[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. dodał, jakby nagle zreflektował się, że użyłniewłaściwych słów. A jeśli nie może się z nikim kontaktować? Jest zamknięty wodkażonym pomieszczeniu i każda bakteria ze świata zewnętrznegomoże go zabić? snuł przypuszczenia Michael. A może jest kaleką i woli się nikomu nie pokazywać.Siedziprzykuty do fotela, gdzieś w swoim centrum dowodzenia? Albo tosamotnik bojący się ludzi? Może odpowiedział obojętnie Dave. A może nawet Pawłow nie jest Pawłowem? kontynuowałdomysły Chandler. Istnieje przecież prawdopodobieństwo, że ktoś siępod niego podszywa?Porter spojrzał na niego zaskoczony.Zastanawiał się, czywspółpasażer sobie z niego nie żartuje.Obejrzał się nawet w stronęSandersa, jakby chciał zobaczyć, czy ten nie doszedł do podobnychwniosków.Macloud patrzył jednak w okno.Nie poruszał się, choćmusiał słyszeć każde słowo. Możemy się przesiąść? Chandler przerwał raptownie swojedomysły.Jego uwagę przykuło coś zupełnie innego.Wybałuszył oczy ipodniósł się ze swojego miejsca. Co się stało? zapytał Dave. Widzę jakąś planetę przez iluminator obok ciebie.Chciałbym sięprzyjrzeć, mogę?Zamienili się miejscami.Porter zrobił to mechanicznie.Był blady.Chandler wydobył z jego pamięci kilka pytań, które pozostawały bezodpowiedzi.Zastanawiał się, dlaczego przez tyle lat sam ich nie zadał.Może bał się, że nie spodobają mu się odpowiedzi?ROZDZIAA 12Kilka godzin pózniej znalezli się na orbicie planety Hydrant B.Zeswoich specjalnych foteli podnieśli się przysadziści, niebiescy osobnicy.Widać było, że mają dosyć nawet tej krótkiej podróży.Przez cały lot bezprzerwy wychodzili do łazienki.Na zmianę, jeden po drugim.Terazzwinnie, jak na swoje gabaryty, chwycili podręczne bagaże i truchtemskierowali się do wyjścia.Chandler obserwował przez iluminator błękitną planetę.Wydawałomu się, że nie widział na niej nawet skrawka lądu.Prom w końcuwylądował na wystającym z oceanu kosmodromie.Z podbrzusza statku,na metalową powierzchnię, opuszczono włazy.Obcy wyskakiwali jedenza drugim.Zbliżali się do krawędzi lądowiska i z rozbiegu wskakiwalido wody.Zostawiali na powierzchni duże, pieniste koła.Michael przezchwilę zastanawiał się, czy aby ich bagaże nie zamokną, ale w końcu niebył to jego problem.Statek błyskawicznie ruszył w dalszą podróż.Chandler miał terazdość czasu, żeby przyjrzeć się innym pasażerom.Przez kolejne dwiegodziny nabrał jeszcze większego przekonania, że pozostali obcyprzypominają mu ziemskie gryzonie.Mieli brązowe krótkie futerka,wytarte tylko na pyszczkach i łapkach.Michael, mimo że próbował, niepotrafił nazwać dłońmi małych paluszków ozdobionych ostrymipazurkami.Większość z nich ubrana była w nienagannie skrojonegarnitury, nieliczni w powłóczyste, śnieżnobiałe szaty.Chandlerzastanawiał się, czy pod materiałem nie ukrywają długich, grubychogonów.A gdy myślał o ich planecie, widział jedynie niezmierzoneprzestrzenie pełne koszy na śmieci i zgniłego pożywienia.Na takichwłaśnie kontemplacjach mijał mu lot.W pewnym momencie spojrzenia Chandlera i jednego zpodróżnych skrzyżowały się.Chandler mógłby przysiąc, że małe, czarneoczka patrzą na niego z wyrzutem.Osobnik ruszał pyszczkiem zupełnietak, jakby mełł pod nosem dosadne przekleństwa.Marszczył czoło iunosił ruchliwy nos ku górze, celując nim prosto w Michaela. Prosimy przygotować się do lądowania rozległ się nad głowamipasażerów słodki głos Christiny.Statek wszedł na orbitę bez najmniejszych komplikacji.Tym razemnie lądowali bezpośrednio na planecie.Przybijali do doku portukosmicznego krążącego wokół globu.Michael zauważył, że planetawygląda niemal identycznie jak Ziemia.Ta sama wielkość, te samekolory lasów, pustyni, pól i metropolii.Jedynie kształty kontynentówróżniły się zdecydowanie od tych, które pamiętał.Spojrzał jeszcze raz na szczura, który właśnie pakował swojerzeczy i szykował się wraz z innymi do wyjścia.Obcy na chwilę zamarł,jakby się nad czymś zastanawiał.Zatrzasnął z całej siły walizkę iodwrócił się do Chandlera. Szczur? wysyczał. Ty wyłysiały małpoludzie! He? wybełkotał Chandler. Z was zawsze taka ciekawska, ordynarna rasa była!Chandler zauważył, że na pyszczku osobnika pojawiły się białekropelki śliny. Na pyszczku?! ryknął szczur, zaciskając pięści! Chłopie! Jakity masz bałagan w głowie! Ty się powinieneś leczyć!Michael czuł, że pali się ze wstydu.Na szczęście nikt nie reagowałna całe zajście.Czyżby szcz., tu Chandler szukał odpowiedniegosłowa,.obcy, słyszał wszystkie jego myśli? Zrobiło mu się słabo, gdyprzypomniał sobie senne marzenia o sobie i Christinie w kokpicie pilota. Pewnie, że tak! Szczur zaśmiał się, łapiąc się pod boki.Zboczeńcu jeden!W Chandlerze zawrzało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]