[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wychodziłamwczoraj, jego szary garnitur, biała koszula i bordowy jedwabny krawatwisiały przy drzwiach.Teraz ich nie ma.Dwaj detektywi wymienili spojrzenia.Celluci pierwszy się odezwał.- Zapasowe buty też tu miał?- Nie.Zawsze mówił, że gdzie nie można wejść w mokasynach, nie warto wogółe wchodzić.- Dolna warga zaczęła jej drżeć, lecz Rachel z widocznymwysiłkiem zapanowała nad sobą.- Cholera, naprawdę będę za nim tęsknić.- Doktor Shane, jeśli chce pani teraz wrócić do domu.- Dziękuję, ale wolałabym zrobić coś pożytecznego.Jeśli nie jestem już panompotrzebna, pomogę przy inwentaryzacji.- Z wysoko uniesioną głową przeszłaprzez pomieszczenie i zatrzymała się przy drzwiach.- Mam nadzieję, że kiedyzłapiecie sukinsyna, który to zrobił, wyrwiecie mu żywcem serce i rzuciciekrokodylom.- Eee.już tego nie praktykujemy, pani doktor.- Szkoda.Kiedy zostali sami, Dave westchnął ciężko i przysiadł na rogu biurka,- Technicy przeszukali całe biuro.Ta sprawa robi się coraz dziwniejsza.-Pogładził się po brodzie.-Wygląda na to, że doktor Rax przeszkodził nagie-mu intruzowi.Jaki psychol włóczyłby się po zapleczu muzeum?Głęboko pogrążony we własnych myślach Celluci zignorował go.Wspomniałpentagram i huma-noidalną kreaturę w jego wnętrzu, mężczyznę, któ-ry rozebrał się, przemieniłi rzucił mu się do gardła z wyszczerzonymi wilczymi zębami, Henry'ego Fitz-roya, który nie był człowiekiem, nawet jeśli był nimkiedyś.Przypomniał sobie, że rzeczy nie zawsze sątakie, jakie się wydają.Zastanawiał się, jaka istota wyszłaby z trumnypo wiekach spędzonych nieruchomo w zamknięciuw mrocznym pudle.Tyle że tutaj nie było przecież żadnej mumii.*Otumanił umysł strażniczki tak, że otworzyła mu drzwi i życzyła dobregodnia, nie zastanawiając się nawet, czemu starszy mężczyzna w zle dopasowa-nym garniturze wychodzi z muzeum, nim zostało otwarte.Kiedy był już nazewnątrz, odwrócił się, uśmiechnął i wymazał z jej pamięci wspomnienie otym zdarzeniu.Potem przeszedł przez ulicę i usiadł na ławce, odpoczywając irozkoszując się przestrzenią wokół siebie oraz tym, że może się ruszać,czekając, aż wspomnienia, które przejął, powiedzą mu, że nadszedł czas.Pierwsze ka, które wchłonął, posłużyło mu do reanimowania siebie i zatarciaśladów.Drugie zapewniło istotną wiedzę, ale mało energii życiowej, bodoktorowi Raxowi pozostała zaledwie jedna trzecia lat, które już przeżył.%7łeby odzyskać młodość i moc, potrzebował młodego ka z niemalnienaruszonym potencjałem.Poruszając się ostrożnie, bo ten nowy kraj był straszliwie zimny i większośćswojej energii zużył na utrzymanie ciepła, kiedy czekał, zszedł pod ziemię wchwili, którą oba zestawy ukradzionych wspomnień określały jako godzinyszczytu.Zapłacił, bardziej z chęci wypróbowania nowości niż z potrzeby, iwyszedł na peron metra.W tej samej chwili ściany zaczęły się do siebiezbliżać.Serce zaczęło bić mu tak mocno, że aż obijało się o żebra, dłoń po-wędrowała w górę, chcąc zatrzymać spadający sufit.Uciekłby, gdyby mógł,lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa i mógł tylko starać się wytrzymać.Trzy pociągi przejechały, nim się uspokoił, uświadomiwszy sobie, żeprzestrzeń nie jest tak mała, jak myślał, i że jeśli tak ogromne metalowepotwory mogą się w niej poruszać, to on też.Przejechał jeszcze jeden pociąg, któremu przyglądał się zadziwiony -wspomnienia obu mężczyzn nie oddawały w pełni jego wielkości, szybkości,hałasu, jaki czynił, ani wrażenia, jakie robiła sama obecność maszyny - i drugi,nim znalazł to, czego szukał.Prawie zrezygnował, gdy zobaczył, jak małomiejsca zostało, ale potrzeba zdobycia mocy była silniejsza niż strach, toteż wostatniej chwili wcisnął się do środka.Uczniowie w identycznych mundurkach pod jesiennymi kurtkami byli takmocno ściśnięci przez otaczający ich tłum, że szarpnięcia pociągu nie mogłyruszyć ich z miejsca.Zmiali się i rozmawiali, nawet ci, którzy mogli się czegośprzytrzymać, nie robili tego, pewni, że nie upadną.Podszedł tak blisko, jak mógł, i nerwowo zaczął szukać najmłodszego.Niewiedział, jak długo jeszcze zniesie przebywanie w tłoku.Ku jego zaskoczeniu jeden z chłopców nosił ochronę, która odegnała jego ka isprawiła, że jęknął z bólu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]