiekiem na świecie.Czy przed wyjazdem mógłbym poznać twojąwybrankę? Oczywiście.W sobotę wieczorem zamierzam przedstawić Katerinę mamie i ojcu.Musisz koniecznie przyjść, twoja obecność pomoże nam przełamać pierwsze lody.Esko dotknął wargami brzegu kieliszka. Katerina? Katerina Małyszewa.Jest Rosjanką. Naprawdę? Wolna ręka Esko automatycznie zacisnęła się na ukrytym w kieszenisrebrnym lusterku.Jego palce przesunęły się po szkle, sprawdzając, czy nie pękło.Było całe, co wydało musię zupełnie niezrozumiałe, bo przecież przed sekundą jego serce wybuchło jak wielki pociski jego kawałki rozsypały się dookoła.4Służący wprowadził go do pustej jadalni.Esko włożył ręce do kieszeni i czekał, stanąwszyplecami do pulsującego ciepłem niebieskiego kaflowego pieca.Z odległej części domudocierały wybuchy śmiechu i podniesione w radosnym podnieceniu głosy.Natychmiastzaczął dręczyć się myślą, że Katerina jest tutaj, pod tym samym dachem, i w towarzystwieKlausa i jego rodziców ogląda właśnie dom narzeczonego.Próbował się pocieszać, że możeto nie ona, że może ta Katerina Małyszewa nie jest, nie musi być jego Kateriną, że KaterinaKlausa nie ma zapewne nic wspólnego z piękną dziewczynką, z którą wiele lat temu tańczyłna wiejskim jarmarku.Nie miało to zresztą żadnego znaczenia, bo przecież wyjeżdżał doAmeryki.Zbudowana na początku wieku willa Henryka stanowiła niezwykle kosztowne połączeniewszystkich możliwych stylów architektonicznych, a tego wieczoru wyglądała wyjątkowoimponująco.Stół w jadalni nakryto najlepszym srebrem, najelegantszą zastawą inajwspanialszymi kryształami.Na gości czekały już krzesła z ciemnego dębu o wysokich,wąskich oparciach, z siedzeniami obitymi czerwoną skórą.Wiszące lampy miały prawieidealnie kwadratowy kształt, a ich lekko wklęsłe boki i spody z mlecznego szkła przyjemnierozpraszały światło.W rogu jadalni nad upływem czasu czuwał stojący zegar, któregocichemu tik przytakiwało głośne i dobitne tak.Stół nakryto na dwanaście osób.Przy każdej zwiniętej w stożek serwetce znajdowała siękarteczka z nazwiskiem.Esko miał usiąść na dawnym miejscu Oskariego Bromberga, conatychmiast wzbudziło w nim ponurą refleksję, że żona Henrika, która nie darzyła go zbytniąsympatią, miała nadzieję, iż to on odejdzie z kręgu żywych jako następny.Jeden z pękatych kryształowych kielichów stał nierówno, więc Esko przykucnął iprzesunął go lekko, milimetr po milimetrze, w skupieniu mierząc wzrokiem pozycjępozostałych nakryć.Wreszcie westchnął z zadowoleniem i podniósł się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]