[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chamberlain się pali - poinformował Billy'ego.- Całe miasto, kurwa.Szkoła się spaliła.Centrumsię spaliło.West End wyleciało w powietrze - benzyna.Na Carlin Street jest pożar.I mówią, że tozrobiła Carrie White!- O Boże -jęknęła Chris.Zaczęła wyłazić z łóżka i po omacku szukać ubrania.- Co ona.- Zamknij się - powiedział łagodnie Billy - bo cię kopnę w dupę.- Odwrócił się do Jackiego ikiwnął mu głową, żeby mówił dalej.- Widzieli ją.Dużo ludzi ją widziało.Billy, oni mówią, że ona jest cała zakrwawiona.Kurwa, onadzisiaj była na tym balu.Steve i Henry nic nie załapali, aleja.Billy, czy ty.ta świńska krew.czy to.- Właśnie - odparł Billy.- Och, nie - Jackie zatoczył się do tyłu na framugę drzwi, w świetle samotnej żarówki na korytarzujego twarz miała chorobliwy żółty odcień.- O Jezu, Billy, całe miasto.- Carrie spaliła całe miasto? Carrie White? Pieprzysz.- Powiedział to spokojnym, niemalprzyjacielskim tonem.Za jego plecami Chris ubierała się w pośpiechu.- Wyjrzyj przez okno - zaproponował mu Jackie.Billy podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz.Cała wschodnia strona nieba powlokła się szkarłatem.Nad horyzontem unosił się krwawy poblask.Kiedy tak patrzył, trzy wozy straży pożarnej przemknęły obok z piskiem opon.W blasku latarni,które otaczały parking "The Cavalier", zdołał odczytać napisy na wozach.- O kurwa - mruknął.- Straż pożarna z Brunswick.- Brunswick? - powtórzyła Chris.- Przecież to czterdzieści mil stąd.Niemożliwe, żeby.Billyodwrócił się do łąckiego Talbota.- No dobra.Co się stało? Jackie potrząsnął głową.- Nikt nie wie.Jeszcze nic nie wiadomo.To się zaczęło w szkole.Carrie i Tommy Ross zostaliwybrani królem i królową, a potem ktoś wylał na nich dwa wiadra krwi i ona uciekła.Potem wszkole wybuchł pożar.Mówią, że nikt się nie uratował.Potem wyleciała w powietrze stacjabenzynowa Teddy'ego Amoco, potem ta stacja Mobil na Summer Street.- Citgo - sprostował Billy.- To jest stacja Citgo.- Gówno mnie to obchodzi! - wrzasnął Jackie.- To była ona, za każdym razem to była ona! A tewiadra.żaden z nas nie miał rękawiczek.- Ja to załatwię - oświadczył Billy.- Nic nie kapujesz, Billy.Carrie jest.- Zjeżdżaj.- Billy.- Zjeżdżaj, bo ci nogi z dupy powyrywam.Jackie przezornie wycofał się na korytarz.- Idz do domu.Z nikim nie rozmawiaj.Ja to wszystko załatwię.- W porządku - powiedział Jackie.- Okay, Billy.Ja tylko myślałem.Billy zatrzasnął mu drzwi przed nosem.W ciągu sekundy Chris była przy nim.- Billy co my zrobimy ta dziwka Carrie o mój Boże co my zrobimy.Billy trzasnął ją w twarz, wkładając w to całą siłę.Chris z rozmachem siadła na podłodze, przezchwilę milczała oszołomiona, a potem zakryła twarz rękami i zaczęła szlochać.Billy nałożył spodnie, buty i podkoszulek.Potem podszedł do wyszczerbionej porcelanowejumywalki w kącie, zapalił światło, zmoczył głowę i zaczął się czesać, nachylając się, żebyzobaczyć swoje odbicie w wiekowym, pokrytym plamami lustrze.Za jego plecami Chris nadalsiedziała na podłodze i krzywiąc się ostrożnie wycierała krew z rozciętej wargi.- Powiem ci, co zrobimy - odezwał się Billy.- Pojedziemy do miasta i będziemy oglądać pożar.Potem wrócimy do domu.Powiesz swojemu kochanemu tatusiowi, że kiedy to się stało, piliśmypiwo w "The Cavalier".Ja powiem to samo mojej kochanej mamusi.Aapiesz?- Billy, twoje odciski palców - przypomniała mu głosem zniekształconym przez napuchniętą wargę,ale pełnym szacunku.- Ich odciski palców - odparł.- Ja miałem rękawiczki.- A jeśli będą sypać? - zapytała.- Jeśli policja złapie ich i przesłucha.- Jasne - mruknął.- Będą sypać.- Loki i fale prawie już się ułożyły.Połyskiwały w mdłym świetlelampy upstrzonej przez muchy jak wiry w głębokiej wodzie.Twarz miał spokojną i odprężoną.Grzebień, którym się czesał, był stary i zniszczony, lepki od brudu.Dostał go od ojca na jedenasteurodziny i ani jeden ząb nie był jeszcze złamany.Ani jeden.- Może nigdy nie znajdą tych wiader - powiedział.- A nawet jeżeli je znajdą, może wszystkieodciski będą wypalone.Nie mam pojęcia.Ale jeśli Doyle zamknie któregoś z nich, pryskani doKalifornii.Ty rób, co chcesz.- Zabierzesz mnie ze sobą? - zapytała.Patrzyła na niego z podłogi proszącym wzrokiem, dolnawarga spuchła jej do negroidalnych rozmiarów.Uśmiechnął się.- Może.- Ale nie miał zamiaru jej zabrać.To już skończone.- Chodz.Jedziemy do miasta.Zbiegli po schodach i przeszli przez pustą salę taneczną, gdzie krzesła były poodsuwane, a nastolikach stały jeszcze kufle ze zwietrzałym piwem.Kiedy wychodzili awaryjnym wyjściem, Billy oświadczył:- I tak już mam dosyć tego zasranego miasta.Wsiedli do jego samochodu i Billy zapuścił silnik.Kiedy włączył długie światła, Chris zaczęłakrzyczeć, przyciskając pięści do policzków.Billy poczuł to w tej samej chwili: coś w umyśle,(carrie carrie carrie carrie)jakąś obecność.Przed nimi, w odległości może siedemdziesięciu stóp, stała Carrie.Reflektory samochodu oblewały ją upiornym blaskiem, jak w czarno-białym filmie grozy.Całabyła zakrwawiona, ociekała krwią, teraz już głównie własną.Z ramienia sterczała jej rękojeśćrzeznickiego noża, a sukienka była brudna i pozieleniała od trawy.Czołgała się przez większą częśćdrogi z Carlin Street, niemal tracąc przytomność, czołgała się, żeby zniszczyć to miejsce - miejsce,z którym być może przeznaczenie związało jej los.Stała chwiejąc się na nogach i wyciągając ręce przed siebie, jak hipnotyzer na scenie, a potemzaczęła zbliżać się do nich małymi, niepewnymi kroczkami.To wszystko trwało zaledwie ułamek sekundy.Chris nie zdążyła nawet krzyknąć.Billy miałświetny refleks i zareagował z błyskawiczną szybkością.Wrzucił jedynkę, puścił sprzęgło i dodałgazu.Opony chevroleta zapiszczały na asfalcie i samochód skoczył do przodu z morderczympośpiechem, niczym straszliwy stary ludożerca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]