[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skoncentruj się na tym, co jest tutaj.Jesteśmy w Malawie.Szybkie obrazy,przedstawiające stabilność malawiańskiej dynastii rodu Guptów.Belizariusz nagle zrozumiał,po raz pierwszy, jak to się dzieje, że ludzie tacy jak Venandakatra i Harsza zajmują pozycję nadworze.I inni, im podobni.Niektórzy inteligentni i zdolni, inni nie.Ale wszyscy mają dostęp dowładzy.Ludzie z krwi Malawy, krewniacy dynastycznej linii bez prawa sukcesji, ale ich losy sącałkowicie wplecione w walkę o przetrwanie rodu.W jakiś prymitywny sposób, oni sami sądynastią i mają dbać o jej dobro.Imperator nic nie znaczy.Jeśli on umrze, inny natychmiast zajmie jego miejsce.Malawaprzetrwa.Ranapur upadnie.Persja upadnie.Rzym upadnie.Musisz znalezć i zniszczyćOgniwo.Nazwa brzmiała dla generała nieznajomo.Kto to jest Ogniwo? zapytał generał.Nie kto.Co.Ogniwo to.Kolejne obrazy.Dziwne obiekty.Wyglądają jak maszyny.Ale maszyny, które nie robią nic,tylko myślą.Maszyny, tak.Nie myślą.Maszyny nie myślą.Te maszyny nazywać się będąkomputerami.One nie myślą, tylko kalkulują.Obliczają.Ludzie myślą.Kryształy myślą.Więc jak może być naszym wrogiem, skoro nie potrafi.To narzędzie.Narzędzie nowych bogów.Wysłane w przeszłość, żeby zmienić.Wizja stała się mało czytelna.Belizariusz wyłapał jedynie fragmenty dosyć mętnego opisuwalki, mającej miejsce w przyszłości pomiędzy nowymi bogami a Wielkimi.Nie rozumiał jej anitrochę, ale z całości przebijał jeden uderzający fakt zarówno nowi bogowie, jak i Wielcy byliw pewnym sensie ludzmi.Generał wyczuł wzrastającą frustrację Doradcy i wiedział, że krystaliczna istota próbuje muprzekazać informacje, których ani ona, ani Belizariusz nie są jeszcze w stanie zdefiniować.Rzymianin poczuł, jak wraca mu pewność siebie.Nieważne.Czy Ogniwo będzie w tym pawilonie?To prawdopodobne.Belizariusz natychmiast podjął decyzję.Ciągle podstawowym celem jego wyprawy byłozbieranie informacji.Kiedy odwrócił się do swoich katafraktów, zdał sobie sprawę, że jegorozmowa z kryształem trwała zaledwie kilka sekund. Pomożemy Malawianom oznajmił.Jego katafrakci natychmiast zaczęli biec w kierunkupawilonu, ale Belizariusz zatrzymał ich gestem. Nie, nie w ten sposób.Cztery dodatkowe miecze nie dadzą im przewagi. Pokazał dłoniąw kierunku leżącego w oddali Ranapur.Nadciągający rebelianci przedarli się już całkowicieprzez szeregi Malawian i właśnie zaczynali wbiegać na łagodne wzgórze, na którym stał namiotimperatora.Spora część malawiańskich żołnierzy i wojowników Ye-tai, którzy nie odnieśliobrażeń ani podczas wybuchu, ani z ręki rebeliantów, nadal kłębiła się u podnóża murówRanapur na porytym wybuchami polu walki, ogłuszona i niezdolna do podjęcia decyzji. Oni mogą dać nam przewagę.Walentynian i Anastazjusz od razu zrozumieli, o co chodzi.Dwaj weterani zaczęli kierowaćsię w dół wzgórza z wyciągniętymi mieczami.Próbowali okrążyć pole bitwy z lewej strony,trzymając się w bezpiecznej odległości od rozszalałej hordy atakujących rebeliantów.Belizariusz i Menander poszli za nimi.Zdumienie młodego katafrakta było tak wielkie, żegenerałowi chciało się śmiać. Zastanawiasz się, jak niby poradzimy sobie z Malawianami? Jak zmusimy ich dosłuchania naszych rozkazów? zapytał. I że jeszcze trudniej będzie z Ye-tai? Tak, panie.Ja nie ro. Popatrz, Menandrze.Patrz i ucz się.Nadejdzie taki dzień, kiedy będziesz musiał pogonićdo walki rozbite i rozproszone oddziały.Przerwał, żeby nabrać powietrza.Teraz, kiedy już wydostali się z obszaru, gdzie zagrażały imprzypadkowe ciosy zaślepionych rebeliantów, Walentynian i Anastazjusz przyspieszyli jeszczebardziej i zaczęli biec.Nawet dla mężczyzn w tak doskonałej kondycji, był to bardzo dużywysiłek.Co prawda, katafrakci nie nosili na sobie pełnej zbroi, ale palące słońce Indii robiłowszystko, żeby tę przewagę zniwelować. Patrz rozkazał generał ponownie. I ucz się. Zrobił przerwę na oddech.Najważniejsze jest niezachwiane poczucie posiadanego autorytetu. Przerwa. Zdezorientowaniżołnierze instynktownie cię posłuchają.Dotarli już prawie do pierwszych szeregów rozbitej malawiańskiej armii.Belizariuszdostrzegł w pobliżu grupkę wojowników Ye-tai
[ Pobierz całość w formacie PDF ]